Archive | Ogólnie

„Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie.


Zachęcamy do poznania bliżej Patrona Polski świętego Andrzeja Boboli, który sam prosi aby modlić się do niego i wstawiać za jego przyczyną za ojczyznę. Bardzo ciekawy wywiad z ks. prałatem Józefem Niżnikiem, który publicznie mówi, że w 1987 r. św. Andrzej Bobola mu się objawił w Strachocinie i powiedział „Na zadane pytanie kim jest i czego chce, odpowiedział – jestem św. Andrzej Bobola, zacznijcie mnie czcić”.

„Chcemy zaprosić wszystkich do modlitwy za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli wobec obecnych zagrożeń, kiedy całej Europie grozi głód – wskazuje ks. Dominik Chmielewski. Dziś rozpoczyna się nowenna za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli w intencji Ojczyzny i zachowania jej od klęski głodu. Inicjatorem modlitwy jest wspólnota Wojowników Maryi. – Chcemy zaprosić wszystkich do modlitwy za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli wobec obecnych zagrożeń, kiedy całej Europie grozi głód – powiedział Redakcji Informacyjnej Radia Maryja ks. Dominik Chmielewski SDB, założyciel i duszpasterz wspólnoty Wojowników Maryi. Modlitewne wydarzenie jest jednocześnie przygotowaniem do obchodów setnej rocznicy wywiezienia trumny z relikwiami Andrzeja Boboli przez bolszewików z Połocka do Moskwy.”

źródło: pch24tv, Nasz Dziennik – https://naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/258774,dzis-rozpoczecie-nowenny.html

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Prof. Romuald Szeremietiew: Kto i dlaczego nie chciał Kraba?

Amerykanie podają, że przeprowadzono ćwiczenia udanego zestrzelania pociskiem z armato-haubicy M109 Paladin 155 mm rakiety manewrującej. Otwiera to z punktu widzenia naszych potrzeb obronnych nowe możliwości wykorzystania takiej artylerii na współczesnym polu walki.

Nieskromnie powiem: kiedy wprowadzałem armato-haubicę Krab w 2000 r. podnosząc potrzebę uzbrojenia WP w takie działa, a byłem z tego powodu bardzo krytykowany, miałem rację. „Krab” może nam przydać się bardziej, niż nawet przedtem sądzono.

Pisałem 17 listopada 2016:

MON kupuje „działo Szeremietiewa”

Czytam w „Dzienniku” że w MON postanowiono o zakupie Krabów. W tekście na ten temat wspomniano historię działa: „Decyzje o produkcji i zakupie tego sprzętu podpisano w… 1999 r. – 18 lat temu”. Pada przy tym moje nazwisko. I dalej: „Po dwóch latach dostarczono pierwsze prototypy.” Byłem wtedy sekretarzem stanu w MON odpowiedzialnym za techniczną modernizację armii. Byłem też pewien, że wkrótce Kraby znajdą się na uzbrojeniu WP; pierwszy dywizjon w 2005 r., a do 2012 r. kolejne cztery dywizjony. Tak myślałem w 2001 roku. Ale „coś” się stało – gazeta podaje: „wojsku i politykom (po zmianie rządu) Kraby się odwidziały i tak naprawdę przez pięć lat przy projekcie niewiele się działo”. Naprawdę trwało to dłużej – siedem lat.

Mięliśmy dwa prototypy najnowocześniejszego na świecie działa które pomyślnie przeszły sprawdziany i nagle komuś ważnemu w MON odwidziało się??? W sytuacji, gdy także dziś można przeczytać: „Według opinii wielu ekspertów Krab jest obecnie najlepszą samobieżną armato-haubicą na świecie”. Jeśli jest obecnie „najlepsza”, to tym bardziej była wtedy, kilkanaście lat wcześniej.

W gazecie wstrzemięźliwie opisano przypadki z Krabem. Tymczasem w tej sprawie nikomu nic nie „odwidziało się” tylko w lipcu 2001 r. zostałem wyrzucony z MON (bardzo o to starał się minister obrony Bronisław Komorowski) pod zarzutem tolerowania korupcji (w tym wielką rolę odegrało WSI nadzorowane przez Komorowskiego). Samobieżna armato-haubica 155 mm Krab była nazywana „działem Szeremietiewa” z racji mojego zaangażowania w ten program, przeprowadzenia przetargu i wspierania prac konstrukcyjnych w Hucie Stalowa Wola. Kiedy więc ja okazałem się w MON trefnym, to „moje” działo też. Rożne mądrale w sejmie, MON i rozliczni eksperci w mediach wypowiadali się, że to działo jest wojsku niepotrzebne, program powstał w wyniku mojego nacisku, a wydane na licencję i dwa prototypy działa pieniądze to „marnotrawstwo”.

