Ludzie Sorosa, radykalni muzułmanie, LGBT i feministki. Facebook ma nową Radę Nadzorczą

Facebook ogłosił nazwiska ekspertów wchodzących w skład nowej Rady Nadzorczej. Wśród nich znajdziemy m.in. „nienawidzącą Trumpa” prawnik, członków subkultury LGBT, ludzi powiązanych z organizacjami George’a Sorosa, czy osoby wspierające radykalne Bractwo Muzułmańskie. Nowy organ odpowiadać będzie m.in. za formułowanie strategii moderacji treści na portalu społecznościowym.

O nowych nominacjach poinformował na Twitterze Adam Gwiazda, korespondent z Francji. Wśród 20 osób wchodzących w skład nowej rady nadzorczej znajduje się jemeńska pisarka Tawakkol Karman, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla 2011, wg. Le Monde „członkini ruchu islamistycznego w Jemenie”. Wspierała Bractwo Muzułmańskie i Mohameda Morsiego obalonego przez wojsko w 2013. W mediach społecznościowych znajdują się jej zdjęcia gdzie pokazuje Rabię / Rękę Tamkina – znak rozpoznawczy Bractwa Muzułmańkiego.

Na liście jest też Afia Asantewaa Asare-Kyei, aktywistka z Ghany, zajmująca się m.in. walką o tzw. prawa osób LGBT. Przewodniczy ona Open Society Initiative dla Afryki Zachodniej – organizacji założonej przez Georga Sorosa.

Kolejnym człowiekiem z rady nadzorczej Facebooka związanym z amerykańskim miliarderem jest Węgier, András Sajó założyciel Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego. 2001-2007 członek zarządu Open Society Justice Initiative w Nowym Jorku. Od 2008 sędzia ETPC z nadania Ferenca Gyurcsány’ego, premiera kraju w latach 2004-2009. Orzeka systematycznie przeciw Węgrom i w duchu proimigracyjnym.

W doborowej grupie znajdziemy też Pamelę Karlan, profesor uniwersytetu w Stanford W 2013 r. w ekipie Obamy jako zastępca prokuratora generalnego. Potencjalna kandydatka do Sądu Najwyższego w 2009. Mówi o sobie: „Nie jest żadną tajemnicą, że zaliczam się do LGBT” i „jestem złośliwą biseksualną żydówką”. „Nienawidzi Trumpa” – pisze na Twitterze Gwiazda. Według New York Times’a „czempionka praw gejów, wielka obrończyni praw przestępców i prawa głosu”.

Eksperci współpracujący z Radą Nadzorczą nie są pracownikami Facebooka i nie mogą zostać z niej usunięci. Członkowie mogą pełnić maksymalne trzy, trzyletnie kadencje, a panele tematyczne będą miały charakter poufny i przydzielany losowo; żaden członek nie może wybrać panelu, w którym bierze udział, a wszystkie opinie będą anonimowe. Niezależność finansową Rady gwarantuje również ustanowienie funduszu powierniczego o wartości 130 milionów USD, który jest całkowicie niezależny od Facebooka.

Rada nadzorcza koncentruje się na podejmowaniu najważniejszych decyzji dotyczących moderacji treści na Facebooku i Instagramie.

Źródło: wpolityce.pl / Twitter.com / thebftonline.com

Za:Pch24, Niezależny Portal Obywatelski

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Bezpieka pogranicza. Zwiad Wojsk Ochrony Pogranicza – materiał video o nowej książce dr. Lecha Kowalskiego

Autor książki ukończył pion polityczny Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Obrony Przeciwlotniczej i Wojskową Akademię Polityczną. Tytuł magistra uzyskał w 1984 na podstawie pracy pt. „System Polski wobec polityki zagranicznej państwa w latach 1934–1939”. Doktoryzował się w roku 1989. Dzięki bogatemu dorobkowi naukowemu i autorskiemu stał się rozpoznawalną i cenioną postacią w środowisku historyków, choć wywołuje pewne kontrowersje z racji poruszanych tematów i wyrazistości poglądów. Do osób, które wysoko oceniają jego dorobek naukowy należy Sławomir Cenckiewicz.

W okresie PRL zwiad WOP działał w rejonach przygranicznych, w tym również na Żywiecczyźnie. Celem WOP-istów była skuteczność w działaniu, którą miały zapewnić informacje pozyskiwane od tajnych współpracowników. Według dr. Lecha Kowalskiego ze zwiadem WOP współpracowała służba leśna, przewodnicy turystyczni a także nauczyciele, kierownicy pensjonatów i restauracji a nawet taksówkarze. W dokumentach WOP mowa jest o zamierzeniach, według których nasycenie agenturą miało sięgać nawet 30%, czyli w praktyce co trzeci obywatel terenów przygranicznych miał zostać uwikłany w mechanizm inwigilacji.

Źródła: Wikipedia

Zdjęcie: po lewej stronie prezes TMZŻ Grzegorz Szafrański, po środku – wiceminister MSW 1984-1986 Andrzej Gdula, po prawej – kierownik sekcji zwiadu WOP Albin Kłodnicki

Materiał fimowy: Telewizja wRealu24

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Co prywatyzować?

Komunizm polegał na wyeliminowaniu własności prywatnej. Wszystko było państwowe, a posiadacz czegokolwiek ponad normę wyznaczoną przez partię był potencjalnym wrogiem ludu. Po zmianie ustrojowej, resortowe dzieci rozkradły praktycznie wszystko. Czego same nie ukradły to oddały tym „znienawidzonym kapitalistom z zachodu” za przychylność i poklepanie po pleckach.


