Gość Wiadomości – wicepremier, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński

Gość Wiadomości – wicepremier, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński

Źródło: TVPINFO

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Mitomanka na listach Platformy?

Mitomania to zjawisko dość powszechne, lecz wciąż jeszcze nie do końca zbadane przez medycynę. Inaczej nazywana patologicznym kłamstwem lub pseudologią fantastyczną. Mitomania najprościej mówiąc, polega na permanentnym kłamaniu.

TVP Info donosi, że w 2014 roku Natalia Janoszek ubiegała się o mandat radnej miejskiej w rodzinnym Bielsku-Białej. Kandydowała z dziesiątego miejsca z list Platformy Obywatelskiej. Portal pokazał ulotkę sprzed 10 lat, na której widać zdjęcie Janoszek. Chwali się w niej, że studiuje na Uniwersytecie Warszawskim, a „wiedzę pozyskaną na uczelni wykorzystała w realizacji swoich marzeń, by poprzez ciężką pracę stać się aktorką kina Bollywood i Hollywood”. Wskazała też, że reprezentowała Polskę w międzynarodowych konkursach piękności.

Dziennikarz Krzysztof Stanowski prześwietlił karierę Natalii Janoszek. Z jego ustaleń wynika, że przedstawiana jako gwiazda Bollywood artystka zmyśliła swój życiorys.

W wywiadzie dla Tomasza Lisa, Stanowski dodał – wiele osób uważa, że to jest jakaś wiwisekcja środowiska dziennikarskiego. To jest prawda o nas wszystkich – czego my chcemy jako odbiorcy mediów, jakim życiem żyjemy – często zmyślonym. Dziennikarze to jeden z elementów, oni w tej historii się nie popisali, natomiast ja nie mam ambicji, żeby być jakimś sumieniem dziennikarstwa, ani mówić ludziom z TVN czy Polsatu, co powinni robić.

Czym podpadła mu Natalia Janoszek? – Tym, że po pierwszym filmie, który był w sumie lajtowy, zagroziła i finalnie wytoczyła mi proces. Jako dziennikarz muszę bronić swojej wiarygodności. Oczywiście, potem się okazało, że to jest fascynująca historia, jak zrobić w konia media i można na bazie tej historii wyciągać kolejne wnioski – stwierdził Stanowski.

Dziennikarz dodał, że nie żałuje filmów, które zrobił o Janoszek. – Wydaje mi się, że warto było. Po pierwsze, dobrze się bawiłem. Byłem w Indiach, przeleciałem się klasą biznes. Poza tym poruszyło Polaków, że można aż tak kłamać. Nie będę kokietował, że sześć milionów wyświetleń w 12 dni nie ma znaczenia. To jest sukces. Ja tu nie widzę zbyt wielu minusów – przyznał Stanowski. Lis zapytał też, czy Stanowski nie potraktował zbyt ostro aktorki, ponieważ „strącił ją z małego piedestału, z którego już nigdy może się nie podnieść”. – W każdej sprawie, gdy ktoś jest krytykowany, można powiedzieć: „A czy na pewno zasłużył?”. Moim zdaniem skala bezczelności tej dziewczyny i jej brak refleksji, brak skruchy, wycofania się z kłamstw, grożenie mi… Wystarczy, że powiedziałaby: „Rzeczywiście, przesadziłam. Trochę porwał mnie wiatr, chciałam być kimś, kim nie jestem. Wszyscy mi wierzyli, poczułam się jak gwiazda, zawsze chciałam nią zawsze być. Przepraszam, zaszło to za daleko” – powiedział Stanowski. Dodał, że nie uważa, „żeby miał ją za coś przepraszać”. – Nic złego nie zrobiłem. Pokazałem, że media się myliły, a dziewczyna kłamała podsumował dziennikarz.

Źródło: Krzysztof Stanowski, Wprost, wirtualnemedia.pl

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

„Taśmy Banasia”. Szef NIK i Chmaj o tym, jak z użyciem Konfederacji nie dopuścić do rządów PiS

Latem tego roku prezes NIK, Marian Banaś, miał się spotkać z człowiekiem z bliskiego otoczenia Donalda Tuska i rozmawiać o tym, jak zmienić władzę w Polsce.

Zapis rozmowy oraz jej nagranie opublikowała stacja TVP Info. Jest to rozmowa prezesa NIK Mariana Banasia z mec. Markiem Chmajem. Chmaj od listopada 2019, z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej, pełni funkcję wiceprzewodniczącego Trybunału Stanu. Jest także szefem Zespołu Doradców ds. kontroli konstytucyjności prawa przy marszałku Senatu Tomaszu Grodzkim.

Nagranie, jak podaje TVP Info, zarejestrowali pracownicy NIK, którzy nie zgadzają się na upolitycznienie instytucji.

„Latem tego roku Marian Banaś spotkał się z pełniącym rolę pośrednika z Donaldem Tuskiem warszawskim prawnikiem. Prezes NIK ustalał z mężczyzną szczegóły politycznego układu, w którym znaleźli się m. in. politycy Konfederacji, w tym jego syn oraz przedstawił swój plan politycznych działań, których celem jest pomoc Platformie Obywatelskiej w zmianie władzy w Polsce. TVP Info ujawnia nagranie zarejestrowane przez urzędników pracujących w NIK, ludzi, którzy nie zgadzają się na upolitycznienie tej instytucji przez paktującego z Tuskiem Banasia” – czytamy.

Przypomnijmy, że syn prezesa NIK, Jakub Banaś, startuje do Sejmu z list Konfederacji.

TVP Info zaznacza, że ujawniona rozmowa podważa apolityczność prezesa Izby, do której jest on, zgodnie z prawem, zobowiązany. Jak głosi Konstytucja RP (art. 205) „Prezes Najwyższej Izby Kontroli nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z godnością jego urzędu”.

Banaś o Konfederacji i swoim synu

– Żebyś tam przekazał informacje. Ja się zgodziłem, żeby [syn] Kuba [Banaś] tam [w Konfederacji] był z jednego powodu, że my musimy pilnować, żeby oni nie weszli w koalicję z PiS-em – mówi Marian Banaś.

– No i bardzo dobrze, ja to samo tłumaczę – odpowiada med. Chmaj.

– Ja tam mam trochę swoich ludzi, przecież ja tam idę po… – kontynuuje prezes NIK.

– Zgodziłeś się? Czyli Kuba nie że sam chciał? Uzgadniał wcześniej z tobą? – dopytuje Chmaj.

– Oczywiście, no przecież ja bym go nie puścił. Rozumiesz. Mówię chłopie, bo my musimy. Wiesz, bo tam były takie tendencje, że może być koalicja [z PiS]. A ja do tego nie dopuszczę. (…) Na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że oni potrzebują koalicjanta, a tu by mieli jakieś przełożenie, no to kurczę mamy znowu z parę miesięcy – wyjaśnia Marian Banaś.

Prezes NIK mówi do mec. Chmaja: „Idzie dobrze. Szefowi powiedz, że będziemy mieć bardzo dużą kontrolę i wpływ nad Konfederacją w związku z tym, że Kuba tam wszedł. (…) i nie ma obawy, że…”. Chmaj odpowiada: – I że na październik szykujesz kosz prezentów.

Marian Banaś stwierdza też: – Ja będę działał do ostatniej chwili, bo mnie nie obowiązuje żadna cisza wyborcza.

Rozmowę można odsłuchać tutaj:

Źródło: DoRzeczy, TVPINFO

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Milczenie nie zawsze jest złotem!