W miarę jak trwało postępowanie karne w mojej sprawie stawało się jasne, że byłem niewinny i program uzbrojenia wojska w artylerię 155 mm wracał do łask. W maju 2008 r. MON podpisało z HSW umowę na wystawienie do 2011 r. dywizjonu Krabów. Nic z tego nie wyszło.. Dopiero w sierpniu 2015 r. pojawiła się realna szansa wdrożenia produkcji dział. Jeśli teraz MON spręży się i podpisze z HSW umowę, to wreszcie wojsko zacznie dostawać Kraby. Na zawarcie kontraktu zostało niecałe półtora miesiąca – mam nadzieję, że MON zdąży.

Krab dysponuje działem kalibru 155 mm, jest w stanie trafiać w cel oddalony o 40 km z dokładnością do kilku – kilkunastu metrów. Armato-haubicę Krab można śmiało zaliczyć do jednych z najlepszych rozwiązań tego typu na świecie. W planach było utworzenie pięciu dywizjonów po 24 działa każdy. To naprawdę potężna siła uderzeniowa.

Artykuł w „Dzienniku” zatytułowano: „Polskie wojsko kupuje Kraby. I wyciąga wnioski z wojny w Donbasie”. Nie czekaliśmy na „doświadczenia” z Donbasu i wnioski o potrzebie artylerii 155 mm dla obrony Polski wyciągnęliśmy dwadzieścia lat wcześniej. Niestety później, ci co decydowali o uzbrojeniu armii nie chcieli kupować Krabów.

Żałuję bardzo, że nie ma wśród żywych wybitnego konstruktora uzbrojenia inż. Józefa Kwiatkowskiego, który zmarł w 2012 r. Wspominając przyjaciela powiedziałem na pogrzebie: „W czasie mojej pracy w MON wiele razy korzystałem z Jego wiedzy i doświadczenia. Było to szczególnie pomocne, gdy podejmowaliśmy decyzje o programie samobieżnej armato-haubicy 155 mm „Krab”. W jednym z artykułów napisano, że było to „działo Szeremietiewa”. Dla mnie „Krab” był zawsze działem inżyniera Kwiatkowskiego. To dzięki Niemu powstała ta broń, a także wiele innych typów uzbrojenia, wytwarzanych przez HSW”.

Pamiętam, że kiedy wreszcie MON odwiesił program armato-haubicy i zamówił pierwsze egzemplarze „Kraba” w HSW Józef zadzwonił do mnie z tą wiadomością. – Widzisz, wygrałeś – mówił.

Tak w końcu wygraliśmy, On i ja.

Źródło: Tysol.pl

Zdjęcie: Jarosław Roland Kruk / Wikipedia, licence: CC-BY-SA-3.0

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Gwóźdź w zupie

Na scenie teatru politycznego bez zmian. Gwoździem programu jest niezmiennie wojna na Ukrainie. Może by zatem warto pochylić się nad kondycją teatru tradycyjnego.


Dawno temu, kiedy jeszcze cyganie zwali się cyganami, jeden z nich brylował na jarmarkach. Pokazywał „sztuczkę” jak z gwoździa można ugotować zupę. Do kociołka zawieszonego nad ogniskiem wlewał wodę, wrzucał gwóźdź i pytał co jeszcze w zupie powinno się znajdować. Ludziska podpowiadali, a przekupnie, chętnie lub mniej chętnie dorzucali produkty, które w zupie znaleźć się powinny. O dziwo, zupa z gwoździa wychodziła cyganowi smakowita.


Ta anegdotka przypomniała mi się po obejrzeniu spektaklu Teatru Telewizji Polskiej zatytułowanego „Walizka”, który zmusił mnie do zmiany zdania na temat tego, co jest niezbędne, aby powstało dobre przedstawienie. Dawniej uważałam, że bez dobrego scenariusza, najlepszy nawet aktor nie stworzy interesującej kreacji. Byłam w mylnym błędzie, jak mawia nasz nobilitowany TW Bolek. W kółko powtarzanie kilku banałów było tym gwoździem, który posłużył twórcom spektaklu do ugotowania całkiem strawnej zupy, składającej się ze wszystkiego dobrego, poza samym scenariuszem. Ale czy rzeczywiście słowo przestało być dla teatru ważne?


