Archive | Naszym zdaniem

„Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ją za was inni i źle”. MJP.

Prawie rok temu do Rady Miejskiej w Żywcu trafiło pismo od Związku Strzeleckiego w sprawie tablicy zamieszczonej na elewacji budynku mieszczącego się na skrzyżowaniu ulicy Komorowskich z ulicą PCK.  Na tej tablicy widnieje napis:  „W tym miejscu w dniu 16 III 1932r.  policja sanacyjna zaatakowała uczestników manifestacji robotniczej. Od kul policji zginęło 5 robotników wielu odniosło rany”. Tablicę wbudowano 16. III. 1962 r. Z tą treścią nie mógł się zgodzić Dowódca Strzeleckiego Obwodu Piechoty Górskiej  st. sierż. ZS Maurycy Rodak. Twierdzi on, że przedstawianie policjantów jako oprawców strzelających do manifestantów jest niemożliwym do zaakceptowania kłamstwem historycznym. –„W Polsce nie było żadnej „sanacyjnej” policji, tylko była Policja Państwowa. Jej funkcjonariuszy cechowały najwyższe wartości moralne i szczera służba Ojczyźnie. Wielu z nich przypłaciło tę służbę życiem w Katyniu i innych miejscach kaźni, zgotowanych im przez komunistycznych zbrodniarzy. Manifestacja, która odbyła się 16 marca 1932 roku w Żywcu wpisywała się w strajk generalny, zwołany z inspiracji środowisk socjalistycznych i komunistycznych. Manifestanci podburzani przez lokalnych komunistów od początku nie przedstawiali pokojowych zamiarów. Celem protestujących było wtargnięcie do budynku starostwa. Kiedy Policja Państwowa zagrodziła im przejście, oraz wezwała do rozejścia się – tłum zareagował agresywnie. Policjanci oddali salwę ostrzegawczą w powietrze. W odpowiedzi zostali obrzucani przez manifestantów kamieniami – trzech policjantów odniosło rany. Kolejna salwa została więc skierowana w stronę napierającego tłumu, skutkiem czego jeden z demonstrantów został zastrzelony, a czterech rannych. Wyolbrzymione i fałszywe dane na temat wydarzeń z Żywca rozpoczęła podawać antypolsko nastawiona  agencja Telegraphe Union, której właścicielem był nazista Alfred Hugenberg. Tę antypolską propagandę szybko podchwycili polscy i zagraniczni komuniści, którym zależało na zdyskredytowaniu polskiego rządu”. Pan Rodak twierdzi, iż tablica w obecnej formie nie pomaga w odkłamywaniu polskiej historii i w jego opinii należy ją usunąć lub zmienić.

Co roku 1 maja odbywają się uroczystości na płycie rynku żywieckim w której uczestniczą przedstawiciele Rady Miasta w raz z burmistrzem, Powiatu ze starostą. Organizatorem uroczystości jest Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD). Czy organizatorzy oraz jej uczestnicy nie wiedzą jaki był naprawdę przebieg zdarzeń z owego marca 1932 roku? 

Napisano wNaszym zdaniem2 komentarze

JADWIGA CHMIELOWSKA POTRZEBUJE POMOCY

 

Okazuje się, że sprawa procesu, wytoczonego Jadwidze Chmielowskiej byłego prezesa Radia Katowice Wojciecha Poczachowskiego ma swój ciąg dalszy. Dziennikarka została zwolniona z pracy na sześć miesięcy przed przejściem na emeryturę. W jej obronie powstała już petycja, pod którą podpisali się działacze opozycji antykomunistycznej w czasach PRL.

– Po serii pogróżek esemesami, spełnianych kolejno w realu (zwolnienie z funkcji w Radzie Nadzorczej pewnej spółki), najpierw ZUS zawiesił jej wypłacanie zasiłku przedrentowego – co udało się wycofać po sprawdzeniu bezpodstawności zarzutów – a teraz zwolniono ją z pracy. Na sześć miesięcy przed przejściem na emeryturę, ku kompletnemu zaskoczeniu kolegów – relacjonuje rozwój wydarzeń Teresa Bochwic.