Skrajności nigdy nie prowadzą do optymalizacji sytuacji, jaka by ona nie była. Co zatem należy zachować w ręku państwa, a jakie dziedziny oddać prywatnym przedsiębiorcom? Fabryką mebli, czy szerzej – wszelakich wihajstrów chyba najlepiej zarządzi właściciel dbający o zysk. Wszędzie tam, gdzie nie zysk jest najważniejszy, lepiej żeby zajęło się tym państwo. Trudno sobie wyobrazić sprywatyzowaną armię, która broniłaby naród przed najeźdźcami, gdyby to oni właśnie ją wynajęli. Sprywatyzowana służba zdrowia, zainteresowana zyskiem, lepiej zajmie się powiększaniem ust i piersi do niebotycznych rozmiarów niż rzetelnym leczeniem ubogich pacjentów.


Prywatyzacja najlepiej mogłaby się sprawdzić w Wymiarze Sprawiedliwości. Już teraz sądy są zobowiązane wykazywać się bilansem dodatnim uzyskanym z kar wymierzanym podsądnym. Sprywatyzowanie rozstrzygnęłoby raz na zawsze kwestię „upolitycznienia” sądów. Sprawiedliwe wyroki zapadałyby zgodnie z handlową zasadą na korzyść tych, którzy dają więcej.

Autor: Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Wybory federalne w Niemczech – co czwarty wyborca głosował korespondencyjnie

Dlaczego głosuje się pocztą?
Głosowanie pocztowe wprowadzono w Niemczech w 1957 r., aby ludzie chorzy, starzy i niepełnosprawni mieli również możliwość głosowania.
Nawet ci, którzy nie chcą fatygować się osobiście lub mieszkają za granicą, mogą poprosić o dokumenty do głosowania pocztą. Od 2009 r. obywatele Niemiec nie muszą już podawać ważnego powodu złożenia wniosku o głosowanie korespondencyjne.

Ustawodawca miał również nadzieję, że spowoduje to wyższą frekwencję. Odsetek wyborców „pocztowych” stale rośnie, zwłaszcza od momentu zjednoczenia. W ostatnich wyborach federalnych co czwarty wyborca ​​(24%) decydował się na głosowanie korespondencyjne, choć 1990 r. był  to tylko jeden na dziesięciu (9,4%).

Cytowane fragmenty dotyczą artykułu die Welt, który zachęca do głosowania korespondencyjnego w Niemczech. W roku 2019 skorzystało z tej możliwości prawie 11 milionów wyborców. Nie wprowadziło to znaczących utrudnień w pracach komisji ani ich nie przedłużyło, co jest tym istotniejsze, że wybory miały charakter mieszany. Przypadek, w którym wszystkie głosy oddawane są w korespondencyjnie jest proceduralnie mniej złożony – przykładowo, komisja nie musi sprawdzać czy dany wyborca nie oddał już głosu w sposób tradycyjny.

Jak podaje Süddeutsche Zeitung w tegorocznych wyborach na terenie Bawarii, które odbyły się drogą korespondencyjną oddano 99,7% głosów ważnych przy frekfencji przekraczającej 50%.

Źródło: Die Welt, Süddeutsche Zeitung

https://www.welt.de/politik/wahl/bundestagswahl/article115982925/Briefwahl-Unterlagen-beantragen-ausfuellen.html

https://www.sueddeutsche.de/muenchen/ob-stichwahl-stadt-muenchen-newsblog-1.4841062

Zdjęcie: DPA

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Czy koronawirus zagraża prawdziwym góralom?

16 kwietnia br. nastąpiła zmiana na stanowisku Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Żywcu. Na to stanowisko powołana została Pani Marta Micor, która kierować będzie żywiecką stacją sanitarno-epidemiologiczną. Rola powiatowych inspektorów sanitarnych jest obecnie szczególnie istotna. Muszą oni bowiem na bieżąco reagować na dynamicznie zmieniającą się sytuację i w razie potrzeby natychmiast podejmować odpowiednie decyzje oraz działania mające na celu zapobieganie dalszemu rozprzestrzenianiu się groźnego wirusa na terenie naszego województwa.

Decyzję WSSE Katowice ostro krytykuje burmistrz Antoni Szlagor.

Pod oświadczeniem burmistrza nie brakuje ostrych komentarzy, jednak zamiast dyskusji merytorycznej wydaje się dominować jakże znany z bieżącej polityki, bezpardonowy a czasem wręcz grubiański atak na przeciwników. Choć z pozycji czytelnika dość trudno jest ocenić, kto ma rację, zdecydowana większość komentarzy to wyraz bezwarunkowego poparcia dla burmistrza.

