W chwili, gdy piszę ten
komentarz, sondaże, na które warto zwracać uwagę, dają Andrzejowi Dudzie
około 45 proc. poparcia w I turze i nieznaczną wygraną w II turze. To
oznacza, że jest jeszcze szansa na wielkie zwycięstwo już 28 czerwca i
zakończenie najdłuższego w historii maratonu wyborczego, tak długiego,
że jeden kandydat musiał biec ze zmianą. Ale niestety jest też
prawdopodobieństwo przegranej w II turze. Jak zwykle wszystko zależy od
Państwa.
Klubowicze „Gazety Polskiej” to kilkanaście tysięcy osób. Czytelnicy
„GP” (każdy egzemplarz czytają średnio ponad dwie osoby) to około 50
tysięcy. Nasze portale, głównie niezalezna.pl i telewizjarepublika.pl,
przeglądają tygodniowo dwa-trzy miliony osób. To bardzo dużo i daje
wielkie możliwości. Zwycięstwo w I turze zależeć będzie od
zmobilizowania przez nas kilkuset tysięcy osób. Jest to w zasięgu ręki.
Każdy z nas powinien wykonać kilka telefonów do swoich znajomych,
przyjaciół, rodziny. Wysłać trochę esemesów i maili nakłaniających do
głosowania. Dać na przykład ten numer „GP” paru osobom, bo w nim
wyjaśniamy, jaka jest stawka w tych wyborach. A ona jest ogromna, bo
chodzi nie tylko o przyszłość Polski, lecz także całej Europy. To już
widać po zaproszeniu od prezydenta Donalda Trumpa dla prezydenta
Andrzeja Dudy. Stoimy w historycznym momencie i wiele tu od nas zależy.
Nikt Państwu nie obieca, że to koniec walki, ale logicznie rzecz
biorąc, powinny nastąpić po tym trzy lata stabilizacji politycznej, a
wokół Polski – geopolitycznej. Na świecie spokojnie nie będzie. U nas,
przy dużej obecności amerykańskiej – tak.
Ważne jest, by pilnować też wyborów, o czym pisze Dorota Kania. Mamy
pracowity tydzień i wykorzystajmy go jak najlepiej dla Polski.
I mój prywatny apel. W ciszy wyborczej nie można prowadzić agitacji,
ale wolno być dumnym z Polski i podkreślać wagę chwili. Mamy prawo
przyczepić sobie biało-czerwony znaczek czy wywiesić polską flagę. Może
niech to będzie znak rozpoznawczy, że jesteśmy razem. Unikajmy za
wszelką cenę agresji. Raczej wyciągnijmy rękę do tych, którzy są
pogubieni. Niech to będzie czas pokoju. Naszą postawą świećmy przykładem
szacunku i odpowiedzialności. A przede wszystkim idźmy głosować.
Historia Jolanty Lange, która jako agentka SB inwigilowała ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela ruchu Światło-Życie, została przypomniana przez zagraniczne media. W związku z tym zwróciliśmy się z listą pytań do P. poseł Małgorzaty Pępek, byłej wiceprzewodniczącej Zespołu Członków Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Sejmie VII kadencji. Pytania pozostały bez odpowiedzi.
Szanowna Pani Poseł
28 czerwca odbędą się wybory na prezydenta RP. Kandydatem Koalicji Obywatelskiej, w skład której wchodzi Platforma Obywatelska, jest prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. W związku z powyższym proszę o odpowiedź na poniżej zadane pytania do końca tego tygodnia.
Co skłoniło Panią w uczestniczeniu w pracach Zespołu Członków oraz Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej i Stowarzyszenia Rodzin Katolickich?
Kto rekomendował Panią do pełnienia funkcji wiceprzewodniczącego, czy ewentualnie było to Pani inicjatywą?
Dlaczego pomimo pełnienia funkcji wiceprzewodniczącej Zespołu Członków Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w sejmie VII kadencji, nie znalazła się Pani wśród członków Zespołu w latach 2015-2020?
Co dla Pani oznacza nowoczesny kandydat na prezydenta? Jak Pani to rozumie?
Czy uważa Pani, że przyznanie środków na działalność fundacji, którą kieruje Lange vel Gontarczyk, jest właściwą decyzją?
Założyciel Ruchu Światło Życie ojciec Blachnicki w książce Prawda Krzyż Wyzwolenie pisze następująco:
„Kiedy mówimy o niewierze, to myślimy o ateistach, ale ważniejszy problem to jest niewiara wierzących. Bo ateizm, to już jest jakaś konsekwencja. Jesteśmy od lat świadkami nieustannych kompromisów w dziedzinie wiary wskutek braku odwagi, wskutek braku konsekwencji. Musimy zanotować skutki nieustannych kompromisów. Postępująca dechrystianizacja, coraz więcej ludzi w Polsce jest niewierzących, niepraktykujących. Załamanie się naszego narodu pod względem moralnym, pod względem prężności biologicznej, załamanie się, które w tej chwili, jak to powiedział Ojciec Święty w liście pożegnalnym do Polaków z dnia 23.10.1978 „zagraża aż egzystencji naszego narodu”. I dlatego chyba to jest nam najbardziej potrzebne: odwaga wiary. Nie lękajcie się iść drogą wiary, nie lękajcie się zawierzyć Bogu, zawierzyć Słowu Bożemu”.
Czy Pani uważa, że kandydat na prezydenta Rafał
Trzaskowski jest osobą reprezentującą
te wartości, o których mówi nam ojciec Franciszek Blachnicki i św. Jan
Paweł II?