Jak pisaliśmy na łamach portalu niezalezna.pl Jadwiga Chmielowska, publicystka „Gazety Polskiej Codziennie” została pozwana przez byłego prezesa Radia Katowice Wojciecha Poczachowskiego nie tylko w procesie cywilnym o naruszenie dóbr, ale także w procesie karnym z osławionego art. 212 za napisane teksty sprzed kilku lat. Poza współpracą z „GPC” Jadwiga Chmielowska jest także członkiem Zarządu Stowarzyszenia Solidarni2010, skarbnikiem Zarządu Głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Prezesem Ruchu Edukacji Narodowej i członkiem prezydium Kongresu Mediów Niezależnych.

– Jak niegdyś Anna Walentynowicz, tak dziś Jadwiga Chmielowska potrzebuje naszego wsparcia. Wszystkich, którym bliskie jest poczucie przyzwoitości i sprawiedliwości wzywamy do zamanifestowania poparcia i przyłączenia się do żądań przywrócenia do pracy Jadwigi Chmielowskiej, niegodziwie i bezdusznie zwolnionej z pracy na chwilę przed emeryturą. Pamiętając jej niezłomność i zasługi dla Wolnej Polski uważamy, że zasłużyła sobie na inny sposób pożegnania się z aktywnością zawodową. Jeżeli dziś nie upomnimy się za Nią, jutro nas może spotkać to samo. Domagamy się natychmiastowego przywrócenia do pracy Jadwigi Chmielowskiej – czytamy w petycji ws. przywrócenia do pracy Jadwigi Chmielowskiej wystosowanej przez działaczy opozycji antykomunistycznej z czasów PRL oraz obywateli III RP.

Petycja do Gabriela Lenartowicz – Prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach:

My, byli i obecni działacze Solidarności oraz wszystkich ruchów niepodległościowych oraz opozycji antykomunistycznej, a także obywatele III RP protestujemy ws. zwolnienia z pracy Jadwigi Chmielowskiej, nie zgadzamy się z niegodziwością pracodawcy.

My niżej podpisani domagamy się natychmiastowego przywrócenia do pracy Jadwigi Chmielowskiej, zwolnionej na 7 miesięcy przed emeryturą.

Pytamy:
Jak Pani nie wstyd Pani Prezes zwalniać kobietę w okresie ochronnym?

Czy Pani wie?
Jadwiga Chmielowska, to żywa legenda NSZZ Solidarność oraz Solidarności Walczącej! To, czego dokonała dla Polski Chmielowska jest godne najwyższego szacunku i wielkiej wdzięczności!
Nie pozwalamy na to…

Aby urzędnicy Pani Prezes Gabrieli Lenartowicz, zamiast okazać minimum szacunku osobie odznaczonej przez śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego- Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski- wyrzucili na bruk Jadwigę Chmielowską, która ponadto posiada Krzyż Semper Fidelis, order za Zasługi dla Litwy i inne odznaczenia.

Czy tak należy traktować kobietę, która całe swoje dorosłe życie poświęciła dla innych?
Warto przypomnieć, że list gończy który wydała soldateska Jaruzelskiego i Kiszczaka w stanie wojennym dla ścigania Jadwigi Chmielowskiej za działalność antykomunistyczną, został odwołany przez Prokuraturę dopiero 1 sierpnia 1990 roku!

Nasuwa się tylko jedna ocena: hańba dla tych wszystkich, którzy uczestniczyli pośrednio lub bezpośrednio w zwolnieniu z pracy tak wspaniałej Polki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach!