Prawdziwy góral!!! Takiego prezydenta nam trzeba!!! Panie burmistrzu, ciupaga kapelusz i do Warszawy. W Żywcu już lepiej się nie da zagospodarować za to w całym kraju jest roboty od pierona

Jeden z komentarzy burmistrza Szlagora zdaje się rzucać nieco więcej światła na sytuację:

Pytacie za co ją odwołali więc zacytuję treść uzasadnienia przez Ślaską Inspektor sanitarną Urszulę Mendera Bożek. cytuję: za odwołaniem przemawia interes służby. Działania Pani oraz podległej jednostki w sytuacji trwajacej epidemii, mogą zagrozić prawidłowemu wykonywaniu zadań Państwowej Inspekcji Sanitarnej, a w szczególności, naruszyć bezpieczeństwo sanitarne na obszarze powiatu żywieckiego. To co zarzucono to jakaś kpina i chyba zemsta na pracownikach żywieckiego sanepidu i dyrektor. Gdyby nie oni to nic by społeczeństwo Żywca i powiatu dokładnie nie wiedziało co dzieje się u nas z epidemią!!!!!! To dzięki dobrej współpracy władze miasta i gmin mogły działać aby zaraza się nie rozszerzała.To my informowaliśmy państwa o wszystkim.Nikt nie zamknie nam ust w głoszeniu prawdy.Gdzie w tym czasie jest Starosta Żywiecki który ani razu nie zrobił żadnego a to żadnego zdalnego spotkania aby ustalić wspólne działania z miastem i gminami w okresie epidemii. Pytam publicznie gdzie jest!!!!!!!!!!!! Natomiast pisze skargi na sanepid np dwa pisma do Katowic z nieprawdziwymi zarzutami na sanepid żywiecki dając je do wiadomości Posłowi K. Matusznemu . Robienie testów to sprawa sanepidu wojewódzkiego ,śląskiego urzędu wojewódzkiego i starosty jako przedstawicielowi wojewody. Sanepid żywiecki dopominał się na moje interwncje o to. Gdyby nas wysłuchano nie byłoby całej sytuacji z Czernichowem itp. Kozioł ofiarny zawsze musi być więc go znaleziono.W życiu tak jest że prawda się obroni a czas zapłaty zawsze przychodzi. Moja refleksja że przyjdzie szybko.Byłbym niesprawiedliwy gdybym nie napisał że w tych trudnych czasach mogłem województwie liczyc zawsze na V-ce wojewodę J. Chrząszcza i szefa wydzialu zarzadzania kryzysowego P.Szczeponka.Tyle całej prawdy w tej sprawie. A tak na koniec to pytanie za sto punktów kto kazał odwołać?

Warto jednak pamiętać że to Państwowa Inspekcja Sanitarna, na mocy ustawy, jest powołana do realizacji zadań z zakresu zdrowia publicznego, w szczególności zaś do zapobiegania rozprzestrzeniania chorób zakaźnych. Inspektorzy ponoszą pełną odpowiedzialność za wszystkie decyzje łącznie z kadrowymi. Władze samorządowe takiej odpowiedzialności nie ponoszą, powinny więc na tym polu powstrzymać się od ingerowania.

Wirus nie ma preferencji politycznych. Dlatego wszyscy liczymy na jak najlepszą współpracę między burmistrzem, nowym dyrektorem sanepidu i jego zwierzchnikiem z WSSE. Za eskalację konfliktu możemy zapłacić najwyższą cenę – zdrowiem i życiem mieszkańców powiatu żywieckiego.

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Masowa psychoza jako broń

Ostatnie wydarzenia unaoczniły nam, że można wywołać i zastosować psychozę jak broń masowego rażenia. Dotąd zastanawiano się, jak uniknąć zniszczeń materialnych i zlikwidować jedynie siłę żywą. 

Teraz możemy osiągnąć sytuację, w której nie tylko baza materialna będzie do dyspozycji agresora, lecz także sterroryzowana strachem siła żywa, więc zamiast ją niszczyć, będzie można ją wykorzystać. Społeczeństwo sterroryzowane strachem o życie nie będzie zdolne do stawienia oporu, ponieważ zmieni się w zbiór jednostek wzajemnie obawiających się siebie. Więzi społeczne znikną, wystarczy jedynie wywołać strach przed nieznanym, wygenerować histerię i można zajmować kraj przeciwnika bez jednego wystrzału. Dwie grupy zawodowe są niezbędne do wywołania psychozy: dziennikarze, w tym youtuberzy, blogerzy i komentatorzy, oraz politycy. Jeśli można pisać o jakimś zagrożeniu bardziej realnym niż koniec świata i atak asteroidów, to dla dziennikarzy żyła złota. Nic tak dobrze nie sprzedaje się jak strach i zagrożenie. Dodatkowo nie wymaga to od piszących ani wiedzy, a przecież żadnej nie posiadają, ani wielogodzinnego researchu. Dla polityków to idealne narzędzie do zaatakowania rządzących. Można ich oskarżyć o bierność wobec kataklizmu, ukrywanie strasznej prawdy, a nawet współudział w mordowaniu własnego narodu, i ubierać się w szaty jego zbawców. Histerii raz rozpętanej nikt nie może się przeciwstawić, chyba że jest świadomie samobójcą. Powstaje masowa psychoza społeczna, której jeśli ktoś się nie podporządkuje, zostanie napiętnowany przez sąsiadów, media i polityków. Machina puszczona w ruch staje się perpetuum mobile, w którym wszyscy muszą wziąć udział. Im bardziej apokaliptyczne wieści, tym większa popularność i dochody

Autor publikacji: Jerzy Targalski

Źródło: Strona Józefa Darskiego

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Fikcyjne fakty

10 kwietnia 2020 roku przypada okrągła, dziesiąta rocznica zamachu smoleńskiego. Wówczas, po dwudziestu latach od koślawego, Okrągłego Stołu mieliśmy okazję przekonać się, jakie to złowrogie siły nadal nami rządziły. Przebudzenie było przykre, ale nareszcie zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że musimy zacząć przeciwstawiać się złu. Ostatnie pięć lat pokazało naszą determinację w obronie wartości, z których Zachód już zrezygnował, albo rozumie je całkiem opacznie. Szkoda.