Lenin najwyżej cenił sobie film, jako przekaz propagandy i pod tym względem, o dziwo, nic się nie zmieniło. Ale czy rzeczywiście nic? Produkcja filmu bardzo potaniała. Nie trzeba być milionerem, żeby film wyprodukować, a dzisiejszym producentom-milionerom na forsie nie zależy. Zależy im na indoktrynacji. Dlatego nie sposób już oglądać żadnych seriali ociekających propagandą, chamstwem i brzydotą.


Powszechna dostępność techniki filmowej samoistnie nie przełoży się na jakość filmu, ale gdyby udało się skrzyknąć ludzi, którzy zachowali jeszcze odrobinę zdrowego rozsądku, dobrego smaku i chcieli poświęcić trochę czasu na realizację filmu, można by wiele zdziałać. Zacznijmy od małych, ale mądrych filmików, które nic prawie nie kosztują.

Autor: Małgorzata Todd

  • https://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=500&user_id=0&wysijap=subscriptions

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Pieszczoszek polskiej lewicy

Do Wrocławia przyjechał Frans Timmermans, wiceprzewodniczący KE, by uczestniczyć w konwencji Lewicy „Europa równych szans”. Został gorąco powitany przez Roberta Biedronia i Włodzimierza Czarzastego, debatę moderował Krzysztof Śmiszek, a podsumował Aleksander Kwaśniewski. To szokujące, ale Timmermans jest wyróżniony takimi odznaczeniami, jak: Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP, Krzyż Oficerski Orderu Zasługi RP, a nawet został Człowiekiem Roku „Gazety Wyborczej”. To on, w sposób nikczemny, krytykując reformę wymiaru sprawiedliwości, porównał Polskę do europejskich dyktatur lat 30. – Każde podłe orzeczenie nazistowskich sądów było oparte na prawie – mówił. Jest przeciwnikiem przyznania Polsce środków na realizację KPO i transformacji energetycznej, a jednocześnie obiecuje górnikom w Polsce zdrowsze i lepiej płatne prace, np. przy budowie paneli słonecznych i turbin wiatrowych. Groził, że brak „solidarności” w przyjmowaniu imigrantów w ramach unijnych „kwot” spowoduje wyrzucenie Polski ze strefy Schengen. Straszył konsekwencjami, jeśli Polska zostanie przy węglu, bo to przeciwko klimatowi. Timmermans nie szczędzi Polsce obelg. Pytam towarzyszy z Lewicy: czy musicie aż tak go hołubić?

Ryszard Kapuściński

albicla.com/ryszardkapuscinski

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca. Warto je odprawiać.


Nabożeństwo pierwszosobotnie połączone z nabożeństwem do Serca Pana Jezusa odbędzie się o 17:00 w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej w Parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Żywcu.

„Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca było przedmiotem drugiej części tajemnicy fatimskiej, którą Matka Boża objawiła siostrze Łucji w Fatimie. Dlaczego Maryja poprosiła o pięć pierwszych sobót? Na czym polega nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca i dlaczego warto je odprawiać?

Objawienia fatimskie i wielka obietnica

Objawienia maryjne w Fatimie trwały od 13 maja do 13 października 1917 roku. Jednak tajemnice, które usłyszała siostra Łucja, świat poznał wiele miesięcy później. Na ujawnienie drugiej tajemnicy, której przedmiotem było nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi, Matka Boża zezwoliła dopiero siedem lat po zakończeniu objawień w Cova da Iria.

13 lipca 1917 r. Matka Boża powiedziała: Przybędę, by prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeśli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie wiele cierpiał. Różne narody zginą, na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje.

Serce otoczone cierniami

Maryja objawiła się ponownie siostrze Łucji 10 grudnia 1925 r. Przybyła z Dzieciątkiem na ręku i ukazała serce otoczone cierniami. Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał – usłyszała wtedy siostra Łucja od Dzieciątka.

Podczas widzenia przemówiła też sama Matka Boża. Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewierności stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość – mówiła Maryja. Najświętsza Panna dała również specjalną obietnicę, którą siostra Łucja miała przekazać światu. Oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia – wskazała.

Dlaczego pięć pierwszych sobót?

Dlaczego Matka Boża prosiła o pięć sobót? Chodzi o wynagrodzenie za bluźnierstwa przeciwko Maryi. Odpowiedź tę siostra Łucja miała uzyskać w maju 1930 roku podczas modlitwy: Córko moja – powiedział Jezus – chodzi o pięć rodzajów zniewag, którymi obraża się Niepokalane Serce Maryi:

  1. Obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu,
  2. Przeciw Jej Dziewictwu,
  3. Przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu,
  4. Obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki,
  5. Bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach.