Wolne wybory i frekwencja są podstawowymi elementami systemu demokratycznego w wolnym kraju. Prof. Robert Dahl w pracy „Demokracja” stwierdził, że „demokracja to przede wszystkim bezpośredni udział obywateli. Czyli albo jest tworzona przez demos, albo wcale jej nie ma”. W Polsce od pierwszych, częściowo wolnych wyborów w 1989 r. zdarzyło się to tylko sześć razy (na 29 elekcji), żeby frekwencja przekroczyła 60 proc. Co jest przyczyną bardzo niskiej frekwencji wyborczej w Polsce? Polacy są zmęczeni polityką, ale to raczej ci śledzący ją na bieżąco, a nie niegłosujący. Wyborca obojętny, jak i rozczarowany wybiera absencję. Tej postawy nie rozumie wyborca zaangażowany. Odpowiedzi na pytanie, kim są niegłosujący Polacy, należy szukać w systemie, a przede wszystkim w historii ostatnich dziesięcioleci. Politycy totalnej opozycji zaś dalej będą grać na (de)mobilizacji, w zależności co im akurat pasuje. Jednak w Polsce liczy się bardziej to, która partia lepiej zmobilizuje swoją grupę wśród niegłosujących. I wreszcie socjologowie zwracają uwagę na jedną ważną kwestię: ludzie głosują, gdy się ich o to poprosi. Jeśli czują, że to wychodzi z nich albo czemuś służy. A nie głosują, gdy czują przymus!

Ryszard Kapuściński

albicla.com/ryszardkapuscinski

źródło: Gazeta Polska Codziennie

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Marsz bijących serc

Symbioza drani i durni istniała od zawsze, ale uwidacznia się zwykle w momentach krytycznych. Najlepiej widać tę symbiozę w demokracji, bo żaden reżim nie dopuściłby takiego przejawu wolności, jakim niewątpliwie jest szczucie przez drani / durniów przeciw władzy.


Marsz bijących (gdzie i jak popadnie) serc jest tego dowodem. Miał też odbyć się w obronie niejakiej Joanny z Krakowa, ale ona sama nie została zaproszona, bo nie zdała egzaminu na „męczennicę reżymu”. Zbrojne ramię nierządu bije każdego, kto podpadnie, bo tak przejawia się miłość totalna, bez której nie ma dobrej zabawy, a bawić się jest za co. Niemiecki bank sypnął groszem za obalenie władzy w Polsce, więc „na Gnojnej bawimy się”, no może nie wszyscy, ale ferajna na pewno. Za 45 milionów zł można się zabawić. Wielu niezdecydowanych można by też taką mamoną przekupić.


Celebryci, czyli pożal się Boże „elity”, przebierają już nóżkami w nadziei, że zostaną zaproszone na europejskie salony. Będą musieli jeszcze poczekać, aż zwolnią się jakieś kelnerskie stanowiska. Innych miejsc przy tym stole i tak nikt im nie zaproponuje. Brylować mogą tylko w Polsce i tylko póki Polska jest Polską, z czego nie zdają sobie sprawy.


W XVIII wieku straciliśmy niepodległość właśnie za sprawą podobnych sprzedawczyków. Pilnujmy, żeby historia się nie powtórzyła.

autor: Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

ZAWÓD IMIGRANT

Donald Tusk dołączył do milionów Polaków, których bieda wygnała z kraju za chlebem. Funkcja premiera w Polsce jest kiepsko płatna i nic dziwnego, że ciocia z Niemiec załatwiła mu podrzędną, ale dobrze płatną robotę w Brukseli. Ciocia była zadowolona, bo robił, co mógł, żeby nie zepsuć jej humoru, szczególnie kiedy musiała rozmawiać z jego przyszywanym wujkiem Władimirem.

Po latach wrócił z emigracji i szuka jakiejś posady, żeby dorobić do przedwczesnej emerytury.

Ktoś mógłby powiedzieć, że politykę przestałem poważnie traktować i opisuję ją zupełnie infantylnie. Po tym jednak, co stało się w ostatni weekend, powaga polskiej polityki mocno ucierpiała. W pierwszym programie TVP wystąpił marszałek Tomasz Grodzki i wezwał do walki z łapówkarstwem. Gdyby mi to ktoś wcześniej powiedział, uznałbym taką informację za absurdalny dowcip. Od prawie czterech lat wysłuchuję relacji osób, które twierdzą, że dały łapówkę albo wiedziały o tym, że ktoś ją dawał w szpitalu Grodzkiego. Wielu jego kolegów ma zarzuty za udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Marszałek uniknął zarzutów, a być może i aresztowania, tylko dzięki temu, że „pakt senacki” zażarcie broni jego immunitetu.