Święta Wielkiejnocy i walka z wirusem nie są najodpowiedniejszym czasem do zajmowania się tragedią sprzed dziesięciu lat. Media skupiły się wyłącznie na pandemii. O niczym innym nie mówią, ale jak mówią? Rzetelnie, czy może przeplatają fikcję z faktami robiąc nam wodę z mózgu? Powtarzanie na okrągło tych samych słów, przez tych samych specjalistów od wirusów i tych samych obrazów w telewizji jest śmiertelnie nudne. Z braku alternatywy, trzeba jednak do tego przywyknąć. Z czego się to bierze? Czy z przekonania, że widz jest przygłupi i trzeba mu wciskać sto razy to samo? Jeśli tak, to nie ma co się fatygować w wyszukiwaniu prawdy, zwłaszcza, że ta mogłaby nie zadziałać wystarczająco silnie na emocje. Oto przykład: z braku aktualnych zdjęć dokumentujących „wirusowe” zgony we Włoszech, posłużono się fotografią trumien sprzed siedmiu lat obrazującą przygotowania do pochówku niefortunnych uchodźców, którzy utonęli u wybrzeży Italii.


Telewizja nie przywiązuje wagi do oddzielani fikcji od faktów, a powinna. My też jednak powinniśmy, żeby nie obudzić się ponownie w nieznanej sobie i wrogiej rzeczywistości – tym razem ekonomicznej, na co się niestety zanosi.

Autor: Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Strzeżcie się Greków nawet gdy niosą dary – czy to początek III wojny światowej ?

Portal Fronda.pl zamieścił artykuł, który zaczyna się od trzęsienia ziemi:

Każdy kto w ostatnich tygodniach obserwuje to co się dzieje na świecie, jeżeli jest w stanie wznieść się ponad bieżące emocje, a ma choć minimum wiedzy o historii, może stwierdzić że znaleźliśmy się w stanie wojny. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki weszliśmy na skutek rozwoju koronawirusa COVID – 19 w III WOJNĘ ŚWIATOWĄ.

a później jest jeszcze gorzej. W świetnym artykule pod redakcją Tadeusza Grzesika kreśli krótką historię wzmocnienia gospodarczej pozycji Chin mimo potężnych problemów np. z chorobą ASF oraz prób przyduszenia przez Donalda Trumpa gwałtownej ekspansji Chin.

Autor wymienia trzy korzyści wybuchu epidemii w rejonie miasta Wuhan:

  1. Spacyfikowanie nastrojów kontestacyjnych wśród ludności – dodatkowo znajdując usprawiedliwienie dla nadciągającego kryzysu
  2. Po drugie propaganda poglądu, iż problem koronawirusa w prowincji Hubei był konsekwencją amerykańskiego ataku bakteriologicznego. Zatem to Amerykanie są winni tej tragedii.
  3. I po trzecie Chińczycy – inaczej niż zgniły Zachód – skutecznie stawili czoła tej amerykańskiej dywersji, stają już na nogi i są gotowi wesprzeć każdego, zarówno swoimi doświadczeniami, jak i zaopatrzeniem odżywającego chińskiego przemysłu.

Przyczyny wybuchu epidemii nie są jasne – zastanawia jednak jej szybki postęp

Autor spostrzegawczo zaznacza:

Całkowitemu wywróceniu uległy podstawy funkcjonowania Unii Europejskiej, która z dnia na dzień okazała się czymś zupełnie zbędnym. Państwa europejskie z najwyższym trudem próbują dźwigać ciężary walki z epidemią, samodzielnie tworzą hipotetyczne plany ratowania swoich gospodarek.

Jednak coraz powszechniejsza jest świadomość, iż jeśli uda się nawet opanować epidemię w ciągu kilku miesięcy, skala zniszczeń będzie nieporównywalna z czymkolwiek, co pamiętamy z perspektywy kilkuset lat.

Wielu publicystów, naukowców z podziwem patrzy na pomoc jaką niosą Chiny, Rosja i Kuba. Czy nikomu to nic nie mówi ?

Autor podsumowuje: Problem wszakże polega na tym, iż obecnie niewidzialna dotąd wojna w cyberprzestrzeni, stała się już widzialną III wojną światową. I stawia pytanie, którego – robiący ten skrót – nie ośmieli się powtórzyć – do całości artykułu odsyłamy do portalu Fronda.pl

Źródło: https://stowarzyszenierkw.org/polityka/strzezcie-sie-grekow-nawet-gdy-niosa-dary-czy-to-poczatek-iii-wojny-swiatowej/

fot.: Fronda.pl / Xi Jinping, fot. Global Panorama; Donald Trump, fot. Gage Skidmor; lic. CC BY-SA 2.0, via Flickr; zdj. edyt.

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Maciej Gdula przeciw Żołnierzom Wyklętym

Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych stał się okazją do ataku, którą wykorzystał poseł Maciej Gdula publikując swoją opinię na portalu społecznościowym. Wywołało to ostrą reakcję. Przypomnijmy, że podczas uhonorowania Andrzeja Gduli burmistrz Antoni Szlagor argumentował:

Wychowanie w domu było patriotyczne, prospołeczne zawsze mówiło się w tym domu o Polsce, o patriotyzmie. Może Państwo nie wiedzieliście zadałem sobie trudu, ponieważ jestem Żywczakiem z krwi i kości i Pan Gdula też jest Żywczakiem z krwi i kości i my Żywczacy między sobą się znamy. Pan Gdula ma prawicowe poglądy, Pan Gdula należał do PZPR i pełnił funkcje kierownicze

Nie po raz pierwszy mamy prawo czuć się oszukani. W roku 2013 Maciej Gdula w swoim artykule proponował usunięcie pomnika „Małego Powstańca” w Warszawie. Podobnie jak obecnie wywołując falę oburzenia i krytyki. Czy osoba, która odebrała „wychowanie patriotyczne i pro społeczne”, w której domu zawsze mówiło się o Polsce i patriotyźmie, może być autorem dwóch najbardziej znanych prowokacji podważających w fundament tradycji niepodległościowej państwa polskiego?