Jezus zwrócił się jeszcze do siostry Łucji: To prawda, moja córko, że wiele dusz zaczyna, lecz mało kto kończy i ci, którzy kończą, mają za cel otrzymanie przyrzeczonych łask. Ja jednak wolę tych, którzy odprawią pięć pierwszych sobót w celu wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu twojej Matki Niebieskiej, niż tych, którzy odprawią piętnaście, bezdusznie i z obojętnością.

Pięć pierwszych sobót miesiąca – warunki odprawienia nabożeństwa

Warunek 1. Spowiedź w pierwszą sobotę miesiąca

Pierwszym warunkiem odprawienia nabożeństwa jest przystąpienie do Sakramentu Pokuty w pierwszą sobotę miesiąca. Warunek wydaje się mało realny dla tych, którzy praktykują nabożeństwo pierwszych piątków i dzień wcześniej przystąpili do kratek konfesjonału. Siostra Łucja przedstawiła Jezusowi trudności, jakie niektórzy przedstawiali wobec sobotniej spowiedzi i prosiła, by spowiedź święta mogła być osiem dni ważna.

Może nawet wiele dłużej być ważna pod warunkiem, ze ludzie są w stanie łaski, gdy Mnie przyjmują i ze mają zamiar zadośćuczynienia Niepokalanemu Sercu Maryi – przekazał Jezus.

Warunkiem dobrze odprawionego nabożeństwa jest wzbudzenie intencji spowiedzi: zadośćuczynienie za zniewagi wobec Niepokalanego Serca Maryi. Zaleca się, by w każdą kolejną pierwszą sobotę przystąpić do spowiedzi w intencji wynagrodzenia za jedną z pięciu zniewag, które wymieniał Pan Jezus. Intencję można wzbudzić podczas przygotowania się do spowiedzi lub w trakcie rozgrzeszenia.

Warunek 2. Komunia św. w pierwszą sobotę miesiąca

Komunię św. należy przyjąć w intencji wynagradzającej, którą można wzbudzić po przyjęciu sakramentu. Można odmówić taką lub inną modlitwę:

Najchwalebniejsza Dziewico, Matko Boga i Matko moja! Jednocząc się z Twoim Synem pragnę wynagradzać Ci za grzechy tak wielu ludzi przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu. Mimo własnej nędzy i nieudolności chcę uczynić wszystko, by zadośćuczynić za te obelgi i bluźnierstwa. Pragnę Najświętsza Matko, Ciebie czcić i całym sercem kochać. Tego bowiem ode mnie Bóg oczekuje. I właśnie dlatego, że Cię kocham, uczynię wszystko, co tylko w mojej mocy, abyś przez wszystkich była czczona i kochana. Ty zaś, najmilsza Matko, Ucieczko grzesznych, racz przyjąć ten akt wynagrodzenia, który Ci składam. Przyjmij Go również jako akt zadośćuczynienia za tych, którzy nie wiedzą, co mówią, w bezbożny sposób złorzeczą Tobie. Wyproś im u Boga nawrócenie, aby przez udzieloną im łaskę jeszcze bardziej uwydatniła się Twoja macierzyńska dobroć, potęga i miłosierdzie. Niech i oni przyłączą się do tego hołdu i rozsławiają Twoją świętość i dobroć, głosząc, że jesteś błogosławioną miedzy niewiastami, Matką Boga, której Niepokalane Serce nie ustaje w czułej miłości do każdego człowieka. Amen.


Warunek 3. Różaniec wynagradzający w pierwszą sobotę miesiąca
Zaleca się, by w pierwszą sobotę miesiąca odmawiać różaniec wynagradzający za zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi. Odmawia się go tak jak zwykle, jednak po każdym Zdrowaś Maryjo dodaje się odpowiednie wezwanie (w każdej z tajemnic inne):
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje Niepokalane Poczęcie!
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje nieprzerwane Dziewictwo!
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoją rzeczywistą godność Matki Bożej!
Zachowaj i pomnażaj w nas cześć i miłość do Twoich wizerunków!
Rozpłomień we wszystkich sercach żar miłości i doskonałego nabożeństwa do Ciebie
Po każdej tajemnicy różańca należy odmówić Modlitwę:

O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.
Warunek 4. Piętnastominutowe rozmyślanie nad tajemnicami różańcowymi w pierwszą sobotę miesiąca
Podczas rozmyślania należy pochylić się nad jedną lub kilkoma z tajemnic różańca. Każdy może rozmyślać nad dowolną tajemnicą. Przed piętnastominutowym rozmyślaniem należy wzbudzić intencję wynagradzającą za grzeszników.
Piętnastominutowe rozmyślanie zaleca się odbywać w odpowiednich krokach.
1. Najpierw odmawia się modlitwę wstępną:
Zjednoczony ze wszystkimi aniołami i świętymi w niebie, zapraszam Ciebie, Maryjo, do rozważania ze mną tajemnic świętego różańca, co czynić chcę na cześć i chwałę Boga oraz dla zbawienia dusz.
2. Należy przypomnieć sobie relację ewangeliczną. Tekst zaleca się odczytać powoli, w duchu głębokiej modlitwy.
3. Należy z pokorą pochylić się nad misterium swojego zbawienia objawionym w danej tajemnicy różańcowej.
4. Kolejnym krokiem jest zjednoczenie się z Maryją w ufnej modlitwie. Zaleca się odmówienie w skupieniu Litanii Loretańskiej. Na zakończenie można dodać modlitwę:
Niebieski Ojcze, zgodnie z Twoją wolą wyrażoną w przesłaniu anioła, Twój Syn Jednorodzony stał się człowiekiem w łonie Najświętszej Dziewicy Maryi. Wysłuchaj moich próśb i dozwól mi znaleźć u Ciebie wsparcie za Jej orędownictwem, ponieważ z wiarą uznaję Ją za prawdziwą Matkę Boga. Amen.
5. Na zakończenie zaleca się wzbudzenie w sobie postanowienia duchowego:
Będę gorącym sercem miłował Matkę Najświętszą i każdego dnia oddawał Jej cześć. Będę uczył się od Maryi posłusznego wypełniania woli Bożej, jaką Pan mi ukazuje co dnia. Obudzę w sobie nabożeństwo do mojego Anioła Stróża.
Matka Najświętsza obiecała „towarzyszyć w godzinie śmierci, z wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia, duszom, które w ten sposób starają się wynagradzać Niepokalanemu Sercu Maryi”.”






źródło: https://dorzeczy.pl/religia/309235/dlaczego-maryja-chciala-by-odprawiac-pierwsze-soboty-miesiaca.html

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Ku Twojej Pamięci Witoldzie Pilecki

Znakomity koncert oddający hołd rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu.

Cześć i chwała Bohaterom.

źródło: youtube

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

74 rocznica śmierci rotmistrza Witolda Pileckiego

„Wyrok na rotmistrza Witolda Pileckiego formalnie wydali „sędziowie” dwóch instancji: Jan Hryckowian, Józef Badecki i Stefan Nowacki; Roman Kryże, Leo (Lew) Hochberg i Kazimierz Drohomirecki. Faktycznie wyrokował Departament Śledczy MBP, a osobiście (co świadczy o szczególnym znaczeniu, jaki komuniści przykładali do sprawy) jego szef Jacek Różański (Józef Goldberg). Pomagał mu zastępca – naczelnik Wydziału II Adam Humer (Umer) i dyr. Departamentu III MBP (ds. walki z bandytyzmem, czyli niepodległościowym podziemiem) Józef Czaplicki (Izydor Kurc), ze względu na swoją nienawiść do AK-owców nazywany „Akowerem”.

Różański ignorował fakty przemawiające „na korzyść” rotmistrza, np. raporty z jego pracy w Auschwitz, a nadawał specjalne znaczenie sfingowanym dokumentom (podstawą oskarżenia grupy Pileckiego były wymyślone przez bezpiekę plany zlikwidowania „mózgów MBP” – właśnie Różańskiego, Czaplickiego i szefowej Departamentu V MBP Julii Brystiger „Luny”).

Na biurka Różańskiego i Czaplickiego trafiały notatki „agentów celnych”, czyli więziennych kapusiów, rozpracowujących Pileckiego i jego towarzyszy. Dostawał je również wiceminister bezpieki Roman Romkowski (Natan Grinszpan-Kikiel), który faktycznie rządził MBP (szef resortu Stanisław Radkiewicz – polski internacjonał, był figurantem).

Nie zapominajmy również o jeszcze wyżej postawionych decydentach: Jakubie Bermanie, Bolesławie Bierucie i… Józefie Cyrankiewiczu.

Śledztwo”

Pileckiego i jego wywiadowców przesłuchiwało, co było w zwyczaju bezpieki, kilku „oficerów” śledczych – niedouczonych typków z awansu społecznego, którym władza (pozorna) uderzyła do głowy. Fakt, iż stanowili tylko narzędzie zbrodni w rękach kierownictwa, nie oznacza wcale, że są mniej winni – bezpośrednio znęcali się nad polskimi patriotami. W wyjątkowo brutalny sposób realizowali plan ukrytych w cieniu morderców zza biurka.

Sporządzony przez „śledzi” akt oskarżenia zaakceptował 23 stycznia 1948 r. Adam Humer (Umer). 5 lutego 1948 r., z ramienia Naczelnej Prokuratury Wojskowej, zatwierdził go Mieczysław Dytry, który uznał, że oskarżenie ma oparcie w „ustaleniach” śledztwa, a przyjęta kwalifikacja „przestępstw” jest zgodna z prawem. „Dokument” podpisał wiceszef NPW Henryk (Hersz) Podlaski, a dwa dni później, 7 lutego 1948 r., przesłał go do Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie. Sąd pod przewodnictwem Jana Hryckowiana podzielił (jakże inaczej, wobec szczególnego charakteru sprawy) „argumentację” prokuratury i wydał jedynie słuszny (też oczywiście zgodny z prawem) wyrok. Dalszy bieg sprawy też był do przewidzenia. Najwyższy Sąd Wojskowy zatwierdził wyrok, a Bierut nie skorzystał z prawa łaski wobec Pileckiego. 24 maja 1948 r. Hryckowian informował o tym Naczelną Prokuraturę Wojskową. W piśmie zwrotnym szef NPW Stanisław Zarako-Zarakowski przesłał do warszawskiego WSR protokół wykonania kary śmierci na Pileckim. W ostatnim akcie dramatu brał udział wiceprokurator NPW dla spraw szczególnych (sic!) Stanisław Cypryszewski.

Do dziś nie udało się odnaleźć miejsca pogrzebania rotmistrza – komuniści starannie zatarli ślady swojej zbrodni. 

Dlaczego Pilecki musiał zginąć?

A dlaczego Pilecki musiał zginąć? Wielki wpływ na to miała zapewne odmowa współpracy z UB. W aktach czytamy notatkę, którą sporządził Komar – „agent celny” (kapuś, który wyciągał informacje od współwięźniów w celi): „Pileckiemu proponowano rolę Rzepeckiego (płk Jan Rzepecki, prezes I Zarządu Głównego WiN z więzienia namawiał AK-owców do ujawniania się, czego efektem były aresztowania – TP), ale on stwierdził, że nie będzie się kajał, przyznawał do niepopełnionej winy”.

A może kluczem do tragedii rotmistrza jest Józef Cyrankiewicz, który premierem – na długie lata – został trzy miesiące przed aresztowaniem Pileckiego? Przez cały PRL obowiązywała wersja, że to właśnie on był organizatorem podziemia w Auschwitz. Jeszcze w latach 90. w obozowym muzeum widniało jego zdjęcie jako członka Kampfgruppe Auschwitz (zarówno organizacja, jak i Cyrankiewicz mieli współpracować z Gestapo). O znacznie większym Związku Organizacji Wojskowych Pileckiego nie było ani słowa. Jeszcze w styczniu 2005 r., podczas obchodów 60. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz, prezydent Aleksander Kwaśniewski, mówiąc o więźniach-bohaterach, wymienił Cyrankiewicza, „zapominając” o rotmistrzu Pileckim i ojcu Maksymilianie Kolbe.

PS W tekście celowo nie podałem stopni wojskowych oprawców, bo nie są one im należne i wszyscy dawno powinni być zdegradowani.”

Do dzisiaj nie udało się odnaleźć szczątków rotmistrza Witolda Pileckiego. Odpoczywaj w pokoju wiecznym.

źródło: Tadeusz Płużański – portal Tysol. https://www.tysol.pl/a84640-tylko-u-nas-tadeusz-pluzanski-kto-naprawde-wydal-wyrok-i-dlaczego-rtm-pilecki-musial-zginac?fbclid=IwAR3tSDY3T6A6zZQ0dEZDRtBPqNt1BV-7X-5MpwBKLDjS1zsyTN_uMfPqsi0

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Prezes IPN domaga się likwidacji sowieckiego pomnika w Żywcu

Prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Karol Nawrocki pod koniec marca 2022 r. wysłał pismo do burmistrza miasta Żywca Antoniego Szlagora w którym domaga się likwidacji pomnika przy Alei Wolności w Żywcu cytując ” podjęcie współpracy w celu likwidacji tej pamiątki sowieckiej okupacji ziem polskich”.