Dzisiaj przed Urzędem Miasta Warszawy ma odbyć się protest w sprawie dotyczącej zatrudnienia sześciu byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa oraz przywrócenia w Warszawie byłym komunistom nazw ulic.
Jakie jest Pani stanowisko w sprawie zatrudniania przez Rafała Trzaskowskiego byłych funkcjonariuszy SB oraz zmian nazw ulic w Warszawie, którym przywrócono komunistycznych patronów?
Redakcja nie otrzymała dotąd odpowiedzi.
Tymczasem włoski portal katolicki La-nuovabq.it zwrócił uwagę, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski przekazał na kierowane przez Jolantę Lange vel Gontarczyk Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Hu-manum, promujące ideologię LGBT, niemal 2 miliony złotych.
W artykule przedstawiono sylwetkę ks. Blachnickiego, który był prześladowany zarówno przez nazistów, jak i komunistów. W III Rzeszy był nawet skazany na śmierć.
Po wojnie zaangażował się w działalność w chrześcijańskim ruchu Światło-Życie. Spędził ponad cztery miesiące w katowickim więzieniu, szydząc przy tym ze zbiegów okoliczności, które sprawiły, że w tym samym miejscu był przetrzymywany przez hitlerowców podczas okupacji. Zmuszony do emigracji ostatnie lata życia spędził w Carlsbergu w Niemczech Zachodnich.
Jolanta Gontarczyk, wówczas nazywała się Lange, prowadziła tam działalność agenturalną pod nadzorem służb specjalnych PRL. Jej zadaniem było inwigilowanie duchownego. W artykule wskazano, że Gontarczyk miała być jedną z ostatnich osób, która widziała ks. Blachnickiego przed jego tajemniczą śmiercią. Serwis sugeruje, że ksiądz mógł zostać otruty.
Serwis podkreślił, że wznowiono śledztwo IPN przeciw Lange. Ona sama obecnie zajmuje się między innymi promocją środowiska LGBT. W ubiegłym roku aktywistka wystąpiła z Trzaskowskim na konferencji prasowej w trakcie tak zwanych V Warszawskich Dni Różnorodności, zaś w grudniu ubiegłego roku na podstawie zarządzenia prezydenta Warszawy wyznaczono dotację na prowadzenie Centrum Wielokulturowego w Warszawie, którego głównym operatorem jest fundacja Jolanty Lange. Zapisana kwota to 1,85 mln zł.
Przypomniano również, że trwa proces beatyfikacyjny ks. Blachnickiego. We wrześniu 2015 roku watykańska Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zaakceptowała dokumentację procesu diecezjalnego, co potwierdził papież Franciszek, wydając zgodę na promulgowanie dekretu o heroiczności jego cnót. Odtąd przysługuje mu tytuł Czcigodnego Sługi Bożego.
Źródła: portal TVP Info, elektroniczne archiwum vii kadencji Sejmu RP
Najważniejszym
celem geopolitycznym Polski, który da nam bezpieczeństwo i rozwój, jest
przywrócenie równowagi sił w naszym regionie, co uniemożliwi sojusz
niemiecko-rosyjski, który zawsze prowadzi do obezwładnienia i likwidacji
państwa. Wobec nas Niemcy są instrumentem Rosji, która umożliwia im
prowadzenie polityki imperialnej. Dlatego alternatywa: z Rosją czy
Niemcami – nie istnieje poza sferą wojny informacyjnej mającej nas
obezwładnić.
Należy odróżniać przyczyny i cele od skutków ubocznych danej
polityki, co dla Polaków, a zwłaszcza domorosłych analityków, jest
tożsame i powoduje niemożność prawidłowego zdefiniowania wrogów i
zagrożeń. A w konsekwencji całkowite pomieszanie z poplątaniem i zamiast
analizy strategii przeciwnika przynosi różne modne na prawicy teorie
spiskowe przysłaniające groźną rzeczywistość.
Polityka nie jest sferą realizacji sprawiedliwości dziejowej,
wyrównywania krzywd i leczenia kompleksów tylko walką o interesy własne.
Dlatego należy je rozpoznać, prawidłowo zdefiniować i zhierarchizować.
Najważniejszym interesem każdego kraju jest bezpieczeństwo. Bez jego
zapewnienia żaden naród nie może się rozwijać.
W naszym wypadku bezpieczeństwo da nam nie tylko dobrobyt ale i
wolność, ponieważ zdegenerowane państwo w postaci Ubekistanu i
pasożytnicze elity są gwarancją dla naszych wrogów całkowitego
podporządkowania Polski. W konsekwencji mamy nie tylko prymitywną
gospodarkę ale przede wszystkim petryfikację jej antyrozwojowych
struktur.
W sferze polityki fasadowa demokracja kryje jedynie rywalizację
agenturalnych partii o to, czyje sieci klientelistyczne będą lepiej
chroniły interesy bezpieki i sprawniej okradały Polskę jednocześnie
służąc interesom zagranicznych lobby i służb. W konsekwencji obserwujemy
od 1989 roku wręcz degenerację społeczeństwa i narodu, jego rozbicie i
utratę tożsamości prowadzącą do pogardy dla siebie i kraju.
Rosja
Państwo pasożyt jest niezdolne do samodzielnego rozwoju i potrzebuje
żywiciela. Gdy żywiciel słabnie lub znika i nie pojawia się nowy – Rosja
upada. Głównym instrumentem polityki rosyjskiej jest ropa i gaz.