Pisząc o zbrodniach Żołnierzy Wyklętych Maciej Gdula zamieszcza zdjęcie dotyczące wydarzeń w Wierzchowinach. Zniszczenie wsi Wierzchowiny 6 czerwca 1945 było w rozbieżny sposób opisywane przez historyków. Autorzy zgadzają się co do faktu, iż w pierwszych dniach czerwca 1945 dowódca zgrupowania PAS NSZ Mieczysław Pazderski ps. „Szary” zdecydował się na zbrojną interwencję we wsi z powodu poparcia jej mieszkańców dla komunizmu. Według Tadeusza Swata miejscowi Ukraińcy ponadto, korzystając z poparcia Niemców, jawnie zwalczali polskie oddziały leśne, zaś po wejściu Armii Radzieckiej na Lubelszczyznę znaczna część mieszkańców Wierzchowin zaciągnęła się w szeregi MO i UB, stworzyła siatkę agentów, wielu z nich otrzymało pozwolenie władz na posiadanie broni krótkiej i maszynowej. Tadeusz Swat utrzymuje, że osoby postronne (spoza listy sporządzonej 21 maja), zginęły w czasie walki, która wybuchła we wsi i podczas likwidowania ukrytych we wsi bunkrów. Opierając się na zeznaniach świadków twierdzi, że liczba ofiar nie przekroczyła 50 zabitych[6]. Według tego samego autora już po zakończeniu akcji i wycofaniu się zgrupowania „Szarego”, około godz. 18, niezidentyfikowany oddział, podający się za partyzantów, dokonał masakry w Wierzchowinach. Zdaniem Swata wiele wskazuje, iż była to prowokacja władz bezpieczeństwa, mająca na celu zdyskredytowanie NSZ[6]. Zdaniem Wnuka i Motyki wersja o prowokacji jest niewiarygodna[7]. Zdaniem wymienionych autorów „Szary” zmienił pierwotny plan i zniszczył całą wieś (zamiast planowanej likwidacji jedynie określonych osób), gdyż miał nadzieję na uzyskanie poparcia miejscowej ludności polskiej, doskonale pamiętającej zbrodnie ukraińskiej partyzantki na Polakach. Być może pragnął również storpedować rozmowy i lokalne porozumienia pomiędzy WiN a UPA.

Na wieść o wydarzeniach w Wierzchowinach z Chełma wysłana została 60-osobowa grupa pościgowa złożona z kilku funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, kilkunastu milicjantów i 40 podchorążych szkoły oficerów artylerii ludowego Wojska Polskiego. Oddziały „Szarego” zastawiły na grupę pościgową zasadzkę, w wyniku której funkcjonariuszy UB i milicjantów zabito, a podchorążych wcielono do swoich szeregów. Po niepowodzeniu tej akcji w pościg ruszyła na samochodach ciężarowych 160-osobowa grupa operacyjna sowieckiego 98. pułku wojsk pogranicznych NKWD, złożona z doświadczonych żołnierzy frontowych (część źródeł podaje, że była to pancerna jednostka Armii Czerwonej i oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, liczące w sumie ok. 2 tys. żołnierzy), grupa wyposażona była w samochody pancerne[12] i lotnictwo. W rezultacie doszło do kilkudniowych walk zakończonych całkowitym rozbiciem zgrupowania NSZ. Główne siły „Szarego” (w sile ok. 300 ludzi) zaskoczone 10 (11) czerwca we wsi Huta w pow. chełmskim, zostały zlikwidowane. Poległo 166[12] żołnierzy, w tym mjr Pazderski i większość dowódców, rannych zostało 30 żołnierzy NSZ, a do niewoli dostało się 11 osób, reszta rozpierzchła się. Spłonęły także 164 budynki w miejscu starcia. Straty grupy operacyjnej NKWD wyniosły: 1 zabity i 6 rannych, z czego 4 zmarło. Ponadto zginęło 2 funkcjonariuszy UBP i 2 żołnierzy LWP. Po bitwie, na pierwszej stronie „Szczerbca” – lokalnego organu NSZ, nr 23 z 23 czerwca 1945 r. – ukazał się nekrolog Mieczysława Pazderskiego.

15 czerwca 1953 sąd PRL orzekł, że za wymordowanie Ukraińców w Wierzchowinach odpowiadał oddział Narodowych Sił Zbrojnych, pod dowództwem Mieczysława Pazderskiego „Szarego”[13]. Wyrok ten został potwierdzony opinią sądową z 8 maja 1998. Odmienna opinia zapadła w tej kwestii 4 lutego 1999. Stwierdzono w niej, iż bezkrytycznie przyjęto wyrok komunistycznego sądu z 15 czerwca 1953 i nie wzięto pod uwagę istotnych dowodów i ustaleń historycznych. Niektórzy historycy przytaczają niebędące oryginałami[13] dokumenty, sporządzone jako odpisy przez funkcjonariuszy komunistycznych służb bezpieczeństwa, m.in. MBP. Wiarygodności tych dokumentów nie można jednoznacznie potwierdzić, gdyż wielokrotnie tego typu materiały były preparowane[13] w celu wykorzystania przez komunistyczne władze przeciwko działaczom podziemia niepodległościowego w pokazowych procesach po wojnie[14], jednak bywają one niejednokrotnie cytowane przez badaczy tamtego okresu.