źródło: Gazeta Polska

Napisano wNaszym zdaniemKomentarzy (0)

RUCH SA OGRANICZA ILOŚĆ EGZEMPLARZY GAZETY POLSKIEJ!

Ruch SA atakuje. Dziennikarze „Do Rzeczy” i „W Sieci” solidarni z „Gazetą Polską”. Tak tytułuje dzisiaj  „niezależna.pl”. Dziennikarze innych wolnych mediów jak Cezary Gmyz i Jerzy Jachowicz solidaryzują się z „Gazetą Polską” przeciwko decyzji szefa „Ruchu” Igora Chalupca,

który zażądał, by zmniejszyć nakład „Gazety Polskiej” do połowy.” „ Przeciwko tym działaniom protestują również obrońcy praw człowieka z całego świata. Ruch wypowiedział otwartą wojnę wszystkim mediom z naszej grupy – tak skomentował Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, pismo, jakie otrzymał ze spółki Ruch S.A. Dominująca pozycja „Ruchu” powoduje, że może on stosować metody de facto cenzorskie. (…) To, że powołuje się na swój interes ekonomiczny, nie do końca mnie przekonuje. Powinniśmy głośno krzyczeć, również my, dziennikarze z innych mediów niezależnych, żeby takich praktyk nie można było stosować. Nawet to złe prawo prasowe ze stanu wojennego zakazuje takich metod podkreślił dziennikarz „Do Rzeczy”. – Długo się borykaliśmy w telewizji Republika z wejściem na kolejne platformy cyfrowe, bo byliśmy blokowani – przypomniał Gmyz. Dziennikarz śledczy tygodnika „W Sieci” Jerzy Jachowicz nie ma złudzeń co do przyczyn działania Ruchu SA. – Jestem przekonany, że bez impulsu politycznego, jaki otrzymał szef „Ruchu”, pan Igor Chalupec nie podjąłby takiego ruchu – powiedział Jachowicz. – To jest absolutne, świadome działanie polityczne – podkreśla.
Termin ultimatum „Ruchu” zbiega się z terminem wyborów do europarlamentu. W tym czasie większość partii planuje przedstawić ostateczny kształt list wyborczych do Parlamentu Europejskiego.  http://niezalezna.pl/52881-ruch-sa-atakuje-dziennikarze-do-rzeczy-i-w-sieci-solidarni-z-gazeta-polska

Czy Platforma Obywatelska potrafi tylko wygrywać wybory posługując się metodą faulowania?

źródło: niezależna.pl

foto: flickr.com/photos/houtlust, ruch.com.pl

Napisano wNaszym zdaniemKomentarzy (1)

Czym tak na serio jest WOŚP?!

Wielka Orkiestra Świątecznej Promocji – to jest bardziej adekwatna nazwa dla przedsięwzięcia, które na wiele dni stawiało na nogi cały kraj. I są wszyscy niezbędni do głoszenia kłamstwa – profesorowie, gazety, są ideały – pomoc dzieciom i ludziom starszym – i jest wreszcie bohater prasowy, nieomal święty Jerzy, bohater akcji wspierania firm, produkujących sprzęt medyczny.

I jest kłamstwo, że ta rozdęta do granic medialna akcja służy chorym dzieciom albo też potrzebującym opieki ludziom starszym.

Sprzęt medyczny jest pacjentom bardzo potrzebny. Człowiek chory idzie do lekarza, czasem do szpitala, w nadziei, że będzie leczony w sposób profesjonalny, zgodny z zasadami współczesnej medycznej sztuki. Na to przecież każdy z nas płaci podatki i na to płaci składki zdrowotne dla Narodowego Funduszu zdrowia.

I nagle okazuje się, że mamy szpitale, ale puste, bo nie ma w nich sprzętu, przy pomocy którego można leczyć ludzi. I wtedy, niczym święty Jerzy walczący ze smokiem, pojawia się inny Jerzy, który walczy o sprzęt medyczny dla służby zdrowia.

Niech sobie walczy, niech kupuje te drogocenne sprzęty ratujące życie, ale powiedzmy wprost – to jest pomoc nie dla chorych dzieci czy innych pacjentów. Szpitalne łózko, szpitalny tomograf lub rezonans, to nie jest żadna łaska. To jest prawo, które w Polsce, które w Europie XXI wieku wszystkim się należy.

Wielka orkiestra Świątecznej Pomocy angażuje wielkie siły i środki. Publiczna telewizja, publiczne radio, wielkie imprezy w dziesiątkach miast – to wszystko kosztuje ogromne be miliony. Rodzi się pytanie -czy te pieniądze, które budżet państwa inwestuje w Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, nie są przypadkiem większe od pieniędzy, które ta orkiestra daje. Może lepiej byłoby, , gdyby państwo polskie zamiast wspierania medialnej orkiestry, po prostu kupiłoby dla szpitali te sprzęty medyczne, których brakuje?

Zakupy leków oraz sprzętu medycznego to zawsze był w Polsce problem podszyty korupcją. Byłem kiedyś prezesem NIK i pamiętam wiele kontroli, w których wychodziły na jaw rozmaite afery, polegające na tym, że sprzęt medyczny kupowany był dla szpitali z naruszeniem wszelkich procedur. Zdarzały się zakupy wielokrotnie przepłacone, albo też zupełnie zbędne.

Pamiętam jedną z kontroli, która wykazała, że nabyty za grube miliony sprzęt medyczny, w tym bardzo poszukiwany tomograf komputerowy, leżał w piwnicy, bo nie było go gdzie wstawić.

I zastanawia mnie najbardziej to – dlaczego ten nieomal święty Jerzy zawsze zbiera na sprzęt?

Tyle jest różnych potrzeb, tyle jest biedy, ludzkich nieszczęść, a orkiestra zawsze gra na rzecz zakupów sprzętu medycznego. Przypadek to, czy układ z producentami sprzętu medycznego?

PYTANIE ZASADNICZE: DLACZEGO CHOCIAŻBY W JEDNYM KRAJU EUROPY ZACHODNIEJ NIE PRZEPROWADZA SIĘ AKCJI PODOBNEJ DO WOŚP?!

(źródło: portal wpolityce) tekst Janusza Wojciechowskiego.

Napisano wNaszym zdaniemKomentarzy (1)

„Nikt z szykanowanych dziennikarzy nie powinien czuć, że jest sam, gdy zaczynają się kłopoty – bo ośmielił się napisać prawdę”

Ich nazwiska są znane jedynie wąskiej grupie czytelników. Nie przewijają się w prasie centralnej. Nie mogą liczyć, że w razie kłopotów, będzie o nich wiedzieć cała Polska. Dziennikarze prasy lokalnej – to oni informują mieszkańców o istotnych dla nich sprawach. Próbują patrzeć na ręce władzy. Lokalny establishment ich nie lubi.

Próbuje wpływać na zawartość tekstową obiecując reklamy i różne czasem najdziwniejsze formy wsparcia. W ubożejącym społeczeństwie, w którym właściwie brak jest klasy średniej, nie można liczyć na masową sprzedaż gazet. Z mediami samorządowymi różnie bywa. Są też i takie nieliczne, którym mądra władza lokalna daje wolność. Gdyż zależy jej na tym, aby dziennikarze tropili nieprawidłowości. Można wtedy szybko je usuwać. W większości przypadków tam, gdzie wójt czy burmistrz rządzi latami niepodzielnie, media lokalne są niestety na usługach władzy.

Zdarzają się też dziennikarze przekupni, którzy za odpowiednie wynagrodzenie nie tylko coś w odpowiednim momencie ujawniają czy utajniają, ale też zwyczajnie pomawiają, sugerując to i owo. Bardzo często jednak dziennikarze są zwyczajnie manipulowani. Nie sprawdzają w wielu źródłach informacji. Narażają się w ten sposób na wielkie kłopoty. Coraz częściej zwracają się do SDP z prośbą o szkolenia.