Poniżej zamieszczamy fragment pisma Prezesa IPN z portalu zywiec.naszemiasto.pl

– Od kilku tygodni jesteśmy świadkami agresji zbrojnej Federacji Rosyjskiej na suwerenne i demokratyczne państwo ukraińskie. Rzeczonej napaści nie można rozpatrywać bez realizowanej od lat rosyjskiej propagandy historycznej, wynoszącej na piedestał historię Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, a w szczególności uznawanie za najważniejsze wydarzenie w historii Rosji zwycięstwa w „Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941-1945”. Prowadzi to do eksponowania „wyzwolicielskiej” misji Armii Czerwonej , której narody europejskie winny wdzięczność. Ta narracja wypacza podstawowe fakty historyczne poprzez: pomijanie współpracy sowiecko-niemieckiej w latach 1939-1941, zapoczątkowanej wspólnym atakiem na Polskę we wrześniu 1939 roku (…) – stwierdził w piśmie prezes IPN.

Dr Nawrocki dodał, że obiektów propagandy komunistycznej można zaliczyć także żywiecki pomnik. Przyznał, że w 2016 r. na mocy uchwały samorządu ma on upamiętniać polskich żołnierzy walczących na frontach II wojny światowej, ale „ nie można abstrahować od jego pierwotnej idei, czyli upamiętnienia „polsko-sowieckiego braterstwa broni” o czym świadczą figury wieńczące monument, w których umundurowanie i uzbrojenie nie przedstawia polskich żołnierzy walczących w wojnie obronnej 1939 r. czy kontynuujących walkę na frontach II wojny światowej w ramach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Prezes IPN sugeruje likwidację pomnika i postawienie w jego miejscu „utworzenie upamiętnienia honorującego w sposób godny wysiłek zbrojny polskich żołnierzy”.”

Cytujemy także wypowiedź Burmistrza Antoniego Szlagora z artytkułu na portalu zywiec.naszemiasto.pl

„Burmistrz Szlagor w rozmowie z DZ przyznał, że otrzymał pismo od prezesa IPN, ale jeszcze nie rozmawiał na ten temat ze swoimi współpracownikami i radnymi.

– To pomnik poświęcony żołnierzom na wszystkich frontach świata – stwierdził burmistrz Szlagor. Dodał, że mieszkańcom Żywca kojarzy się z bocianami, które regularnie budują tam swoje gniazda. – Niemniej zajmiemy się tym tematem – powiedział burmistrz Żywca.”

Wymowny komentarz do pisma Prezesa IPN w sprawie likwidacji powyższego pomnika w Żywcu napisał na portalu społecznościowym Pan redaktor Tadeusz Płużański – historyk, publicysta, syn prof. Tadeusza Płużańskiego – współpracownika rotmistrza Witolda Pileckiego. „ Brawo dr Karol Nawrocki, prezes IPN. Bolszewicki pomnik w Żywcu do likwidacji. Ale sprzeciwia się burmistrz Antoni Szlagor. Czy przez związki z Andrzejem Gdulą, „prawą” ręką mordercy Kiszczaka, ojcem posła?”.

Stawiamy publiczne pytanie czy lokalnej społeczności miasta Żywca nie stać na okazały, patriotyczny pomnik wyrażający wdzięczność poległym za walkę o wolną Polskę?

źródło: https://zywiec.naszemiasto.pl/pomnik-przy-alei-wolnosci-w-zywcu-jego-likwidacji-domaga/ar/c1-8774303 artykuł redaktora Jacka Drosta z 14.04.2022 r. z portalu zywiec.nasze.miasto.pl