Propaganda komunistyczna wykorzystywała zbrodnię w Wierzchowinach na szeroką skalę[11], przedstawiała masakrę jako przykład „zdziczenia faszystowskich niedobitków”[6] i czyniła z niej jeden z najważniejszych argumentów na rzecz konieczności zwalczania podziemia antykomunistycznego[11]. Zdaniem Swata jednocześnie podjęto szeroko zakrojoną akcję dezinformacyjną. Podano, że w Wierzchowinach zginęło 396 osób, następnie liczbę tę zmniejszono do 280, by ostatecznie pozostać przy 194. Liczby te miały podawać meldunki dowódców oddziałów NSZ uczestniczących w akcji – „Romana” i „Janusza”, a także kpt. Zygmunta Wolanina „Zenona”. W aktach sprawy sądowej zachowały się jedynie odpisy meldunków, poświadczone pieczęcią i podpisem funkcjonariuszy UB. Meldunki mogły więc być spreparowane przez UB[6]. Liczba ta nie jest pewna, ponieważ w toku badania miejsca zbrodni dokonano ekshumacji wyłącznie jednej mogiły z dwoma ciałami[17]

W latach 50-tych propaganda komunistyczna przeprowadzała wiele szeroko zakrojonych akcji propagandowych, których celem było przedstawienie bohaterów podziemia jako zbrodniarzy. Materiały dotyczyły wydarzeń, w których ginęły osoby cywilne. Trudno jednak ustalić ich przebieg ze względu na małą wiarygodność i brak potwierdzenia. Część internautów przypomniało o tym Maciejowi Gduli.

Źródło: Wikipedia

Zdjęcia: po lewej Maciej Gdula, po prawej Andrzej Gdula. Wszystkie pochodzą z portalu społecznościowego Twitter

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

W imieniu władzy ludowej likwidowali reakcyjne bandy-rzecz o tych, którzy zwalczali Żołnierzy Wyklętych na Żywiecczyźnie

Kolejny raz przeżywamy dzień pamięci Żołnierzy Wyklętych. Dla nas jest to okazja, aby przypomnieć o bohaterach podziemia niepodległościowego w pierwszych latach utrwalania komunistycznej władzy na terenie Polski. Tym razem jednak spróbujemy przyjrzeć się ich losom z perspektywy ich wrogów – żołnierzy KBW, funkcjonariuszy UB, MO oraz ORMO, którzy przyczynili się do zainstalowania sowieckiego reżimu. Jest to dla nas szczególnie interesujące, ponieważ dotyczy okolic Żywiecczyzny i powiatu żywieckiego. Nazwiska mogą być uzupełnieniem wiedzy o żołnierzach formacji niepodległościowych pochodzącej z popularnych i naukowych publikacji. Występują m. in. w książce dr. Tomasza Greniucha „Chrystus za nas my za Chrystusa”, choć część informacji różni się na poziomie detali.

Dokumenty, do których dotarła redakcja pochodzą z akt osobowych Czesława Stanika, który starał się o uzyskanie dodatku kombatanckiego do emerytury. Jego wysiłki wsparli Krzak Władysław, Bąk Jan, Święszek Władysław (pisownia oryginalna) zeznając przed komisją WUSW w Bielsku Białej. Osoby te nie są anonimowe.
Wspomina o nich Hieronim Woźniak w książce „Życiorysy na Żywiecczyźnie pisane”. Wydarzenia opisywane w zeznaniach zostały jednak w zdecydowanej większości pominięte.

Pierwszym z dokumentów jest zaświadczenie wydane przez WUSW w Bielsku Białej.
„… na podstawie zeznań świadków Bąk Jana, Święszek Władysława, Krzaka Władysława wynika, że obywatel Stanik Czesław przyjęty został na członka ORMO przy posterunku MO w Ślemieniu na początku 1948 roku i pełnił służbę do 30 czerwca 1953 roku oraz brał udział, wraz z funkcjonariuszami MO, SB i żołnierzami KBW w walkach z bronią w ręku przeciwko bandzie Burza i innym w rejonie służbowym posterunku MO Ślemień. Zaświadczenie wydaje się na prośbę zainteresowanego celem przedłożenia władzom ZBOWiD-u.”