Dlatego dla Rosji jest koniecznością uzyskanie pozycji monopolisty jako
dostawca surowców. Nie jest to możliwe bez kontroli politycznej
przymusowych odbiorców, a monopol tę zależność jeszcze bardziej
pogłębia. Dla Rosji utrzymywanie agentury w oparciu o stare i nowe
powiązania jest więc koniecznością, gdyż gwarantuje Moskwie, by żaden
alternatywny dostawca nie pojawił się, plan budowy konkurencyjnych
rurociągów, terminali itp. nie został zrealizowany, a ceny zawierały w
sobie haracz płacony przez państwo zależne.
Celem strategicznym Rosji jest z jednej strony sojusz z Niemcami, a z
drugiej z Chinami. Wtedy nie tylko rosłyby dochody, ale dzięki grze
prowadzonej z obu centrami zwiększyłoby się strategiczne znaczenie
partnera rosyjskiego dla władzy w Berlinie i Pekinie. Realizacja tych
planów wyeliminowałaby Amerykę nie tylko z Europy ale z całego
kontynentu eurazjatyckiego oprócz Wietnamu i Indii. Te jednak jako
subkontynent zajmują odrębną pozycję. Wpływy Stanów Zjednoczonych
zostałyby zagrożone nawet w pasie wyspowym Azji.
Sojusz z Iranem dawał Rosji pozycję uprzywilejowaną wobec państw Azji
Środkowej, które musiały dostarczać surowców po zaniżonych cenach i
umożliwiał dostęp do Bliskiego Wschodu, gdzie wzniecanie konfliktów i
kryzysów było kartą przetargową Kremla.
Straszenie, eskalacja napięcia, wywoływanie konfliktów, prowadzenie
wojny per procura (Syria) bez posuwania się do bezpośredniej wojny,
stymulowanie fali emigracyjnej muzułmanów są nadal skutecznym
instrumentem wymuszania ustępstw przez Rosję.
Niemcy
Niemcy oparły swoją gospodarkę na imporcie surowców i eksporcie
produkcji, co oznacza, że zdobywanie nowych rynków zbytu jest
koniecznością. Kupować wszystkie niemieckie towary mogą tylko kraje
zależne, które będą ograniczały własną produkcję. Klepanie po plecach,
wsparcie medialne i stanowiska w Unii są nagrodą dla pasożytniczych elit
krajów postkomunistycznych, które stając się gwarancją dla interesów
niemieckich, zapewniają sobie bezpieczeństwo dojenia własnych
społeczeństw. Dlatego polityka niemiecka musi pilnować, by sprzedajne
elity nie utraciły władzy.
Imperatywem geopolitycznym jest dla Niemiec sojusz z Rosją. Chodzi tu o osiągnięcie czterech celów:
– uzyskanie dostępu do surowców i dzięki staniu się ich redystrybutorem w Europie i uzależnienie jej od siebie;
– ekspansja koncernów niemieckich na terenie Rosji;
– wspólne z Rosją pilnowanie by w Europie nie powstała żadna
niezależna siła. Sporny nie jest sojusz tylko jego warunki; Niemcy chcą
oprzeć go na polskim modelu kondominium, Rosja na bezdyskusyjnej
dominacji w strefie byłego imperium sowieckiego;
– w końcowym etapie eliminacja wpływów amerykańskich, choć cel ten
jest realizowany przez niemieckie elity niekonsekwentnie i z wahaniami.
Pierwszym krokiem jest tu pozbycie się amerykańskiej kurateli nad
niemieckimi służbami specjalnymi w zamian za podpisanie umowy o strefie
wolnego handlu. Bez kontroli amerykańskiej niemieckie służby stałyby się
samodzielnym czynnikiem w regionie.
Chiny
Najważniejszym interesem geopolitycznym Chin jest zapewnienie sobie
bezpiecznych dróg zaopatrzenia w surowce i eksportu towarów, a takie
mogą być tylko trasy lądowe prowadzące przez Azję Środkową i Rosję, gdyż
szlaki morskie mogą zostać zablokowane przez Stany Zjednoczone. Droga
przez Pakistan (rurociągi i autostrada) czy Birmę (rurociągi i kolej),
chroniona z baz na Cejlonie lub w Zatoce Bengalskiej zmniejsza
niebezpieczeństwo blokady ale go nie eliminuje, a raczej przenosi teatr
działań z mórz chińskich na Ocean Indyjski. Dlatego ważniejsza od
sojuszu z tymi państwami jest ekspansja w Azji Środkowej i współpraca z
Rosją. Pozostaje tylko ustalenie jej warunków czyli przede wszystkim
ceny za ropę i gaz syberyjski.
Ekspansji sprzyja przeniesienie w głąb kraju centrów przemysłowych z
wybrzeża poza zasięg rakiet wystrzeliwanych z okrętów podwodnych. W ten
sposób skróci się też drogi do centrów przemysłowych z Syberii i Azji
Środkowej, skąd bezpiecznie płyną surowce.
Poszerzenie rynku wewnętrznego czyli zwiększenie siły nabywczej
ludności jest konieczne, by zmniejszy zależność gospodarki chińskiej od
eksportu, z natury rzeczy bardzo wrażliwego na blokadę morską. Możliwość
ta dla Niemiec nie istnieje, ponieważ w Chinach płace dotąd były bardzo
niskie. Zmniejszy się więc konkurencyjność towarów chińskich i otworzy
rynek np. na produkty indyjskie.
Jak z tego wynika teatr przyszłej konfrontacji przenosi się na teren
państw Azji Środkowej, gdzie zetrą się interesy chińsko-rosyjskie i
amerykańskie.
