Symbioza drani i durni istniała od zawsze, ale uwidacznia się zwykle w momentach krytycznych. Najlepiej widać tę symbiozę w demokracji, bo żaden reżim nie dopuściłby takiego przejawu wolności, jakim niewątpliwie jest szczucie przez drani / durniów przeciw władzy.
Marsz bijących (gdzie i jak popadnie) serc jest tego dowodem. Miał też odbyć się w obronie niejakiej Joanny z Krakowa, ale ona sama nie została zaproszona, bo nie zdała egzaminu na „męczennicę reżymu”. Zbrojne ramię nierządu bije każdego, kto podpadnie, bo tak przejawia się miłość totalna, bez której nie ma dobrej zabawy, a bawić się jest za co. Niemiecki bank sypnął groszem za obalenie władzy w Polsce, więc „na Gnojnej bawimy się”, no może nie wszyscy, ale ferajna na pewno. Za 45 milionów zł można się zabawić. Wielu niezdecydowanych można by też taką mamoną przekupić.
Celebryci, czyli pożal się Boże „elity”, przebierają już nóżkami w nadziei, że zostaną zaproszone na europejskie salony. Będą musieli jeszcze poczekać, aż zwolnią się jakieś kelnerskie stanowiska. Innych miejsc przy tym stole i tak nikt im nie zaproponuje. Brylować mogą tylko w Polsce i tylko póki Polska jest Polską, z czego nie zdają sobie sprawy.
W XVIII wieku straciliśmy niepodległość właśnie za sprawą podobnych sprzedawczyków. Pilnujmy, żeby historia się nie powtórzyła.
autor: Małgorzata Todd