facebook Tadeusz Płużański

źródło zdjęcia: Rafał Dudziak

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Smoleńsk powraca

Mgła smoleńska opada. Sytuacja się wyjaśnia. Postawy ludzkie też. Można być dziś albo za prawdą, albo za zdradą. Podejrzewam, że większość Polaków znała tę prawdę od pierwszych chwil po katastrofie, tylko bała się do niej przyznać. Osobiście już po wiecu w Tbilisi czułem, że samodzierżca z Kremla wydał wyrok na polskiego prezydenta. Wizyta na Westerplatte tylko upewniła go w zamiarach. Do wyboru pozostał jedynie czas i miejsce. Czy nie wystarczyłoby doprowadzenie do „zwykłej” katastrofy? Chyba jednak by nie wystarczyło. Ale skoro znany był motyw i sprawca, czemu upublicznienie prawdy trwało tak długo? Dlaczego można było wskazywać palcem domniemanego zleceniodawcę zabójstw Politkowskiej, Niemcowa, Litwinienki, a w przypadku Smoleńska trwała gorączkowa obrona pancernej brzozy? Z pewnością w grę wchodziło ryzyko. Są precedensy. Próba dojścia do prawdy w sprawie Katynia w 1943 roku wywołała zerwanie stosunków Moskwy z rządem polskim w Londynie i w efekcie stała się kamieniem węgielnym powstania PRL-u. Czy otwarte oskarżenie Rosji o zamach mogło wywołać wojnę? Dziś nie ma tego dylematu, bo wojna już trwa. Niektórzy mają nawet nadzieję, że sytuacja wojenna i rzeczywiste zagrożenie przyczyni się do zakończenia naszej wojny domowej. Niestety, nic na to nie wskazuje. Na kłamstwie smoleńskim zbudowano cały gmach rządów Platformy, europejską pozycję Tuska itp. Cofnięcie oznaczałoby przyznanie się do ogromu win, tak przy organizacji wizyty, jak i po tragedii. Pojawiłyby się pytania o współudział w zbrodni, która była na rękę nie tylko imperialnym planom Moskwy, ale w równym stopniu posłużyła elitom krajowym i europejskim zainteresowanym, „by było jak było!”. Stąd granicząca z paranoją nienawiść do poległego prezydenta. Prezydenta sprzeciwiającego się rosyjskiej agresji, walczącego o samodzielność energetyczną i suwerenność Polski. Dlatego jego imię można było nadać ulicy w nieszczęsnej Buczy, ale nie w Warszawie. I dlatego współwinowajcy tak się boją!

Marcin Wolski
albicla.com/marcinwolski
źródło: Gazeta Polska | www.gazetapolska.pl

zdjęcie: facebook

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Pietro Sarubbi: „Rola Barabasza zmieniła moje życie”.

Pietro Sarubbi, włoski aktor, nawrócił się po roli w filmie „Pasja” Mela Gibsona. O swojej przemianie opowiada w Czwórce. 

Pietro Sarubbi jest bardzo znanym włoskim aktorem. Po roli w filmie „Kapitan Corelli” (8 Oscarów) został zauważony przez Mela Gibsona, który zaproponował mu rolę w swoim obrazie.

– Ja zawsze grałem złe charaktery. Myślałem, że ten nowy film Gibsona to będzie „Naga broń 5”. Nie wyobrażałem sobie, bym mógł zagrać w jakimś filmie związanym z Męką Chrystusa, bo wtedy byłem bardzo daleko od Kościoła – mówi Pietro Sarubbi. – Jak się dowiedziałem, że będzie to „Pasja”, zacząłem pytać moich bliskich o religię, Ewangelie, ważne postaci. Mel Gibson zaproponował włoskiemu aktorowi rolę Barabasza, z czego Sarubbi nie był zadowolony. Zależało mu na poważniejszych rolach, na których można zarobić większe pieniądze.

– Reżyser wytłumaczył mi, że najważniejsze w tym filmie nie będą słowa, tylko to, co się stanie między oczami postaci, w ich spojrzeniach – wyjaśnia gość Czwórki. Praca nad „Pasją” trwała bardzo długo, jedna scena bywała nagrywana nawet 3 tygodnie. Pietro Sarubbi zdradza, że podczas pierwszej próby jego sceny zauważył ogromną dobroć i miłość w oczach aktora wcielającego się w postać Jezusa. To wyjątkowe spojrzenie nie zdarzyło się nigdy więcej, mimo że było mnostwo dubli – Po tym doświadczeniu stało się ze mną coś dziwnego, nie mogłem spać, bałem się ciemności. Nie mogłem zrozumieć… Dopiero po kilku rozmowach z księżmi i lekturach książek zacząłem pojmować, co stało się w moim życiu. Od tamtego momentu zmieniło się wszystko – opowiada Sarubbi w Czwórce.

Aktor wrócił na łono Kościoła, zaczął chodzić do kościoła, wziął ślub, ochrzcił dzieci. O swoim nawróceniu napisał książkę, która została przetłumaczona na język polski i ukazała się pod tytułem „Od Barabasza do Jezusa. Nawrócony jednym spojrzeniem”.

http://www.polskieradio.pl/10/490/Artykul/803615,Rola-Barabasza-zmienila-moje-zycie



źródło: https://znanichrzescijanie.wordpress.com/2013/07/15/pietro-sarubbi-rola-barabasza-zmienila-moje-zycie/, Gazeta Polska VD

zdjęcie: znanichrzescijanie WordPres.com

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)