USA
Interes geopolityczny Stanów Zjednoczonych w rywalizacji z Chinami
polega na zapewnieniu sobie kontroli nad szlakami dostarczania surowców
do Chin i eksportu wyprodukowanych tam towarów. Drogi wodne prowadzące z
Afryki, Zatoki Perskiej i Europy można łatwo zablokować przy pomocy
floty. Wymaga to jej rozbudowy oraz utrzymania baz w punktach
strategicznych i umocnienia sojuszy z państwami otaczającymi Chiny:
Japonią, Tajwanem, Wietnamem, Tajlandią, Filipinami, Indonezją, Malezją.
Coraz większe znaczenie będą miały Indie jako konkurent azjatycki Chin i
przeciwwaga dla prochińskiego Pakistanu. Dlatego zbliżenie Stanów
Zjednoczonych z Indiami będzie postępowało.
Wrotami prowadzącymi do Azji Środkowej jest Iran, dotychczasowy
sojusznik Rosji i Chin. Normalizacja stosunków, a następnie zbliżenie z
szyicką teokracją jest więc geopolityczną koniecznością. Może ono
następować meandrami w związku z naciskami lobby żydowskiego w USA, ale
jest nieuniknione. W konsekwencji, jeśli nie dojdzie do niemożliwego w
przewidywalnym czasie porozumienia irańsko-izraelskiego, blok Izrael –
Arabia Saudyjska – Egipt będzie dryfował w kierunku Rosji, a następnie
Chin. Zapowiada to niekończące się wojny toczone per procura w tym
regionie (np. Jemen) między Saudami a władzami w Teheranie.
Skutkiem ubocznym „wyjęcia” Iranu z sojuszu z Rosją będzie możliwość
eksportu surowców turkiestańskich nie tylko do Chin i za pośrednictwem
Rosji do Europy, ale także drogą najtańszą czyli przez Iran. Uderzy to
rykoszetem w Rosję, która bez możliwości reeksportu gazu i ropy z Azji
Środkowej do Europy, sama nie będzie w stanie wywiązać się ze swych
zobowiązań.
Optymalnym rozwiązaniem dla Stanów Zjednoczonych byłoby pozyskanie
Rosji, a ceną możliwą oddanie jej Europy Środkowej, ale już nie całej
Europy, ponieważ wówczas powstałby blok kontynentalny
niemiecko-rosyjski, który eliminowałby wpływy USA. Stąd falowanie
polityki amerykańskiej od resetu do ograniczonej konfrontacji, gdy
porozumienie z Rosją okazuje się niemożliwe. Nawet jednak w momentach
zaostrzenia polityki, USA nie likwidują zasobów przeciwnika w krajach
Europy Środkowej, lecz pozwalają im działać lub częściowo przejmują je
by w momencie resetu nie mieć problemów z oporem „sprzedawanych”
tymczasowych sojuszników.
Wariant najkorzystniejszy dla krajów Europy Środkowej wcale nie jest
dobry dla USA. Zakładałby on generowanie załamania, a w konsekwencji
rozpadu Rosji i próbę odbudowy kraju pod patronatem amerykańskim. Rzecz
jednak w tym, że z owego rozpadu skorzystałyby także Chiny, obejmując
kontrolą rurociągi, szlaki komunikacyjne i zagłębia wydobycia, gdyż w
przeciwnym wypadku naraziłyby własne bezpieczeństwo. Po takim załamaniu
Rosja mogłaby zostać odbudowana i współpracować z USA, ale Chiny też
wyszłyby wzmocnione.
Trwanie Rosji w stanie gnicia jak obecnie również nie jest korzystne
dla Stanów Zjednoczonych, ponieważ ułatwia powolną penetrację kapitału
chińskiego i w konsekwencji ten sam rezultat co w poprzednim wypadku
tyle że rozłożony w czasie. Stąd nieustanne oferty współpracy z Rosją
bez zapłaty z góry, a jednocześnie jedynie teatralna obecność w Europie
Środkowej, której celem jest postraszenie Rosji i nakłonienie do
współpracy za wspomnianym już „wynagrodzeniem”.
Kaukaz
W epoce resetu Obama zrezygnował na rzecz Rosji nie tylko z naszego
regionu z wyjątkiem Rumunii, ale także z Kaukazu. Doprowadził do rozłamu
w obozie prezydenta Michaela Saakaszwilego, co spowodowało jego upadek i
umożliwiło przejęcie władzy przez agenturę rosyjską wspólnie z ludźmi
Obamy. Teoretycznie miało to być kondominium rosyjsko-amerykańskie, a w
praktyce oczywiście Gruzja stała się dominium rosyjskim z tolerowaną
frakcją proamerykańską. Widząc taką politykę amerykańską Azerbejdżan
stał się bardzo spolegliwy wobec Rosji, a Armenia całkowicie
zrezygnowała z jakichkolwiek prób nawet zerkania w stronę USA.
Dla Polski Kaukaz pozostaje zamknięty do czasu przejścia USA do aktywnej polityki na tym terenie.
Niezależność od Rosji jest warunkiem rozwoju Kaukazu i
przekształcenia go w korytarz energetyczny prowadzący z Azji Środkowej
do Europy. Bez parasola amerykańskiego taki zwrot jest jednak
niemożliwy, a Turcja jest za słaba by odegrać tę rolę i jest
skonfliktowana z Armenią. Ponadto sama chciałaby korzystać na tranzycie.
Iran z kolei – sojusznik Armenii w dobie współpracy z Rosją – musiałby
wejść w konflikt z Turcją. Trzeba pamiętać, że Iran zamieszkuje 17 mln
Azerów. Ostatecznie postawa Iranu wyjaśni się, gdy zajmie stanowisko
wobec kwestii kurdyjskiej.