Zastanawiam się, czemu Tusk postanowił ośmieszyć działania opozycji w sprawie aferki wizowej, wysuwając Grodzkiego? Fakt, że tylko marszałek z partyjnych kolegów szefa Platformy może skorzystać z darmowego czasu antenowego i wygłosić orędzie, świadczy o jakiejś desperacji. Wiele wskazuje na to, że szef PO goni w piętkę. Nie mam jeszcze badań społecznych, ale intuicja wskazuje, że ten sposób nagłośnienia sprawy raczej zaszkodzi Platformie, niż pomoże. Po pierwsze, straszliwie przesadza. Gdyby wybory były za parę dni, może by to odniosło jakiś efekt, ale po tygodniu ludzie zaczną szukać tych setek tysięcy migrantów z Azji i Afryki i raczej ich nie znajdą. Chyba że przedstawiciele opozycji zechcą udowodnić, że leśnicy znowu wszystkich zakopali gdzieś pod mchem. Już widzę, jak dziennikarze TVN biegają po ulicach Warszawy i szukają ludzi o innym kolorze skóry, wmawiając, że każdy jest zagrożeniem. Jeszcze niedawno to się chyba nazywało rasizmem.

Po drugie, w żadnych materiałach prokuratury nie pojawiło się więcej niż kilkaset spraw wizowych, których procedowanie budziło wątpliwości. Raczej od tego państwo się nie rozpadnie, tym bardziej że łapówki były nie za załatwienie wiz, lecz za przyspieszenie ich rozpatrywania. Też fatalnie, ale jednak to co innego. Po trzecie, żaden wysoki urzędnik państwowy nie jest podejrzewany o korupcję, a jeżeli już, to średni i niski szczebel MSZ, który plenił się tam od lat. Owszem, była kiedyś wielka afera wizowa, ale w czasach rządów Tuska, i opisała ją „Gazeta Polska” w 2012 roku. Jakże wtedy brakowało nam takiego marszałka Senatu jak Tomasz Grodzki, by upomniał się o uczciwość. Jak wiemy, marszałek zajmował się wtedy uczciwością w swoim szpitalu. Po czwarte, wszyscy, którzy czegoś nie dopilnowali w tej sprawie, natychmiast stracili stanowiska. Elektorat już dawno przestał oczekiwać, że w urzędach i życiu publicznym będą same aniołki. Jednak oczekuje się, że kiedy dzieje się coś złego, to władze zareagują.

I jest jeszcze rzecz, która mnie już zupełnie fascynuje. Chcąc nie chcąc, opozycja wlazła na najgorsze dla siebie pole, czyli nielegalnych imigrantów, sądząc, że zabije tym obóz władzy. To tak jakby Tusk wszedł na ring w czasie walk wagi ciężkiej i liczył, że przy okazji sparingu kogoś naleje. Źle trafił, oj, źle… Trzeba będzie znowu jechać za granicę.

 Tomasz Sakiewicz

albicla.com/TomaszSakiewicz
źródło: Gazeta Polska | www.gazetapolska.pl

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

TRYUMF (NIE)WOLI

Im dłużej myślę, tym bardziej podobieństwo Agnieszki Holland i Leni Riefenstahl okazuje się tylko pozorne. Nie da się zaprzeczyć, że w reżyserii filmowej obie „damy kina” osiągnęły najwyższy poziom techniczny. Tyle że ulubienica Donalda T. postawiła na odmienną ścieżkę niż ta, na którą wkroczyła faworyta Adolfa H.