„… Pismem z dnia 31 lipca 1984 roku zwrócił się (Czesław Stanik) do szefa WSW w Bielsku-Białej z prośbą o wydanie zaświadczenia o udziale w walce ze zbrojnym podziemiem w szeregach ORMO w latach 1948 – 1953. Obywatel Stanik Czesław (…) poinformował, iż do organizacji ORMO przyjęty został początkiem 1948 roku, służbę członka ORMO pełnił w posterunku MO Ślemieniu do sierpnia 1953 roku, to jest do chwili wyjazdu do Centralnej szkoły ZMP w Warszawie. Z uwagi na to, że aktywnie uczestniczył w kampanii wyborczej do sejmu w 1947 roku rozklejając z afisze i ulotki i że znany był ze swojej postawy miejscowym działaczom PPR oraz ze względu na dobry rozwój fizyczny, nie mając jeszcze ukończonych w pełni 18 lat został przyjęty do ORMO. Po przejściu szkolenia politycznego i obchodzenia się z bronią brał bezpośredni udział we wszystkich akcjach i służbach prowadzonych przez posterunek KPMO na terenie byłego powiatu żywieckiego. W 1949 roku został powołany na dowódcę plutonu ORMO w Ślemieniu którą to funkcję pełnił do 1953 roku. Udział jego w walce zbrojnej z reakcyjnym podziemiem polegał na tym, że jako członek ORMO i dowódca plutonu w Ślemieniu brał bezpośredni udział z bronią w ręku w zwalczaniu resztek grasujących w okolicy reakcyjnych Band i dezerterów z wojska. Brał udział szczególnie w walce z resztkami bandy Burzy na których wspólnie z funkcjonariuszami MO, UB, KBW organizowali zasadzki i obławy oraz pościgi. Brał też udział w likwidacji groźnego przestępcy Ormańca oraz wielu dezerterów posiadających broń, uczestniczył też w walce z reakcyjnym podziemiem gospodarczym szczególnie, w walce ze spekulacją, okradaniem ziem odzyskanych, bimbrownictwem i nielegalnym garbunkiem. Powyższe okoliczności mogą poświadczyć obywatele Bąk Jan będący wówczas zastępcą komendanta posterunku MO w Ślemieniu, Święszek Władysław, będący od 1946 roku funkcjonariuszem posterunku MO w Ślemieniu oraz krzak Władysław ówczesny działacz PPR i ORMO. Obywatel Stanik Czesław jest członkiem PZPR od 1951 roku odznaczony krzyżem kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski złotym i srebrnym krzyżem zasługi medalem 30-lecia Polski Ludowej brązowym i srebrnym medalem Za Zasługi dla obronności kraju brązową odznaką Za Zasługi dla Obrony Cywilnej, odznaką Za Zasługi dla Województwa Bielskiego i innymi.
Do prośby obywatel dołączył:

1) zaświadczenie sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR w Żywcu z dnia 25 sierpnia 1984 roku stwierdzające, że w aktach partyjnych towarzysza Czesława Stanika założonych w 1951 roku figurują zapisy świadczące o przynależności wyżej wymienionego do ORMO to jest
a) W opinii rekomendującego towarzysza Bąka stwierdzono iż towarzysz Czesław Stanik jest członkiem ORMO
b) w ankiecie rejestracyjnej znajduje się zapis, iż należał on w latach 1948- 1953 do ORMO
2) zaświadczenie komendanta rejonowego ORMO w Żywcu z dnia 24 sierpnia 1984 roku stwierdzające: w książce „książka do rejestracji legitymacji ORMO w powiecie żywieckim”, założonej dnia 12 marca 1953 roku na stronie 2 w pozycji 12 figuruje zapis: Ślemień data wydania 12 marca 1953 roku dla kogo wydano: Stanik Czesław numer do danej legitymacji: 087 422, dowód odbioru z dnia 9 maja 1953 roku, data przedłużenia 30 czerwca 1953 roku

Zeznania świadków:

1) obywatel Bąk Jan syn Józefa, (…) zeznał:

W organach MO służyłem od 15 marca 1945 roku do 31 grudnia w 1950 roku cały czas na posterunku MO Ślemień, gdzie byłem zastępcą komendanta jednostki z racji służby w MO na tym terenie oraz zamieszkania w Ślemieniu znam bardzo dobrze obywatela Czesława Stanika, mieszkańca wówczas Ślemienia, był on wtedy członkiem MO. Na tym terenie przy posterunku MO Ślemień wymieniony wstąpił do ORMO z początkiem 1948 roku i należał do tej organizacji, w czasie, kiedy ja zostałem już zwolniony. Pracowałem później na innym stanowisku w Ślemieniu i pamiętam, że obywatel Stanik należał do ORMO jeszcze w 1953 roku. Jako członek ORMO wraz z nami funkcjonariuszami MO, SB i żołnierzami KBW, brał udział w walkach z bronią w ręku przeciwko bandzie Burzy i innym. Jestem członkiem ZBoWiD, kombatantem z racji utrwalania władzy ludowej.

Świadek sprawdzony został w wydziale C tutejszego WUSW, akta nr 63 po wyzwoleniu zamieszkał w Ślemieniu, przyjęty został do MO dnia 27 marca 1945 roku, w dniu 20 marca 1946 roku mianowany zastępcą komendanta posterunku MO Ślemieniu, w dniu 30 czerwca zwolniony ze stanowiska milicjanta na posterunku MO Ślemień na własną prośbę. Ze stanowiska zastępcy komendanta do spraw politycznych i wychowawczych wywiązywał się sumiennie był jednym z najlepszych zastępców.

2) obywatel Święszek Władysław (…) zeznał:

jestem rencistą MO, w organach MO służyłem od dnia 26 lutego 1945 roku. Jesienią 1946 roku zostałem przeniesiony z WUSW Kraków do posterunku MO Ślemień, komendantem tej jednostki był obywatel Antoni Greń a jego zastępcą obywatel Jan Bąk. z powodu złego stanu zdrowia zostałem zwolniony z MO z dniem 31 stycznia 1952 roku służąc tam poznałem obywatela Czesława Stanika, mieszkańca Ślemienia, który wstąpił w szeregi ORMO początkiem 1948 roku do jednostki przy posterunku MO Ślemieniu i należał ORMO jeszcze w czasie, kiedy ja się zwalniałem. Stwierdzam, że Czesław Stanik wspólnie z funkcjonariuszami MO, SB i żołnierzami KBW brał udział z bronią w ręku w likwidacji bandy zbrojnej reakcyjnego podziemia pod dowództwem Burzy, która grasowała w rejonie służbowym posterunku MO Ślemień. Jestem członkiem ZBoWiD, z tytułu mojej służby w MO i posiadam legitymację kombatancką.