Międzymorze ABC
Sąsiedzi Rosji słusznie widzą w niej główne zagrożenie oraz
przeszkodę w wybudowaniu infrastruktury północ – południe i to w dwu
równoległych trasach: z Finlandii i Estonii przez Białoruś i Ukrainę
oraz ze Skandynawii i Polski do Chorwacji. Przeciwne jej są także
Niemcy, co widzieliśmy, gdy na polecenie Berlina niemiecka PO utopiła
projekt via Carpatia. Połączenia południkowe nie tylko uniezależniłyby
region, ale także przecięły rosyjsko-niemiecką oś współpracy
gospodarczej. Wydobycie się spod dominacji obu państw leży więc w
interesie wszystkich, choć na razie taką drogę wybrała tylko Polska i
państwa bałtyckie.
Ukraina ma faktyczny status kondominium, a Niemcy starają się ją
zmusić do przyjęcia warunków rosyjskich. Wprawdzie wpływ amerykański
uniemożliwiają prezydentowi Poroszence wymianę proamerykańskiego
premiera Jaceniuka, ale są zbyt słabe by pozwolić na niezależność od
Niemiec i Rosji lub Stany Zjednoczone nie chcą podjąć takiej decyzji.
Wykraczałaby ona przecież poza politykę wymuszania na Rosji współpracy i
usunięcia Putina. Z kolei w naszym interesie leżałoby przekroczenie
owego resetowego Rubikonu.
Podczas gdy Węgry wykorzystują wsparcie rosyjskie przeciw naciskowi
Niemiec, Czechy nie kwestionują dominacji niemieckiej, a Słowacja
niemiecko-rosyjskiej. Również Bułgaria jest zmuszona uznać niemiecką
kontrolę. W sposób mniej ostry dotyczy to Słowenii i Chorwacji, choć ta
ostatnia wydaje się szukać dróg samodzielności. Wpływy rosyjskie
dominują w Serbii, a Macedonia i Grecja ulega dyktatowi Niemiec.
Ten stan kontroli Międzymorza ABC zmieni się jednak niebawem, gdy Niemcy
zostaną zneutralizowane przez kolejne fale emigrantów i związane z tym
konflikty wewnętrzne. Kondominium w regionie dobiega końca i trzeba
szukać alternatywnych rozwiązań. Osłabienie Niemiec i gnicie Rosji
stwarza dla nas korzystną sytuacją pod warunkiem, że Polacy pozbędą się
agentury rosyjskiej, odzyskają godność, zerwą z zarazą tchórzostwa i
poprowadzą suwerenną politykę zagraniczną.
Polska
Interes polityczny i gospodarczy Polski polega na uwolnieniu się od
dominacji niemieckiej i zlikwidowaniu zagrożenia rosyjskiego poprzez
przywrócenie równowagi sił istniejącej do rozejmu Andruszowskiego. W
praktyce oznacza to nie tylko poparcie dla niepodległości Ukrainy,
Białorusi i państw kaukaskich, ale ich integracji gospodarczej i
eliminacji wpływów rosyjskich i niemieckich. Ich status kondominium
stanowi bowiem dla nas zagrożenie, że zostaną wykorzystane przeciwko
naszym aspiracjom i znajdziemy się w niemiecko-rosyjskich kleszczach.
Wszelkie odprężenie na linii Wschód – Zachód (reset) jest dla nas
zabójcze, ponieważ nie tylko przestajemy być potrzebni, ale Zachód
zmusza polityków polskich do zaniechania polityki suwerenności i stawia
na posłuszną rosyjską agenturę i złodziei dających gwarancje
podporządkowania, czego skutkiem ubocznym jest wspomniana degeneracja
społeczeństwa i narodu. To właśnie w epoce resetu USA narzuciły wybór
Jaruzelskiego na prezydenta i akceptowały zamach smoleński, przyznając
Rosji prawo do robienia co chce w jej strefie wpływów, do której nas
zaliczono.
Zadanie jakie stoi przed nami polega na wykorzystaniu obecnego okresu
napięcia i jednoczesnego słabnięcia Rosji do pozbycia się rosyjskiej
agentury, budowy własnego państwa, odbudowy jego gospodarki, armii i
systemu sojuszy oraz takich powiązań z USA (bazy), by jak najtrudniej
było wycofać się Stanom Zjednoczonym w okresie najbliższego resetu,
który może nastąpić bardzo szybko. Gdy zaś do wycofania by doszło,
powinniśmy dysponować już taką siłą by nie dać się zepchnąć do
rosyjsko-niemieckiej strefy wpływów. Dlatego napięcia na linii
niemiecko-anglosaskiej są dla nas niezmiernie korzystne.
W samej Unii jedynie Wlk. Brytania może zrównoważyć wpływy
niemieckie, dlatego jest naturalnym sojusznikiem. Politycy angielscy
zawsze dbają o równowagę na kontynencie, a więc są przeciwni budowie
Unii niemieckiej. Wystąpienie Brytanii z Unii postawiłoby również przed
nami to zadanie, gdyż w przeciwnym wypadku sami nie zrównoważylibyśmy
wpływów niemieckich i stali się częścią nowej Rzeszy. A zatem
pozostanie Brytanii jest w naszym interesie, a jej wystąpienie wymusza
zmianę polityki europejskiej. Już dziś powinniśmy przygotować się
również na taki wariant rozwoju wypadku. Nie możemy stanąć wobec wyboru:
albo dodatek do Niemiec, albo samotność w obliczu Rosji.
W epoce konfliktu również dla Stanów Zjednoczonych sojusz
niemiecko-rosyjski jest bardzo niekorzystny. Tym bardziej należy więc
wykorzystać te napięcia.
