Poproszono mnie o pomoc we współtworzeniu niniejszego portalu. Zgodziłem się, ponieważ mam pewne doświadczenie w prowadzeniu tytułów prasowych, a ponadto jako od już dłuższego czasu – mieszkaniec Żywca – obserwuję to co się w nim dzieje i nie do końca jestem zachwycony tym co widzę. Ponieważ jestem osobą nie tylko bezpartyjną, ale wręcz antypartyjną, a do tego kimś kto nie ma nawet czegoś takiego jak sympatie lub antypatie polityczne – uznałem – że jako osoba bezstronna, a do tego taka, która chciałaby coś zmienić mogę się przydać. Chciałbym tu dodać, że pomimo faktu, iż nie jestem rodowitym „putoszem” to uważam to miasto za swoje, oraz że zdarza się – coraz częściej niestety – że moje obserwacje codzienności w naszym mieście wywołują u mnie raczej zmartwienie niż euforię.
Oczywiście tu może pojawić się pytanie dlaczego – do którego postaram się wrócić później, jednak w chwili obecnej chciałbym się przez chwilę skupić na tym co w Żywcu jest warte tego, aby to chwalić. A jest tego niemało. Nasze miasto to potencjalnie świetny ośrodek turystyczny – takim je pamiętam, kiedy byłem tu po raz pierwszy przed 15 laty. Nasze miasto to ciekawe geograficznie, historycznie i etnograficznie miejsce, do którego bez jakichś ogromnych nakładów finansowych można by ściągać turystów nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. I tak się dzieje w coraz większym stopniu. Nasze miasto to miejsce w którym po prostu dobrze się żyje… Nasze miasto to browar, kwaśnica, męskie granie, park… Nasze miasto to górale z ich fantazją, niefrasobliwością i pracowitością. Nasze miasto jest fajne…
Czy jednak na pewno?
Ot pierwszy z brzegu przykład – idzie zima – rusza sezon grzewczy. Konia z rzędem temu kto wychodząc na ulicę nie czuje smrodu. Smród w naszym mieście towarzyszy każdemu ochłodzeniu – a że żyjemy w kotlinie, smród ów zbiera się i kotłuje nad naszym miastem. Wystarczy w zimie w pogodny dzień wyjść na Grojec i zaobserwować jak pięknie widać chmurę spalin nad Żywcem, która nie tylko ogranicza widoczność, ale też niewątpliwie wpływa niekorzystnie na zdrowie mieszkańców.
Co mnie wkurza? Nie tylko ów smród, czy smog, wkurza mnie fakt, że niewiele się z tym robi… Albo przynajmniej ani mnie anie większość mieszkańców nie informuje się otym aby coś konkretnego w tym temacie się robiło. Zwłaszcza, że ten stan rzeczy to nie nowość – a raczej relikt z czasów epoki minionej. Nie znam możliwości, nie znam procedur, jednak wydaje mi się, że wobec obecnego parcia w Unii na ekologię, nie byłoby przeszkodą nie do przeskoczenia powalczenie o dotację na czysty opał dla mieszkańców, których na takowy po prostu nie stać.
Kolejny przykład – sprawa mostu – ludzie z własnych skromnych funduszy próbują poinformować społeczeństwo o innych możliwościach, a w zamian – … a w zamian jak zostałem poinformowany, są zmuszeni do przeniesienia działań informacyjnych pod karami administracyjnymi…
To mnie wkurza.
Dla każdego obserwatora z zewnątrz widać, że miasto, które jeszcze kilkanaście lat temu było – takie przynajmniej odnoszę wrażenie – bogate, a przede wszystkim znane w kraju choćby z naszego piwa – staje się już tylko miejscem, z którego owo piwo pochodzi, miejscem do którego coraz mniej warto jechać, zwiedzać i – nomen omen – zostawiać w nim swoje pieniądze.
Co dalej? Kiedy przed kilkunastoma laty po raz pierwszy odwiedziłem Żywiec – nie mogłem się napatrzeć na mnogość prywatych – mniejszych i większych firm. W województwie dolnośląskim – z którego pochodzę – stan „świadomości samozatrudnienia” był daleko w tyle za taką samą świadomością u żywieckich „górali”. A teraz… smutno patrzeć na kolejne lokale z białą kartką wydrukowaną na taniej drukarce, która przy głównej trajektorii handlowej naszego miasta przyklejona na szybie – niedumnie głosi „do wynajęcia”.
Rozumiem kryzys i uwarunkowania ekonomiczne… Jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Żywiec umiera szybciej niż inne miasta, że w żywieckich lokalach jest coraz mniej gości, nie tylko turystów, ale też mieszkańców, że w żywieckich sklepach raczej się ogląda niż kupuje, że firmy coraz częściej ogłaszają upadłość. I że może zamiast prowadzić wszelkiego rodzaju gry polityczne, nasi dycydenci powinni zająć się tworzeniem przyszłości dla Żywca, mniej na uwadze mając przyszłość dla siebie. Bo jeśli obecny trend się utrzyma – wkrótce nie będzie ludzi, którzy mogliby owych dycydentów wybierać a tym bardziej ich utrzymywać. I ów brak świadomości co się naprawdę dzieje strasznie mnie
wkurza i nie przestanie…
Podobnie jak fakt, że wszyscy widzą co się dzieje – młodzież uciekającą do dużych miast, starsze osoby, które z trudem wysupłują 12 złotych na swoją miesięczną porcję lekarstw, dzieci, które nie zawsze stać na trampki na wf i czy ich rodziców, którzy często mają dylemat: kurtka na zimę czy podręczniki, a tak niewielu stara się coś z tym zrobić.
Żywieckie firmy padają, bezrobocie rośnie, rozwarstwienie dochodów jest coraz wyraźniejsze…
Czy wobec potencjału naszego miasta i faktów – naprawdę tak trudno jest stworzyć miejsca pracy? Może specjalną strefę ekonomiczną, może centrum rekreacji dla całej Polski, może jeszcze coś innego? Góralom pomysłów nie brakuje – to wiemy… Ale trudno im działać w takich a nie innych okolicznościach i uwarunkowaniach społeczno politycznych…
I to mnie naprawdę wkurza!
W pełni popieram autora, zwłaszcza jeśli chodzi o pomysł utworzenia strefy ekonomicznej. Powstają kolejne galerie i sklepy, w których ludzie zostawiają swoje pieniądze … Szkoda, że nie powstają miejsca, gdzie mogliby te pieniądze zarabiać … Wynajem lokalu na Żywcu to koszt ok. 1500 – 4500 zł (!) . Małe firmy – małe szanse. Duże firmy – brak strefy ekonomicznej – brak możliwości rozwoju …