Ministerstwo Obrony Narodowej straciło łączność internetową – to pewne, czy telefoniczną również – nie wiem. Wystarczyło podpalić most, jak podały wczoraj media w kilku miejscach aby sparaliżować MON. Wierzyć się nie chce. To dzieciaki z podwórka prowadząc dzielnicowe walki ustanawiają łączność zapasową – czyli kto kogo powiadamia aby skrzyknąć się w odpowiednim miejscu i czasie.
Zawsze muszą liczyć się z tym, że kanał łączności zawiedzie i trzeba go zastąpić. W czasie gotowości strajkowej w marcu 1981 r. odpowiadałam za łączność strajkową. Wykorzystałam teorię grafów. Dodatkowo sieć teleksów dublowały siatki telefoniczne i grupy łączników. Każdy zakład pracy był powiadamiany z trzech źródeł – czyli przez inne zakłady. Dodatkowo mieliśmy w rezerwie telefony kopalniane, kolejowe, których nawet Jaruzelski nie wyłączył – bo nie mógł. W ostateczności pozostawała jeszcze łączność WCz. Wszystko to funkcjonowało w gotowości strajkowej. Dlatego na Śląsku aresztowano najwięcej osób. Reżim musiał porwać sieci powiązań. Ale i tak nie udało się odizolować kopalń. Opór w stanie wojennym koncentrował się na kopalniach. Gdyby w całej Polsce była wola walki, to Jaruzelski musiałby odejść, a społeczeństwo odzyskało podmiotowość. Niestety udało się naród zastraszyć. Wróg zawsze dąży do sparaliżowania ducha walki. Na szczęście Ukraińcy chcą walczyć.
Łotysze, Estończycy i Litwini – małe narody przygotowują się do obrony swojej niepodległości. Tymczasem my Polacy żyjemy w jakimś matriksie. Media dalej zajmują się obyczajówką. Biją pianę dyskutując czy red. Kamil molestował, czy nie molestował. Pracowałam z nim i jego żoną w TVP Katowice i mam wyrobione zdanie na jego temat. Nie interesuje mnie jednak jego alkowa.
Interesuje natomiast mnie bardzo, czy kolejni Ministrowie Obrony Narodowej staną przed Trybunałem Stanu. To ja młoda 26-letnia dziewczyna w 1981r., miałam więcej wyobraźni niż politycy, którzy zgodzili się zostać ministrami. Przecież nikt ich kołem nie łamał i nie wymuszał zgody na pełnienie funkcji. Jedynie Parys i Szeremietiew nie ponoszą winy. Byli ministrami obrony zbyt krótko bo siły wrogie państwu zadbały o ich odwołanie. Okazali się wrogom Polski niewygodni. Szeremietiew od lat apelował o tworzenie Obrony Narodowej. Pamiętam jak stworzyłam lobbing polityków śląskich w obronie stacjonujących w Katowicach Jednostek Nadwiślańskich. To one nas ratowały w powodzi 1997r. Już wtedy była propozycja formowania Dywizji Obrony Narodowej. Koszary JN świetnie się nadawały na jej bazę. Minister Komorowski jednak miał inne wizje i pozbył się niewygodnego zastępcy Szeremietiewa.
Kolejni ministrowie zrobili wiele dla pozbawienia Polski zdolności obronnych. Zlikwidowano powszechny pobór. Maminsynki cieszyły się, ale nie myślały, że brak wyszkolenia w razie konfliktu, ogranicza ich szanse na przeżycie. Dowód – nie byłam ani internowana, ani aresztowana w stanie wojennym. Zawdzięczam to rodzicom – zwłaszcza mojej matce, żołnierzowi wywiadu AK, podkomendnej Hermana, Komendanta AK w Stanisławowie. Jej pierwszy mąż, kpt. „Dwójki” w Brodach, więzień Ostaszkowa został zamordowany przez Sowietów w Twerze. Mój ojciec był przed wojną oficerem zawodowym. To od nich wiele się nauczyłam.
Na Ukrainie to weterani z Afganistanu uczą ochotników. Okazuje się, że są oni skuteczniejsi i ponoszą mniej strat, niż odziały źle dowodzone przez oficerów po moskiewskich szkołach. Istnieje cały czas podejrzenie ich o zdradę. A może to tylko paraliżujący ich strach przed „moguczą” rosyjską armią.
Kraje bałtyckie przygotowują się do obrony przed atakiem Rosji. Estonia wykupuje z rąk prywatnych tereny przygraniczne.
Jest to częścią rządowego programu wzmocnienia bezpieczeństwa na granicy estońsko-rosyjskiej. W jego ramach instalowane są po stronie estońskiej nowoczesne urządzenia monitorujące granicę. W Narwie – jednym z miast na granicy z Rosją – modernizowane jest przejście graniczne. Wzmocnienie bezpieczeństwa na granicy z północno-wschodnim sąsiadem stało się w Estonii gorącym tematem politycznym po ubiegłorocznym porwaniu w pasie granicznym pracownika estońskiej służby bezpieczeństwa przez agentów rosyjskich. Władze Estonii powołały wówczas specjalne jednostki straży granicznej.
— donosi Gazeta Prawna
Łotwa zwiększa liczebność swojej armii i przygotowuje się do podwyższenia procent PKB przeznaczonych na finansowanie zbrojeń.
Kraje bałtyckie zabiegają o zwiększenie obecności sił NATO na swoich terytoriach. Zarówno na Łotwie, jak i w Estonii czynione są przygotowanie do budowy infrastruktury możliwiającej zwiększoną obecność wojsk Sojuszu w granicach obu państw
Litwa już wydała instrukcje dla obywateli jak mają się zachować w przypadku inwazji Rosjan. Jest ona dostępna w internecie. O planach jej przygotowania poinformował portal TVN24
A w Polsce – no cóż Sikorski, Tusk, i Komorowski postarali się aby Amerykanie nie zainstalowali na naszym terytorium obrony rakietowej. Trudno orzec czy na złość PiS-owi, czy za namową przyjaciółki Putina – Merkel, działali, moim zdaniem, na szkodę państwa. No cóż głupota i brak kompetencji zachęca by podejmowanie decyzje scedować na innych. Niszczenie państwa trwa praktycznie nieprzerwanie od 26 lat.
Tymczasem co zamierza Rosja jest jasne od 15 lat. Putin nie obwija w bawełnę swoich planów.
Scenariusz wojny już jest. W sztabie przygotowującym trzecią wojnę światową!
— wykrzyczał Władimir Żirinowski w programie „Lista Norkina” NTV, którego
był gościem wraz z redaktorem naczelnym rozgłośni radiowej „Echo Moskwy”, Alieksiejem Wenediktowem.
— czytamy na portalu
Warto obejrzeć cały program. Żirinowski zdenerwowany powiedział chyba za dużo. Merkel i towarzyszący jej „francuski fircyk” powinni oglądać ten program na okrągło, aby się nauczyć na pamięć. Może jedno się wystraszy a drugie zrozumie. Tak czy inaczej pani Merkel robi wszystko aby Europę skapać we krwi. Niemcy muszą sobie zdać sprawę z tego, że przyczyniają się do wybuchu III wojny.
Rosję może zatrzymać jedynie siła, czyli pewność stawiania oporu przez napadniętego. Czasu na przygotowanie do obrony Polski jest coraz mniej. Najważniejszym zadaniem dla polityków jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom.
Artykuł ukazał się na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich