Patrząc z perspektywy mijającego roku, może dobrze się stało, że powstały organizacje, w których swoje miejsce znaleźli ludzie z zapałem służący niegdyś komunistycznej władzy. Że zorganizowano wiece, w których uczestniczyli byli funkcjonariusze milicji, ZOMO, WSI, SB i inni zaprzańcy. To oni po 1989 r. założyli maski i zostali bez żadnej refleksji przyjęci przez Polaków jako pełnoprawni uczestnicy życia publicznego. Ci ludzie, przez lata wiernie służąc komunistom, niszczyli jakiekolwiek próby budowania wolnej Polski. Nie przebierali w środkach, posuwając się nawet do morderstw. Robili to z różnych powodów. Jedni, bo nienawidzili Polaków, inni za namiastkę władzy, za talony na różne dobra, za możliwość kupowania w sklepach za żółtymi firankami, a byli tacy, którzy biegali z pałką tylko za dodatkowe pół kilo szynki na święta. Ale to nasza wina! Przyjęliśmy ich do społeczeństwa, nie bacząc na ich przeszłość. Nie zostali napiętnowani i ukarani. Ten błąd możemy naprawić. Dzisiaj, kiedy zdjęli maski, broniąc swoich przywilejów, musimy spojrzeć im w twarz i wskazać im miejsce w Polsce, które powinni zająć kilkadziesiąt lat temu. Na marginesie życia publicznego.
Ryszard Kapuściński