Największym zaufaniem i uznaniem cieszą się lokalne media niezależne. Pomimo kłopotów z władzą trwają na posterunku. Co pewien czas przebija się informacja, a to o podsłuchach w redakcji, a to o groźbach karalnych.

Od czasu kiedy dotarła w teren informacja o działaniach SDP w ramach grantu szwajcarskiego wspierania mediów lokalnych, mój telefon rozdzwonił się nie tylko w ramach pełnionych dyżurów. Wielu naczelnych chce się ze mną spotkać. Jeżdżę po kraju. Są też środowiska dziennikarzy obywatelskich, którzy postanowili wydawać lokalne gazety albo przynajmniej założyć portal. Widać więc jak bardzo potrzebna jest komunikacja społeczna.

Niedawno ruszył portal pogotowiedziennikarskie.pl Udostępnia on swoje łamy na przedruki ważnych artykułów z prasy lokalnej i regionalnej. Pozwala tym samym na przebicie się z ważną informacją poza wąskie środowisko.

Dzięki „grantowi” możliwa jest też większa pomoc prawna. Mogą być też przeprowadzane szkolenia dla dziennikarzy.

Nikt z szykanowanych dziennikarzy nie powinien czuć, że jest sam, gdy zaczynają się kłopoty – bo ośmielił się napisać prawdę.

Felieton ukazał się na portalu SDP.pl

Autor felietonu: Jadwiga Chmielowska*

*Jadwiga Chmielowska, działaczka opozycji niepodległościowej, Członek Zarządu Regionu Śląsko -Dąbrowskiego „Solidarności” w latach 1980-81, jedna z przywódców podziemia solidarnościowego, ścigana od 13 grudnia 1981 do sierpnia 1990r listem gończym. Z wykształcenia mgr inż. elektronik, dziennikarz. Była dziennikarka TVP a obecnie publicystka, Skarbnik Zarządu Głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, v-ce przewodnicząca Federacji Mediów Niezależnych i Przewodnicząca Ruchu Edukacji Narodowej. Mieszka na Śląsku.

 

Napisano wNaszym zdaniem5 komentarzy

Budowa mostu przełożona

20 listopada odbyło się spotkanie naszego Burmistrza pana Antoniego Szlagora z władzami firmy Rubau. Spotkanie dotyczyło planów realizacji budowy mostu na rzece Sole. Więcej na ten temat można przeczytać na stronie: http://zywiecczyzna24.net/news.php?id=623-Budowa-mostu-przelozona-na-przyszly-rok

Mnie osobiście zainteresował komentarz pana Burmistrza Antoniego Szlagora odnośnie akcji informacyjnej dotyczącej przebudowy mostu. Za powyższym artykułem:
„…Równocześnie dementuję wszystkie krążące plotki, że firma Rubau wycofała się z placu budowy. Być może są one rozsiewane celem dezorganizacji zaplanowanych prac. To samo dotyczy zbierania podpisów i rozdawania ulotek przez niektórych członków Klubu Gazety Polskiej z Żywca, odnoszących się do nierealnej ze względów technicznych i ekonomicznych koncepcji budowy mostu. Bez względu na niedorzeczność wspomnianej koncepcji, samo proponowanie zmiany sposobu realizacji inwestycji – w sytuacji, gdy wykonawca znajduje się na placu budowy – świadczy o całkowitym braku wiedzy na temat aspektów prawnych, ekonomicznych oraz technicznych związanych z realizacją takich inwestycji…”

I nic by w tej wypowiedzi nie było złego, gdyby nie fakt iż zarówno owe techniczne jak i ekonomiczne aspekty znane są tylko nielicznej garstce wybrańców. A zatem cała ta sprawa, owiana niestety mgiełką tajemnicy ani niczego nie potwierdza ani niczego nie dementuje. Prosimy zatem aby tutaj na łamach naszego – jeszcze nie portalu, lub gdziekolwiek indziej,  wyjaśniono zarówno nam jak i pozostałym mieszkańcom Żywiecczyzny jak to jest z tą niedorzecznością i nierealnością – jak to wygląda od strony niemożności przeprowadzenia takiej inwestycji, czy też od strony porównania kosztów obu alternatywnych sposobów budowy mostu.

