Szanowni Państwo!
Kiedy słyszę takie zdanie: „PiS woli (coś tam, coś tam…) od ewentualnej przegranej w wyborach”, to skóra mi cierpnie, zwłaszcza gdy mówią to ludzie prawicy. Specjalnie wykropkowałam ewentualny zarzut, bo nie jest to spór o cele, a o sposoby ich osiągania. Wnioskodawca zakłada bowiem, że PiS realizując jego postulat może przegrać wybory i godzi się z tym faktem. Czyli lepiej wprowadzić jakieś prawo wbrew większości wyborców, przegrać wybory i pozwolić, żeby następna władza zmieniła ten przepis. A ponieważ nie ma takiej siły politycznej na prawo od PiS-u, która mogłaby wygrać z nim wybory, to należy liczyć się z wygraną lewicy. Wówczas najprawdopodobniej wprowadzi ona nowe prawo, bardziej ukierunkowane na własne, lewicowe zapatrywania. A więc, jeśli nie jest to celowe działanie obliczone na destrukcję, to musi to być podcinanie gałęzi, na której się siedzi.
Na szczęście, wpadki w sejmie jasno pokazują z kim mamy do czynienia. Ludzie Targowicy Totalnej wcale nie zmienili poglądów. Nie można zmieniać czegoś, czego się nie ma. Oni po prostu nawykowo głosowali przeciw. Są zawsze i w każdej sytuacji przeciw PiS. Skąd mogli wiedzieć, że tym razem chodziło o dalsze procedowanie postulatu zgłaszanego przez ich środowisko? Trudno od nich wymagać, co otwarcie przyznała szefowa Nowoczesnej, żeby wiedzieli na czym polega praca w sejmie!
Konkluzja jest niestety gorzka. Niektórzy posłowie PiS zachowali się dżentelmeńsko dopuszczając lewacki projekt do dalszego procedowania, żeby nikt im nie zarzucił, że od samego początku negują prawo do rozpatrzenia go. Lament podnieśli fanatycy po oby stronach.
Nie dajmy się sprowokować, żadnej ze stron. Ruscy agenci tylko czekają, żeby rozpiąć nad nami putinowski parasol ochronny. Pamiętajmy, że jedynie pragmatycy osiągają cele.