Skrajne emocje wywołała informacja o śmierci komunistycznego dyktatora Fidela Castro. Ten dziewięćdziesięcioletni starzec miał na swoim sumieniu dziesiątki tysięcy zamordowanych i uwięzionych Kubańczyków, a na początku swojej dyktatury z niezwykłą zaciętością zwalczał Kościół, którego wyznawców masowo zamykał do obozów pracy. Dlatego nie ma co się dziwić, że ci, którym udało się uciec z Kuby, trzymali na tę okazję w lodówkach szampana. Jednak reakcje niektórych polityków naprawdę wprawiają w zdumienie i dużo mówią o sytuacji politycznej w ich krajach. Bo np. Chińczycy żegnają „dobrego i szczerego towarzysza”, a przywódcy krajów Ameryki Łacińskiej nazywają go swoim przyjacielem. Nie zawiódł też prezydent Rosji Władimir Putin, mówiąc, że Castro był szczerym przyjacielem Rosji. Jedynie prezydent elekt USA Donald Trump, nie bawiąc się w dyplomację, powiedział jasno: „Dziedzictwo Castro to rozstrzeliwania ludzi, kradzieże, niewyobrażalne cierpienie, bieda i zaprzeczenie podstawowych praw człowieka”. Niestety chyba nie ma nadziei na zmiany na Kubie. Obym się mylił, bo Kubańczycy zasługują, żeby żyć w wolnym kraju.
Ryszard Kapuściński
źródło: http://www.klubygp.pl/fiesta-w-miami/