Dzięki temu będzie wszystkim łatwiej o stanowisko w tej sprawie, a i zapewne państwo z Klubu Gazety Polskiej, odpowiedzialni za całe zamieszanie, poczują się usatysfakcjonowani, kiedy okaże się że ich alternatywa jest całkowicie nieopłacalna.

I tu niestety nie potrafię sie powstrzymać. Pomimo powyższej wypowiedzi pana Burmistrza, która z pozoru brzmi przekonująco, nasuwa mi się pytanie. Skoro w Żywcu, budowa równoległego mostu obok istniejącego jest nieopłacalna ekonomicznie, niedorzeczna oraz nierealna ze względów technicznych, to jak sobie w takim razie z tym radzono w innych miastach europejskich? Czyżby ich ekonomiści i inżynierowie byli po prostu niedouczeni?

 

 

 

Napisano wNaszym zdaniem10 komentarzy

Co mnie wkurza…

Poproszono mnie o pomoc we współtworzeniu niniejszego portalu. Zgodziłem się, ponieważ mam pewne doświadczenie w prowadzeniu tytułów prasowych, a ponadto jako od już dłuższego czasu – mieszkaniec Żywca – obserwuję to co się w nim dzieje i nie do końca jestem zachwycony tym co widzę. Ponieważ jestem osobą nie tylko bezpartyjną, ale wręcz antypartyjną, a do tego kimś kto nie ma nawet czegoś takiego jak sympatie lub antypatie polityczne – uznałem – że jako osoba bezstronna, a do tego taka, która chciałaby coś zmienić mogę się przydać. Chciałbym tu dodać, że pomimo faktu, iż nie jestem rodowitym „putoszem” to uważam to miasto za swoje, oraz że zdarza się – coraz częściej niestety – że moje obserwacje codzienności w naszym mieście wywołują u mnie raczej zmartwienie niż euforię.

Oczywiście tu może pojawić się pytanie dlaczego – do którego postaram się wrócić później, jednak w chwili obecnej chciałbym się przez chwilę skupić na tym co w Żywcu jest warte tego, aby to chwalić. A jest tego niemało. Nasze miasto to potencjalnie świetny ośrodek turystyczny – takim je pamiętam, kiedy byłem tu po raz pierwszy przed 15 laty. Nasze miasto to ciekawe geograficznie, historycznie i etnograficznie miejsce, do którego bez jakichś ogromnych nakładów finansowych można by ściągać turystów nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. I tak się dzieje w coraz większym stopniu. Nasze miasto to miejsce w którym po prostu dobrze się żyje… Nasze miasto to browar, kwaśnica, męskie granie, park… Nasze miasto to górale z ich fantazją, niefrasobliwością i pracowitością. Nasze miasto jest fajne…

Czy jednak na pewno?

Ot pierwszy z brzegu przykład – idzie zima – rusza sezon grzewczy. Konia z rzędem temu kto wychodząc na ulicę nie czuje smrodu. Smród w naszym mieście towarzyszy każdemu ochłodzeniu – a że żyjemy w kotlinie, smród ów zbiera się i kotłuje nad naszym miastem. Wystarczy w zimie w pogodny dzień wyjść na Grojec i zaobserwować jak pięknie widać chmurę spalin nad Żywcem, która nie tylko ogranicza widoczność, ale też niewątpliwie wpływa niekorzystnie na zdrowie mieszkańców.

