W ubiegły piątek przed gmachem szkoły muzycznej odbyło się spotkanie mieszkańców Żywca z Henryką Krzywonos, „legendą opozycji”, której dziennikarstwo obywatelskie skojarzyło się z postępowaniem PRL-owskiej bezpieki:
Wiem dlaczego panowie nagrywacie pieczołowicie. Chciałam powiedzieć, że przechodzę deja vu dzisiaj u was. Kiedyś kiedy mieliśmy nielegalne zgromadzenia też zawsze znalazły się dwie trzy osoby, które nas nagrywały, a później wyciągali konsekwencje z tego.
Niedługo będziemy w trudnej sytuacji, nie wiem czy wiecie, ale ci panowie, którzy tak nagrywają nie wiedzą, że na jesieni będziemy mieli niespodziankę medialną.
Myślę, że ci panowie dobrze wiedzą o czym mówię, bo są tymi którzy dzisiaj nagrają, jutro sprzedają itd. i myślę, że jest to dla nas przykra sytuacja. Nie będziemy mieli telewizji, radia.
I wtedy kiedy jeździłam do Poznania zostawiałam swoją legitymację, że w razie coś się stanie wtedy też stali panowie za płotami, którzy nas nagrywali.
Wypowiedź ta świadczy o niezrozumieniu roli dziennikarstwa obywatelskiego. Roli, która uprawnia nas do relacjonowania wszystkich wydarzeń a w szczególności tych, które mają miejsce w naszym mieście i mają istotne znaczenie dla życia lokalnej społeczności. Swoje nagrania upubliczniamy, aby były do dyspozycji wszystkich zainteresowanych, zarówno uczestników spotkania jak i tych, którzy z różnych powodów nie mogli lub nie chcieli wziąć w nim udziału. Uważamy, że tego rodzaju wydarzenia powinny być w pełni dostępne szeroko rozumianej opinii publicznej. Jest rzeczą oczywistą, że opublikowanie materiałów na naszym portalu wyklucza wykorzystanie ich w innym celu, w szczególności zaś sprzedanie ich innym osobom lub podmiotom. Komentarz posłanki Krzywonos uważamy co najmniej za niesprawiedliwy i krzywdzący. Jesteśmy zdumieni, że osoba publiczna, pretendująca do statusu legendy opozycji solidarnościowej, posuwa się wobec redaktorów wykonujących swoją pracę skromnymi środkami i całkowicie społecznie, do słów, które przez wielu mogłyby zostać uznane za pomówienie i stanowić powód do wszczęcia działań na drodze prawnej.
Słowa te znalazły się również w tytule i treści artykułu Gazety Wyborczej:
Dwóch panów mnie fotografowało i nagrywało, jak kiedyś SB
– Fotografowała (pisownia oryginalna – przypisek redakcji) mnie i nagrywało dwóch panów. Czułam się jak w stanie wojennym, kiedy chodziło za mną SB – dodaje była opozycjonistka.
Ten sposób relacjonowania wywołał lawinę bardzo agresywnych komentarzy (trudno jest uniknąć bardzo eksploatowanego sformułowania o tzw. mowie nienawiści). Część wpisów od rozemocjonowanych użytkowników portalu Wyborcza.pl nie nadaje się nawet do zacytowania.
Redakcja została zaatakowana bezpośrednio przez jednego z użytkowników:
Czy ci smutni panowie aparatowi zdają sobie sprawę z tego, że przyjdzie im niebawem wyspowiadać się z przestępczych działań wobec bohaterki polskiego sierpnia?
Jako przedstawiciele dziennikarstwa obywatelskiego jesteśmy niemile zaskoczeni poziomem warsztatowym profesjonalnych dziennikarzy jednego z największych ogólnopolskich tytułów, którzy zamiast relacjonować przebieg wydarzeń skupiają się głównie na eskalacji napięć, które służą wyłącznie sztucznie kreowanym podziałom zamiast utrwalaniu obywatelskiego dyskursu opartego na merytorycznych podstawach.
https://www.youtube.com/watch?v=3JRAM78zsgc&list=PLbSxMLgmwZQz-GYUlfRJg1Y04sfEIsLID