Leni swym „Tryumfem woli” wspięła się na szczyty nazistowskiej propagandy i do 1939 roku wiele wskazywało, że stanie się piewcą kolejnych sukcesów Trzeciej Rzeszy. Wszystko zmieniła wojna w Polsce. Leni, szczególnie po egzekucji Żydów w Końskiem, które obserwowała, straciła napęd, zapał i wiarę w to, co robi. Nie powstał już żaden wielki obraz sławiący potęgę niemieckiego oręża. Bardziej markowała, niż tworzyła, a i tak po wojnie zapłaciła wysoką cenę za swoje uwikłanie. Odnalazła się dopiero jesienią swojego życia, kręcąc po siedemdziesiątce filmy o podwodnym świecie.

U pani Agnieszki wektor rozwoju jest odwrotny – któż nie zachwycał się „Aktorami prowincjonalnymi”, nie przeżywał latem 1981 roku „Gorączki”, nie doceniał „Europy, Europy? Ale od pewnego czasu… Nie wiem, czy jakąś rolę odegrała tu współpraca z córką – jednak „1983”, „Pokot” czy „Zielona Granica” są dziełami, które można nazwać czasem głupimi, często haniebnymi, a zawsze tendencyjnymi. Jak gdyby spod lukru ogłady, doświadczenia i smaku wyjrzał nagle schemat stalinowskiej propagandy i coraz jawniej ujawniająca się w tzw. elitach nienawiść i pogarda do polskiego narodu.

Oczywiście krytycyzm bywa w sztuce zaletą – najwięksi z naszych twórców, choćby Żeromski, potrafili targać świętości i mówić własnemu społeczeństwu prawdy gorzkie i bolesne, ale po to, żeby go edukować, a nie upokarzać. Dlatego np. anty PiSowskie „Ucho Prezesa” Roberta Górskiego znajdzie swoje miejsce w historii żartu politycznego obok „Balu w Operze” Tuwima czy satyr Szpotańskiego, a miejsce p. Holland to niestety galeria antypolskiej propagandy.

Marcin Wolski

albicla.com/MarcinWolski
źródło: Gazeta Polska | www.gazetapolska.pl

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Reset „Zgoda”

Film, który uzmysławia jak ówczesna władza dbała o nasze bezpieczeństwo:

zdjęcie: polskieradio24.pl

źródło: TVPINFO

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Lista kandydatów Prawa i Sprawiedliwości

Lista kandydatów Prawa i Sprawiedliwości w okręgu nr 27 w wyborach do Sejmu: 1. Stanisław Szwed – sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej, poseł sześciu kadencji. 2. Grzegorz Puda -minister Funduszy i polityki Regionalnej, poseł dwóch kadencji. 3. Przemysław Drabek – samorządowiec, poseł obecnej kadencji 4. Kazimierz Matuszny – poseł czterech kadencji , 5. Łucja Michałek – wójt Istebnej, 6. Marcela Kanafek-Lewandowska – radna Pszczyny, 7. Grzegorz Gaża – samorządowiec, poseł obecnej kadencji 8. Andrzej Kamiński- wicestarosta powiatu Bielskiego, senator. 9. Janusz Król – wicestarosta powiatu cieszyńskiego 10. Agnieszka Biegun – radna Sejmiku Województwa Śląskiego 11. Krzysztof Sitarski- były poseł (VII kadencja) 12. Łukasz Czupil – górnik, przewodniczący Związku Zawodowego Ratowników Górniczych w kopalni „Borynia” 13. Renata Michnik – radna powiatu cieszyńskiego, 14. Marzena Pietraszewska – nauczycielka, radna powiatu żywieckiego 15. Justyna Rzepecka- nauczycielka, radna w Radzie Miasta Czechowice-Dziedzice 16. Małgorzata Pindel – nauczycielka (przedstawicielka partii Republikańskiej) 17. Magdalena Szczerba – przedsiębiorca 18. Beata Białowąs – zasiadała w zarządzie województwa śląskiego Kandydat na senatora w okręgu nr 78 Jan Chrząszcz – Wicewojewoda Śląski Kandydat na senatora w okręgu nr 79 Andrzej Kalata – Starosta Powiatu Żywieckiego

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

„Akta Scholza. Sojusznik Moskwy”. Niemiecki historyk ujawnia fakty nt. młodego aktywisty przyjmowanego na salonach NRD

Niemiecki historyk Hubertus Knabe jest ekspertem ds. komunistycznych dyktatur w Europie wschodniej, ze szczególnym uwzględnieniem NRD. Jest również dyrektorem naukowym Berlin-Hohenschönhausen Memorial, muzeum i miejsca pamięci w słynnym byłym więzieniu i katowni Stasi w Berlinie. Jest związany z niemieckimi Zielonymi. Na swojej stronie przedstawił interesujące fakty dotyczące aktualnego kanclerza Niemiec z czasów kiedy ten był „młodym aktywistą”.

Ambiwalentna postawa Olafa Scholza wobec wojny na Ukrainie rodzi nie tylko wątpliwości co do rzeczywistych intencji kraju, który uważa się za tzw. „moralne imperium”, ale również niszczy pozycję Niemiec jako europejskiego przywódcy. 

Katastrofa strategii Niemiec „obłaskawiających Rosję” jest oczywiście w wielkim stopniu winą Angeli Merkel, która latami budowała wraz z Putinem sieć wzajemnych powiązań finansujących dzisiejszą agresję. Mówiło się również o budowie „wspólnej przestrzeni od Lizbony do Władywostoku”. Jednak to dopiero Olaf Scholz został skonfrontowany z rzeczywistą agresją Rosji na Ukrainę i zrobił wiele, by nie ufać jego intencjom w tym zakresie. Jest krytykowany zarówno za granicą jak i w samych Niemczech. 

Pewną odpowiedzią na pytania o jego obecną postawę są informacje, które ujawnia niemiecki historyk Hubertus Knabe. Informacje ukazującego „młodego aktywistę”, który w latach osiemdziesiątych był przyjmowany na salonach komunistycznych notabli NRD.

„Pacyfista”

– Konflikt o rozmieszczenie prawie 100 tys. rosyjskich wojsk

[właściwie ok. 200 tysięcy – przyp. red.]

na granicy z Ukrainą przypomina lata 70. ubiegłego wieku, kiedy to Związek Radziecki skierował na Europę Zachodnią setki rakiet jądrowych średniego zasięgu. NATO zdecydowało się wówczas na dozbrojenie w podobne rakiety i jednocześnie zaproponowało Kremlowi negocjacje, jednak wielu socjaldemokratów nie chciało słyszeć o militarnych przeciwdziałaniach. Tak zwana podwójna decyzja doprowadziła do masowych protestów w Republice Federalnej, ale w końcu osiągnęła swój cel: w 1987 roku Związek Radziecki zobowiązał się do ponownego wycofania nowej broni z użytku.

Jednym z liderów protestów przeciwko ówczesnej polityce NATO był Olaf Scholz. Stare zdjęcia pokazują go demonstrującego przeciwko amerykańskim rakietom w Bonn. W kwestii dozbrojenia, pisał w 1982 roku w „Zeitschrift für Sozialistische Politik und Wirtschaft”, „może być tylko zdecydowane NIE postępowych sił demokratycznych w tym kraju.”

(…)

Jeśli prawdą jest, że poglądy polityczne kształtuje się w młodym wieku, to stosunki z Rosją mogą wkrótce doprowadzić do sporych kontrowersji w niemieckim rządzie. Scholz bowiem na początku swojej kariery politycznej w konflikcie z Moskwą zajmował stanowiska zdecydowanie bliskie Kremlowi. Jak wynika z niepublikowanych dotąd dokumentów w Archiwum Federalnym, również osobiście utrzymywał bliskie kontakty z urzędnikami w NRD i ZSRR.

– pisze Knabe

Tekst jest ilustrowany liczną dokumentacją zdjęciową, np. zdjęciem Olafa Scholza na anteamerykańskiej demonstracji z 1982 roku pod hasłem „Podporządkowanie imperializmowi USA”.