Innym kierunkiem działań jest Skandynawia, z która należy zacieśnić
stosunki gospodarcze, w tym zastąpić ropę i gaz rosyjski również
źródłami norweskimi. Z kierunkiem północnym i brytyjskim związane są
państwa bałtyckie. Jest to region niezwykle zagrożony przez Rosję, a
więc należy sią z nim wiązać także gospodarczo.
O ile współpraca z Estonią i Łotwą nie stanowi problemu, to już z
Litwą rozbija się o dążenie jej elit do świadomego wpychania Polaków na
Litwie w ręce rosyjskie, by móc następnie ich prześladować jako
instrument rosyjskiej agentury. W tej sytuacji popieranie przez Polskę
tej części Polaków na Litwie, która świadomie gra na sojusz z Rosjanami
jest samobójstwem. Należy postępować odwrotnie, a Litwinów związać
wspólnymi interesami tak, by zaprzestali polityki antypolskiej, a przede
wszystkim zlikwidowali 5 procentowy próg wyborczy dla mniejszości
polskiej, który skazuje ją na sojusz z Rosjanami.
Dla Polski dobre byłoby wzmocnienie na Ukrainie wpływów amerykańskich
i wykorzystanie ich jako parasola ochronnego dla eliminowania
niemiecko-rosyjskiej kontroli. Dlatego trzeba nawiązać bezpośrednie
stosunki z oligarchami i siłami politycznymi, które nie są realizatorami
polityki niemieckiej i rosyjskiej.
To nie współcześni banderowcy są zagrożeniem, jak wmawia nam
propaganda rosyjska, wykorzystująca nasze historyczne clichés oraz
cwaniaków świadomie grających kartą antyukraińską, ale środowiska
kontrolowane przez Niemców i Rosję. To właśnie Niemcy i Rosja są w
stanie odwrócić antyrosyjskie ostrze tzw. banderowców przeciwko Polakom i
Polsce. To niemieccy kontrolerzy stoją na straży, by nie doszło do
włączenia Polski w rozwiązanie kryzysu ukraińskiego.
Dla Ukrainy status kondominium jest zabójczy podobnie jak dla Polski,
gdyż oznacza, iż Niemcy będą zmuszały ją do przynajmniej częściowego
podporządkowania się Rosji, akceptacji strat terytorialnych i rezygnacji
z własnej gospodarki.
Możliwości współpracy z Białorusią otworzy dopiero upadek Łukaszenki,
a to może sprawić tylko Rosja. Najprostszym rozwiązaniem byłaby
prowokacja przekonywująca Putina, że Łukaszenko przeszedł do obozu
antyrosyjskiego. Wszelkie nadzieje na współpracę z białoruskim
dyktatorem są dowodami siły pobożnych życzeń. Poza tym gospodarka
białoruska jest całkowicie zinfiltrowana przez Rosję. Obalenie
Łukaszenki dopiero otworzyłoby możliwości gry.
Tradycyjnym sojusznikiem ze względu na zagrożenie rosyjskie jest
Rumunia, która jednocześnie jest jedynym partnerem traktowanym przez
Amerykanów poważnie. Poprzez Rumunię prowadzi droga na wybrzeże Morza
Czarnego i na Kaukaz tym obecnie ważniejsza, że Rosjanie zagrozili
bezpieczeństwu szlaku ukraińskiego z Odessy.
Węgry mogą być sojusznikiem w oporze przeciwko Niemcom, ale ich polityka rosyjska uniemożliwia szersze porozumienie.
Bułgaria znajduje się obecnie pod dyktatem niemieckim i w razie
osłabienia patrona powinna być jednym z pierwszych celów współpracy
regionalnej. W przeciwnym wypadku skorzysta na tym jedynie partia
rosyjska.
Turcja wchodząc w konflikt z Rosją zmusza NATO do obrony swych
pozycji i co najmniej tolerowania polityki antykurdyjskiej. USA nie może
sobie bowiem pozwolić na utratę tak ważnego sojusznika w tym miejscu.
To zaostrzenie stanowiska wobec Rosji jest dla nas korzystne.
Jednocześnie Turcja jako organizator transportów emigrantów
muzułmańskich przyczynia się do osłabienia Niemiec, choć jej aspiracje
na Bałkanach każą zachować ostrożność.
Zaznaczmy, że muzułmańscy emigranci są naszymi sojusznikami o ile
zmierzają do Niemiec, gdyż paraliżują je. Tu pojawia się paradoks. O ile
paraliżowanie Niemiec za pomocą muzułmanów przez Rosje ma je zmusić do
przyjęcia warunków rosyjskich porozumienia i wzmocnić prorosyjską
prawicę, o tyle nam pozwala na neutralizację Niemiec i osłabienie ich
ataku na Polskę.
Nasza polityka może kierować się ku Chorwacji, która do niedawna
szukała jeszcze współpracy energetycznej z Rosją. Stworzenie korytarza
Gdańsk – Rijeka przez Bratysławę i Węgry stworzyłoby wspólny interes
gospodarczy między nami. Chorwacja stanowi również tradycyjny teren
ekspansji niemieckiej. Jej osłabienie byłoby więc korzystne dla obu
krajów. Tym bardziej, że system rurociągów z Rijeki na północ dałby nam
dostąp do surowców energetycznych transportowanych przez Morze
Śródziemne.
Eliminacja wpływów niemieckich w regionie powinna następować poprzez rozbudowę infrastruktury i tworzenie wspólnych interesów gospodarczych oraz całkowitej rezygnacja z rosyjskich surowców energetycznych.