Co mnie wkurza? Nie tylko ów smród, czy smog, wkurza mnie fakt, że niewiele się z tym robi… Albo przynajmniej ani mnie anie większość mieszkańców nie informuje się otym aby coś konkretnego w tym temacie się robiło. Zwłaszcza, że ten stan rzeczy to nie nowość – a raczej relikt z czasów epoki minionej.  Nie znam możliwości, nie znam procedur, jednak wydaje mi się, że wobec obecnego parcia w Unii na ekologię, nie byłoby przeszkodą nie do przeskoczenia powalczenie o dotację na czysty opał dla mieszkańców, których na takowy po prostu nie stać.

Kolejny przykład – sprawa mostu – ludzie z własnych skromnych funduszy próbują poinformować społeczeństwo o innych możliwościach, a w zamian – … a w zamian jak zostałem poinformowany, są zmuszeni do przeniesienia działań informacyjnych pod karami administracyjnymi…

To mnie wkurza.

Dla każdego obserwatora z zewnątrz widać, że miasto, które jeszcze kilkanaście lat temu było – takie przynajmniej odnoszę wrażenie – bogate, a przede wszystkim znane w kraju choćby z naszego piwa – staje się już tylko miejscem, z którego owo piwo pochodzi, miejscem do którego coraz mniej warto jechać, zwiedzać i – nomen omen – zostawiać w nim swoje pieniądze.

Co dalej? Kiedy przed kilkunastoma laty po raz pierwszy odwiedziłem Żywiec – nie mogłem się napatrzeć na mnogość prywatych – mniejszych i większych firm. W województwie dolnośląskim – z którego pochodzę – stan „świadomości samozatrudnienia” był daleko w tyle za taką samą świadomością u żywieckich „górali”. A teraz… smutno patrzeć na kolejne lokale z białą kartką wydrukowaną na taniej drukarce, która przy głównej trajektorii handlowej naszego miasta przyklejona na szybie – niedumnie głosi „do wynajęcia”.

Rozumiem kryzys i uwarunkowania ekonomiczne… Jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Żywiec umiera szybciej niż inne miasta, że w żywieckich lokalach jest coraz mniej gości, nie tylko turystów, ale też mieszkańców, że w żywieckich sklepach raczej się ogląda niż kupuje, że firmy coraz częściej ogłaszają upadłość. I że może zamiast prowadzić wszelkiego rodzaju gry polityczne, nasi dycydenci powinni zająć się tworzeniem przyszłości dla Żywca, mniej na uwadze mając przyszłość dla siebie. Bo jeśli obecny trend się utrzyma – wkrótce nie będzie ludzi, którzy mogliby owych dycydentów wybierać  a tym bardziej ich utrzymywać. I ów brak świadomości co się naprawdę dzieje strasznie mnie

wkurza i nie przestanie…

Podobnie jak fakt, że wszyscy widzą co się dzieje – młodzież uciekającą do dużych miast, starsze osoby, które z trudem wysupłują 12 złotych na swoją miesięczną porcję lekarstw, dzieci, które nie zawsze stać na trampki na wf i czy ich rodziców, którzy często mają dylemat: kurtka na zimę czy podręczniki, a tak niewielu stara się coś z tym zrobić.

Żywieckie firmy padają, bezrobocie rośnie, rozwarstwienie dochodów jest coraz wyraźniejsze…

Czy wobec potencjału naszego miasta i faktów – naprawdę tak trudno jest stworzyć miejsca pracy? Może specjalną strefę ekonomiczną, może centrum rekreacji dla całej Polski, może jeszcze coś innego? Góralom pomysłów nie brakuje – to wiemy… Ale trudno im działać w takich a nie innych okolicznościach i uwarunkowaniach społeczno politycznych…

I to mnie naprawdę wkurza!

Napisano wNaszym zdaniemKomentarzy (1)