Dobrze poinformowani twierdzą, że Bronisław Komorowski zrobi i powie tylko to, co mu napiszą. Bo jeśli mu nie napiszą, a jedynie powiedzą, aby to powiedział, to za chwile i tak zapomni tekstu.
Być może podobnie jest z ostatnim „apelem” kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta, gdy wymachiwał pięściami i groził marginesem wszystkim tym, którzy nie zgodzą się na „zgodę i bezpieczeństwo.”
Jak na byłego działacza opozycji antykomunistycznej to dosyć kontrowersyjne wezwania. Nie pierwsze zresztą. Przypomina się sytuacja z końca 1989 r., gdy będąc już przy władzy, sugerował rozprawienie się siłą z demonstrantami z KPN, co nawet Czesław Kiszczak mu odradzał.
Czy można więc założyć, że współczesne hasła wyborcze, przypominające wypisywane na peerelowskich banerach pustosłowie typu: „Zgoda buduje…” ktoś panu kandydatowi sufluje> Wszak jego najbliższe otoczenie postkomuniści obsiedli jak muchy, więc pomysłodawców haseł grożących opornym „zgodą i bezpieczeństwem” oraz obiecujących im „marginalizację”, u boku pana Komorowskiego jest dostatek.
A może jednak to osobista twórczość tego polityka, który z jakichś nieznanych względów coraz częściej nie panuje nad emocjami, zachowaniem i językiem? Przydałoby się pewnie konsylium medyczne, do którego obecny prezydent wzywał względem swego poprzednika. Gdy zajął jego stanowisko w kwietniu 2010 r., zmienił na ten temat zdanie. Szkoda…
autor: Sławomir Sieradzki
Dziennikarz. Publikował m. in. w „Życiu” i „Wprost”. Okładka ilustrująca jeden z jego artykułów była prezentowana w „Deutsches Historisches Museum” w Berlinie. Współzarządzał z Wojciechem Sumlińskim regionalnym „Tygodnikiem Podlaskim”.