17.06. w środę na Placu Bankowym pod Ratuszem Warszawy odbył się protest przeciwko działalności Rafała Trzaskowskiego, który zdaniem weteranów reprezentuje dawny UB-ekistan m.in. zatrudnia sześciu funkcjonariuszy SB w Urzędzie Miasta Warszawa oraz doprowadził do rekomunizacji przestrzeni publicznej w stolicy, gdzie na miejsce nazw bohaterów ( Inka, Górnicy z kop. Wujek, prezydent L.Kaczynski, Z.Romaszewski itd) przywrócono ulicom PRL-owskie nazwy zbrodniarzy komunistycznych!
wywiad TV Adama Słomki o związkach Trzaskowskiego z SB
Licytowanie się na forach internetowych kto powie coś głupszego, czego inni jeszcze nie powiedzieli, przestało wystarczać, bo tu trzeba mieć ugruntowaną politycznie pozycję, żeby to zadziałało. Opowiadanie andronów przez kandydatów na prezydenta pozwala, wyborcom podjąć mądrą decyzję na kogo zagłosować. Zwykły natomiast szarak internetowy lepiej zaistnieje jako demaskator. Co prawda, pozycja odkrywcy płaskiej ziemi jest już zajęta, podobnie jak kilkudziesięciu płci, ale pozostaje niezliczona ilość teorii spiskowych, gdzie można się wykazać.
Najwdzięczniejszym jednak polem do popisu jest dyskredytacja ludzi. Prywatne demaskowanie zbrodniarzy jest niepoważne, albo niebezpieczne, gdyby demaskatorowi udało się przez przypadek rzeczywiście wytropić jakąś zbrodnię. Ale o kimś takim nikt i nigdy oczywiście nie usłyszy. Opluwanie w internecie kogo popadnie, to czysta przyjemność i nic nie kosztuje. Stąd mamy tylu domorosłych demaskatorów. Żeby było śmieszniej, to ruskie i pruskie pachołki zarzucają agenturalność patriotom. Jak słyszę „łap złodzieja”, to zanim ruszę w pościg sprawdzam, kto mnie do tej nagonki namawia.
Wróćmy jednak do aktualności, czyli kampanii wyborczej. Z mojej prywatnej ankiety wynikają ciekawostki, którymi pragnę się podzielić. To, że absolutna większość pragnie pozostania na urzędzie obecnej Głowy Państwa, ani to, że nikt z moich respondentów nie splami się głosowaniem na super nieudacznika wystawionego przez PO, wcale mnie nie dziwi. Zwolennicy dominacji zboczeńców w życiu publicznym już dawno i na zawsze powypisywali się z mojej listy. Natomiast dowiedziałam się o nowych kandydatach. Pewna pani Teresa, ma przygotowane wszelkie akty prawne, które wprowadzi w życie natychmiast, kiedy tylko zostanie prezydentem i wszyscy będziemy szczęśliwi. Jest też Pan Jaśnie Wielmożny Hrabia. Tu żadne referencje, ani podpisy poparcia nie są potrzebne, bo on sam uznał się Prezydentem Polski i zamierza przejąć należną sobie władzę po szóstym sierpnia.
Protest przeciwko działalności Rafała Trzaskowskiego
odbędzie się 17 czerwca (w środę) o
godzinie 11.00 na Placu Bankowym w Warszawie przed Urzędem Miasta odbędzie się
protest pod hasłem: Trzaskowski PREZYDENT SB.
Zebrani będą protestować przeciwko działalności Rafała
Trzaskowskiego, który zatrudnia sześciu funkcjonariuszy SB w Urzędzie Miasta
Warszawa oraz doprowadził do rekomunizacji przestrzeni publicznej w stolicy,
gdzie na miejsce bohaterów przywrócono ulicom nazwy zbrodniarzy
komunistycznych.
Następnie udadzą się pod Sąd Najwyższy oraz do Prezydenta Andrzeja Dudy, w sprawie potrzeby przeprowadzenia dekomunizacji.
Zgromadzenie jest w ramach kampanii wyborczej Komitetu
Wyborczego Pawła Świtonia – rodziny legendarnego założyciela Wolnych Związków Zawodowych.
Od kilku lat z większości publicystyki
politycznej znika problem lobby rosyjskiego w Polsce. Bycie prorosyjskim
jest na tyle niepopularne, że nawet politycy, którzy jakieś swoje
nadzieje wiążą z Moskwą, muszą udawać, że chodzi im o coś innego. Na
przykład przekonują nas do „gry na wielu fortepianach”, jeżeli chodzi o
bezpieczeństwo państwa. Brzmi dobrze, ale faktycznie jest absurdalne i
bardzo groźne. Jedynym realnym gwarantem naszego bezpieczeństwa poza
naszą armią jest sojusz z USA. Tylko Stany Zjednoczone mają odpowiedni
potencjał, by odstraszyć Rosję. Oczywiście ten sojusz jest dużo bardziej
realny, gdy stacjonują u nas wojska amerykańskie. I tu zaczyna się
„drugi fortepian”, mocno strojony w Moskwie. Otóż jego zwolennicy
sugerują, że pakt z USA tak, ale na przykład bez ich wojsk, „żeby mieć
inne opcje”. Jakie? Czy Rosja będzie nas broniła przed samą sobą? A może
będzie bardziej pokojowa, jak będziemy słabsi? W tym myśleniu żadnej
logiki nie ma. Jest zwykłe oszustwo, które ma ukryć służalczość wobec
Kremla. A może to Niemcy mają obronić Polskę? Nikt nam tego wprost nie
chce powiedzieć, bo zostanie po prostu wyśmiany. Próba rozluźniania
sojuszu z USA albo ze względu na powiązania z Moskwą, albo służalczość
wobec Berlina, zwykle jest opakowana w bardzo ogólnikowe sformułowania,
które mają zdyskredytować tych, którzy uważają, że żadnego innego wyboru
niż ścisły sojusz z USA po prostu nie ma. Bo nie ma i jeszcze długo nie
będzie. Rosja wiedząc, jak słabe ma dzisiaj notowania w polskim
społeczeństwie, nie prowadzi wprost gry na odbudowę swoich wpływów. Za
wszelką cenę chce jednak powstrzymać wzrost znaczenia w naszym regionie
USA. Będzie jej więc na rękę i polityka prorosyjskiej Konfederacji, i
wspieranie proberlińskiej Platformy Obywatelskiej. Kiedy po raz pierwszy
z ust polityków PO padły słowa o możliwym sojuszu z Konfederacją,
wyglądało to fantastycznie. Dzisiaj wiemy jednak sporo więcej.
