Do Wrocławia przyjechał Frans Timmermans, wiceprzewodniczący KE, by uczestniczyć w konwencji Lewicy „Europa równych szans”. Został gorąco powitany przez Roberta Biedronia i Włodzimierza Czarzastego, debatę moderował Krzysztof Śmiszek, a podsumował Aleksander Kwaśniewski. To szokujące, ale Timmermans jest wyróżniony takimi odznaczeniami, jak: Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP, Krzyż Oficerski Orderu Zasługi RP, a nawet został Człowiekiem Roku „Gazety Wyborczej”. To on, w sposób nikczemny, krytykując reformę wymiaru sprawiedliwości, porównał Polskę do europejskich dyktatur lat 30. – Każde podłe orzeczenie nazistowskich sądów było oparte na prawie – mówił. Jest przeciwnikiem przyznania Polsce środków na realizację KPO i transformacji energetycznej, a jednocześnie obiecuje górnikom w Polsce zdrowsze i lepiej płatne prace, np. przy budowie paneli słonecznych i turbin wiatrowych. Groził, że brak „solidarności” w przyjmowaniu imigrantów w ramach unijnych „kwot” spowoduje wyrzucenie Polski ze strefy Schengen. Straszył konsekwencjami, jeśli Polska zostanie przy węglu, bo to przeciwko klimatowi. Timmermans nie szczędzi Polsce obelg. Pytam towarzyszy z Lewicy: czy musicie aż tak go hołubić?