Sierżant rezerwy Święszek Władysław figuruje w materiałach archiwalnych wydziału C tutejszego WUSW, przyjęty do MO z dniem 1 marca 1945 roku do baonu operacyjnego MO w Krakowie, z dniem 22 Listopada 1946 roku został przeniesiony do pracy w KPMO Żywiec na stanowisko milicjanta posterunku MO Ślemień, od dnia 15 listopada 1948 roku pracował w posterunku MO Gilowice a następnie od dnia 1 sierpnia 1950 roku posterunku MO Stryszawa w byłym KPMO Żywiec, z dniem 31 stycznia 1952 roku został zwolniony z MO na własną prośbę, należał do AK ujawnił się.

3) obywatel Krzak Władysław (…) zeznał:

Z racji mojego zamieszkania na terenie byłej Gminy Ślemień to jest w miejscowości Kocoń wstąpiłem do ORMO w 1947 roku, przy posterunku MO w ślemieniu, gdzie zostałem wybrany zastępcą komendanta ORMO gdyż komendantem był Julian Kubielas, do organizacji tej należę nadal, przypominam sobie że początkiem 1948 roku do naszej organizacji przyjęty został również Czesław stanik który zamieszkiwał wówczas w ślemieniu Obywatel Czesław stanik wspólnie z nami to jest pozostałymi członkami oraz funkcjonariuszami MO, uczestniczył w pościgach za członkami Band w zasadzkach i patrolach jako działacz uzbrojony w broń palną, przypominam sobie, że za naszą działalność ormowską byliśmy razem wyróżnieni i nagrodzeni kuponami materiału na ubranie, działał on w ORMO do miesiąca sierpnia 1953 roku, to jest do czasu zamieszkiwania w ślemieniu a później działał w organizacjach młodzieżowych. Z racji swojego udziału w utrwalaniu władzy ludowej jestem członkiem ZBoWiD zweryfikowanym jako kombatant.

Świadek figuruje w materiałach archiwalnych wydziału C tutejszego WUSW z dniem 15 marca 1945 roku został przyjęty na milicjanta posterunku MO Ślemień z dniem 30 listopada 1945 roku zwolniony z MO, brał udział w walkach z bandami w okresie od 15 marca 1945 roku do 30 listopada 1945 roku. Akt nie odnalazłam.
Przesłuchani świadkowie zgodnie zeznają, iż obywatel Czesław Stanik przyjęty został do organizacji ORMO przy posterunku MO w Ślemieniu początkiem w 1948 roku bez określenia konkretnej daty przyjęcia i członkiem ORMO w Ślemieniu był jeszcze w 1953 roku.
Taki sam zapis figuruje w jego dokumentach partyjnych, należy więc przyjąć za datę wstąpienia wyżej wymienionego do organizacji ORMO jako datę początkiem 1948 roku, za datę zwolnienia z orlą należy uznać datę przedłużenia wydanej legitymacji ormowskiej, to jest datę 30 czerwca 1953 roku.

Tak zainteresowany jak i wszyscy świadkowie zeznają, iż obywatel Czesław stanik jako aktywny członek ORMO brał udział w walce zbrojnej przeciwko bandzie Burzy. Grupa Burzy pod dowództwem Edwarda Michalika pseudonim Konar była jedną z grup bojowych 7. Okręgu NSZ Bartka, operowała szczególnie na terenie Dziedzic Ligoty Czechowic Zarzecza Mazańcowic, Chybia i Frelichowa. Na terenie byłego powiatu żywieckiego działała aktywnie banda Kopika Stanisława „Zemsty” i grupa „Sztubaka” Antoniego Bieguna – obie te grupy jeszcze po amnestii w 1947 roku działały nadal nielegalnie. Ponieważ w opisanej wyżej sprawie są oryginalne dokumenty potwierdzające, że obywatel Czesław stanik był członkiem ORMO w latach 1948 53, świadkowie zeznają, że posiadał na wyposażeniu broń. Można przyjąć że do końca 1948 roku brał udział w walce zbrojnej o utrwalenie władzy ludowej na terenie gminy Ślemień i w byłym powiecie żywieckim.
Na podstawie powyższych ustaleń wnoszę o:
1) zaliczenie obywatelowi Stanik Czesławowi (…) przynależności do organizacji ORMO przy posterunku MO ślemieniu w byłym powiecie żywieckim w okresie początku roku 1948 do dnia 30 czerwca 1953 roku
2) zaliczenie obywatelowi Stanik Czesławowi synowi Jana udziału w walce zbrojnej o utrwalenie władzy Ludowej od początku roku 1948 do dnia 31 grudnia 1948 roku
3) wydanie zainteresowanemu stosownego zaświadczenia dla władz ZBoWiD

Podpisano: starszy inspektor wydziału kadr w Bielsku-Białej podporucznik Krystyna Kąkol.

Prywatnie Czesław Stanik jest teściem Andrzeja Zielińskiego, wieloletniego starosty powiatu żywieckiego.

zdjęcie: Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Related Sites