Przynajmniej część akcji uderzających w Zjednoczoną Prawicę prowadzą
razem media bliskie Konfederacji i PO. Szczególnie dotyczy to ludzi
wywodzących się ze środowiska „Warszawskiej Gazety”. Fakt, że piszący
tam od lat dziennikarz znalazł zatrudnienie u Rafała Trzaskowskiego,
pokazuje, że absolutnie nie ma tu przypadku. Tak jak nieprzypadkowe jest
wspieranie byłych agentów Służby Bezpieczeństwa. Jest w tym silny
łącznik – interesy i nadzieje Moskwy. Te wszystkie działania powodują
podważanie naszych więzi ze Stanami Zjednoczonymi i o to Kremlowi
dzisiaj chodzi. Potem tylko poczeka na okazję, by wejść w pustą
przestrzeń. Jest zbyt wiele sygnałów świadczących o tym, że wokół
Trzaskowskiego gromadzą się cisi sojusznicy Moskwy, by nie ostrzegać
opinii publicznej, a nawet samego elektoratu PO, który tu robi za
naiwnego.
Tuż przed wyborami prezydenckimi
w Stanach Zjednoczonych bojówki anarchistyczne postanowiły wykorzystać
zamieszki wywołane śmiercią George’a Floyda i włączyły się w demolowanie
amerykańskich miast, sugerując słabość rządów prezydenta Donalda
Trumpa. Na odpowiedź nie czekali długo. Reakcja była natychmiastowa
i Trump ogłosił, że Antifa zostanie uznana za organizację terrorystyczną
i zrównana z takimi grupami, jak Al-Kaida i Hezbollah. Przypomnijmy tu
akcję Antify w Warszawie w 2011 r. w trakcie manifestacji z okazji
Święta Niepodległości oraz atak na policję na Nowym Świecie. Po
zatrzymaniu bandytów w kawiarni Nowy Wspaniały Świat prowadzonej przez
środowisko „Krytyki Politycznej” policja znalazła arsenał broni: tarcze,
pałki, miotacze gazu i kastety. W Waszyngtonie anarchiści zniszczyli
stojący przed Białym Domem pomnik Tadeusza Kościuszki, który został
zdewastowany antyprezydenckimi i antyrasistowskimi napisami. Niestety
jakieś głupki zdewastowały również pomnik Tadeusza Kościuszki
w Warszawie napisami „Black lives matter”, nie wiedząc, że Kościuszko
w swoim testamencie przekazał część swojego majątku na wykupienie
i uwolnienie czarnoskórych niewolników.
Pod biurem poselskim Małgorzaty Pępek aktywiści KOD i sympatycy Platformy Obywatelskiej rozpoczęli akcję zbierania podpisów pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego. Również na profilu posłanki KO ze Ślemienia pojawiły się grafiki zachęcające do oddania głosu na kandydata, który jest promowany jako „nowoczesny”.
Wśród osób, które na portalu społecznościowym podały dalej tweet Rafała Trzaskowskiego o Marku Niedźwieckim, znalazł się – co nie jest dużym zaskoczeniem – Hubert Maślanka, kandydat na senatora, który w ubiegłorocznych wyborach nie uzyskał mandatu z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Jak wynika z życiorysów wszyscy spośród wymienionych poznali Służbę Bezpieczeństwa PRL, choć niekoniecznie jako osoby represjonowane.
Między 1979 a 1981 rokiem Niedźwiecki został wezwany na przesłuchanie prowadzone przez SB, podczas którego polecono mu zbierać informacje o pracownikach Radia Żak, grożąc, że dostanie zakaz pracy w radiu. Po podpisaniu protokołu przesłuchania został zarejestrowany jako kontakt operacyjny o kryptonimie „Bera”. Według Marka Niedźwieckiego, po tym przesłuchaniu nikt więcej się z nim nie skontaktował.
Matka Rafała Trzaskowskiego, kandydata na fotel prezydenta, była tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie Justyna. Meldowała bezpiece o kontaktach z dyplomatami USA muzyków i ludzi zajmujących się jazzem – Jerzego Matuszkiewicza, Leopolda Tyrmanda czy Romana Waschki. Jej pierwsza teściowa była kapitanem UB, teść – pułkownikiem LWP, a inni z bliskich działali na wysokich szczeblach PZPR. Rafał Trzaskowski dumnie przedstawiał w internecie swoją rodzinę i jej zasługi, określając tę prezentację jako „autolustracja”. Ominęła ona jednak rodowe związki z komunizmem.
Ojciec Huberta Maślanki, oficer SB, decydował o losie ofiar stanu wojennego. Od jego opinii zależało między innymi, jak długo trwała rozłąka rodzinna internowanych. Z ujawnionych dokumentów wynika, że zaopiniował negatywnie prośbę małżonki represjonowanego o warunkowe zwolnienie kierując się interesem aparatu bezpieki PRL.