Na wycofany projekt ustawy dotyczący podwyżki pensji osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe oburzyli się prawie wszyscy. Najbardziej ci, którzy nie oburzali się na słowa minister Elżbiety Bieńkowskiej: „Ja dostawałam, powiem ci 6 tysięcy… 6 tysięcy… Rozumiesz to? Albo złodziej, albo idiota… To jest niemożliwe, żeby ktoś za tyle pracował…” Na co tak się oburzyli? Na to, że w końcu dąży się do normalności, że na najwyższych stanowiskach powinni być ludzie, którzy są kompetentni, dobrze opłaceni i budują etos służby publicznej. Ale przecież dotyczy to wszystkich, od robotnika po ministra. Każdy powinien być godnie wynagradzany za swoją pracę. Wszystko się zgadza, jednak sposób i termin, w jakim przedstawiono proponowaną ustawę, woła o pomstę do nieba. Jak można w momencie, kiedy nie zostały przeprowadzone do końca obietnice wyborcze, nie dokończono dobrej zmiany, wyjść z tak daleko idącym pomysłem? Należało poczekać, wytłumaczyć Polakom, dlaczego zmiany są konieczne, na czym polegają i dopiero wtedy przedstawić ustawę. Bo jak na razie są państwo zatrudnieni na okres próbny, z wszelkimi z tym związanymi konsekwencjami.
Ryszard Kapuściński
źródło: http://www.klubygp.pl/powoli-to-okres-probny/
Nieprzemyślany ruch z tymi podwyżkami, to prawda, ale w porę się wycofali, płace w naszym kraju są nieadekwatne do wykształcenia i piastowanych stanowisk, tylko niektóre zawody, np. prawnicy mają dobre zarobki, chociaż jeszcze narzekają,najważniejsze osoby w państwie muszą więcej zarabiać, pierwsza dama winna pobierać pensję. Nową ustawą zmienią płace, cierpliwości i mniej krzyku w mediach.Wszystko wymaga czasu i refleksji.