Na salonach komunistycznych notabli NRD

Według opisywanych przez Knabego dokumentów Scholz po raz pierwszy spotkał się z wysoko postawionymi przedstawicielami FDJ i sowieckiego Komsomołu najpóźniej w marcu 1983 roku. Okazją do tego był nadzwyczajny federalny kongres Jusos (młodzieżówki SPD), na który zaproszono również kilka lojalnych wobec Moskwy związków młodzieżowych. „Dyskusja i podejmowanie decyzji”, według sprawozdania delegacji NRD, „udokumentowały rosnącą jedność Młodych Socjalistów w ich sprzeciwie wobec stacjonowania nowych amerykańskich rakiet średniego zasięgu”. Jednogłośnie obarczyli USA odpowiedzialnością „za niezwykle niebezpieczną eskalację sytuacji międzynarodowej”.

– We wrześniu 1983 roku Młodzi Socjaliści po raz pierwszy wzięli udział w „Międzynarodowym obozie młodzieżowym” w NRD. Imprezie, która odbyła się w Werderze koło Poczdamu, przyświecało hasło „Pokój jest naszym pierwszym prawem człowieka! Europa nie może stać się Euroshimą!” Przez sześć dni uczestnicy byli indoktrynowani wykładami funkcjonariuszy SED [enerdowska partia komunistyczna – przyp. red.], imprezami i wycieczkami. Liderem dziesięcioosobowej delegacji Juso był Scholz, który – jak relacjonował później jeden z uczestników – również wieczorem poszedł do sauny razem z „notablami FDJ” [młodzieżówka enerdowskiej partii komunistycznej – przyp. red.]

– pisze Knabe

Indoktrynacja młodych socjalistów

Dalej niemiecki historyk opisuje cały proces enerdowskiej indoktrynacji młodych zachodnioniemieckich socjalistów i jego wpływ na ich „pacyfistyczne” działania na terenie Niemiec zachodnich.

Jednym z najciekawszych elementów wydaje się być

wizyta u Egona Krenza, podówczas drugiego najważniejszego funkcjonariusza SED, później jej sekretarza generalnego.

– Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Scholz i jego towarzysze pojawili się na przejściu granicznym w Berlinie przy Friedrichstraße rano 4 stycznia 1984 roku. Przyjął ich emisariusz FDJ i zawiózł do domu gościnnego Rady Ministrów NRD. Ponieważ z góry nalegali na rozmowę nie tylko z liderem FDJ Eberhardem Aurichem, ale także z przedstawicielem Komitetu Centralnego, zostali przyjęci tego samego ranka przez Egona Krenza, drugiego najważniejszego wówczas funkcjonariusza SED. W ten sposób 25-letni Scholz trafił nie tylko do NRD-owskiego programu informacyjnego „Aktuelle Kamera”, ale także na pierwsze strony centralnego organu SED „Neues Deutschland” i organu FDJ „Junge Welt”

(…)

Według wewnętrznego raportu FDJ, Jusos zapewniał Krenza, że chce pomóc w stworzeniu „takiego klimatu w Republice Federalnej, aby niebezpieczeństwo rozmieszczenia rakiet było żywe w świadomości ludności.” Dlatego też prowadziliby aktywną kampanię na rzecz referendum przeciwko amerykańskim rakietom w dniu wyborów europejskich. Nigdzie nie ma wzmianki o krytyce radzieckich rakiet SS 20.

– pisze niemiecki historyk

– W okresie późniejszym Jusos regularnie spotykał się z urzędnikami NRD. Tylko w 1984 roku granicę wewnątrzniemiecką przekroczyło jeszcze sześć delegacji. Punktem kulminacyjnym była „wizyta powrotna” Auricha w Bonn 17 grudnia 1984 roku. W projekcie wspólnego komunikatu Jusos i FDJ zarzuciły rządowi federalnemu, że zgadzając się na rozmieszczenie amerykańskich rakiet, „przyjął na siebie ciężką współodpowiedzialność za zaostrzenie sytuacji międzynarodowej”. Wspólnie domagali się natychmiastowego zatrzymania i demontażu już istniejących systemów. Ponadto odrzucili „wszelkie rozmowy o rzekomej ‚otwartej kwestii niemieckiej'”.

Do 1988 roku liderzy Jusos i FDJ spotkali się jeszcze dziewięć razy. Scholz, który uchodził za „przywódcę frakcji” skrzydła Stamokapu

[frakcji, która uważała, że kapitalizm znaduje się w ostatniej fazie –
przyp. red.]

, był teraz także częstym gościem w NRD. We wspomnieniach lidera FDJ Auricha znajduje się na przykład zdjęcie pokazujące go we wrześniu 1987 roku w grupie funkcyjnych na Marszu Pokoju Olofa Palmego w Wittenberdze. Tam wygłosił przemówienie na wiecu pokojowym Komunistycznej Ligi Młodzieży, które było również transmitowane przez radio NRD. Według Auricha „w ścisłej współpracy z młodymi socjalistami” zorganizowano również „Międzynarodowe Młodzieżowe Seminarium Pokojowe”, które kilka miesięcy wcześniej otworzył przywódca SED Erich Honecker i które przez wiele dni świętowano w NRD-owskich mediach. Kilka razy w roku Jusos i FDJ organizowały również wspólne seminaria, a grupa robocza obu organizacji regularnie omawiała kwestie związane z bronią.

Sojusznicy Moskwy

W opisywanej przez niemieckiego historyka niejawnej analizie Centralnej Rady FDJ funkcjonariusze dokonali bilansu w 1988 roku, w której opisali jak udało im się nakłonić Jusos do udziału w inicjatywach pokojowych, które przyciągnęły dużą uwagę międzynarodową. „Jusos stali się partnerami FDJ w walce o pokój. Między innymi „aktywny udział Jusos w realizacji XII. Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów 1985 w Moskwie.”. W dokumencie podkreślono gotowość Jusos do współpracy z lojalnymi wobec Moskwy organizacjami młodzieżowymi także na szczeblu międzynarodowym. – „Należy wywierać wpływ na Jusos w taki sposób, aby zakotwiczyć i stabilnie reprezentować propozycje pokojowe Związku Radzieckiego, NRD i innych państw socjalistycznych, które popierają, na swoim obszarze sojuszniczym w FRG i w Międzynarodowym Związku Młodzieży Socjalistycznej.”.

W wewnętrznych dokumentach FDJ można również przeczytać, że jako wspólny zestaw ideałów postrzegali oni również poszukiwanie wspólnych wrogów w „w kompleksie militarno-przemysłowym USA”.

„Konstruktywnie” rozwijającą się współpracę przerwał dopiero upadek komunizmu.

[Z całością materiału można się zapoznać TUTAJ]

źródło: tysol.pl

zdjęcie:

Sojusznicy Moskwy

W opisywanej przez niemieckiego historyka niejawnej analizie Centralnej Rady FDJ funkcjonariusze dokonali bilansu w 1988 roku, w której opisali jak udało im się nakłonić Jusos do udziału w inicjatywach pokojowych, które przyciągnęły dużą uwagę międzynarodową. „Jusos stali się partnerami FDJ w walce o pokój. Między innymi „aktywny udział Jusos w realizacji XII. Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów 1985 w Moskwie.”. W dokumencie podkreślono gotowość Jusos do współpracy z lojalnymi wobec Moskwy organizacjami młodzieżowymi także na szczeblu międzynarodowym. – „Należy wywierać wpływ na Jusos w taki sposób, aby zakotwiczyć i stabilnie reprezentować propozycje pokojowe Związku Radzieckiego, NRD i innych państw socjalistycznych, które popierają, na swoim obszarze sojuszniczym w FRG i w Międzynarodowym Związku Młodzieży Socjalistycznej.”.

W wewnętrznych dokumentach FDJ można również przeczytać, że jako wspólny zestaw ideałów postrzegali oni również poszukiwanie wspólnych wrogów w „w kompleksie militarno-przemysłowym USA”.

„Konstruktywnie” rozwijającą się współpracę przerwał dopiero upadek komunizmu.

[Z całością materiału można się zapoznać TUTAJ]

zdjęcie: Hubertus Knabe

źródło: tysol.pl

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Related Sites