Categorized | Ogólnie

Gdula pisze o Polsce

Gdula pisze o Polsce

„Neoautorytaryzm”, „publiczność dramatu wchodząca w relacje ze swoim liderem”, którą jednoczy pogarda wobec tzw. uchodźców i chęć rozliczenia elit – to tylko niektóre ze sformułowań zawartych w tzw. raporcie Gduli opisującym kondycję społeczeństwa polskiego.

Z treści raportu wynika jasno, że nikt w Polsce nie podważa ani nie kwestionuje demokracji jako ustroju państwowego. Mimo to jednak dobór słów w publikacji, która powstała przy wsparciu finansowym fundacji Friedrich Ebert Stiftung, musi budzić niepokój. Dobrym przykładem jest słowo „lider”, które zastąpione niemieckim odpowiednikiem może prowadzić do skojarzeń wprost z Adolfem Hitlerem. Tym samym część mediów po zachodniej stronie Odry, ocierająca się o granice psychozy w krytyce „reżimu Jarosława Kaczyńskiego”, otrzyma możliwość żyrowania najbardziej groteskowych wizji cytatami z publikacji polskiego naukowca.

Przypominamy, że autor kontrowersyjnego opracowania jest synem Andrzeja Gduli – podsekretarza stanu w ministerstwie Kiszczaka, uhonorowanego w 2006 roku przez Antoniego Szlagora medalem za zasługi dla Miasta Żywca.

Część merytoryczna publikacji „Dobra zmiana w Miastku” powstała między majem a lipcem 2017 roku i polegała na przeprowadzeniu wywiadów z trzydziestoma mieszkańcami małej miejscowości, w której PiS uzyskało poparcie ok. 50 procent wyborców. Autorzy grupując respondentów wyróżnili klasę ludową, do której zaliczyli osoby pracujące fizycznie, osiągające niskie dochody i posiadające wykształcenie od podstawowego do średniego ogólnokształcącego oraz klasę średnią – odpowiednio rozmówców pracujących umysłowo lub prowadzących firmę, osiągających średnie dochody, z wykształceniem od ogólnokształcącego wzwyż.
Konkluzje z tych badań są rzecz jasna porażające:

Elity nie tyle okazały się wyalienowane, obce dla zwykłego człowieka, ale nie spełniły wysokich oczekiwań, jakie stawia się przywódcom. Ich słabość kontrastuje z poczuciem moralności wyborcy. Odnosi się wrażenie, jakby krytyka elit służyła poprawie poczucia własnej wartości krytykującego i potwierdzeniu jego prawa do definiowania dobra i zła.

Bez wdawania się w polemikę nietrudno jest zauważyć, że choć w tekście publikacji kilkanaście razy pada słowo „moralność” lub wyrazy jemu pokrewne, to jednak na skutek niezręczności lub celowego zabiegu nikt nie wyjaśnia, że dla badających i stanowiących przedmiot badania oznacza ono coś zupełnie innego. W pierwszym przypadku „poczucie moralności” to indywidualne i subiektywne prawo do oceny innych w celu poprawy własnego samopoczucia, w drugim – uniwersalne i wspólne dla całej zbiorowości zasady postępowania. Nie jest to jedyna różnica w interpretowaniu pojęć i uogólnień, co zapewne doprowadzi w przyszłości do ostrych lecz jałowych sporów. Autorzy zadbali jednak o to, by ostateczna diagnoza, w przeciwieństwie do przesłanek, została wyartykułowana w sposób kategoryczny i jednoznacznie negatywny:

Neoautorytaryzm łączy przedstawicieli różnych klas, obiecując rozliczenie establishmentu, stworzenie dumnej wspólnoty narodowej i wzrost poczucia mocy zarówno wobec elit, jak i grup o słabszej pozycji, np. uchodźców.

Choć słowa „neoautorytaryzm” próżno szukać w słowniku języka polskiego, możemy mieć poważne obawy, że zostanie ono wykorzystane w taki sam sposób, jak bliźniaczo brzmiące „neonazizm” czy „neofaszyzm” w celu osłabienia pozycji międzynarodowej Polski i dalszych ataków na polski rząd.

zdjęcie: krytykapolityczna.pl

This post was written by:

- who has written 1008 posts on Żywiec w sieci.


Contact the author

Napisz komentarz

*

code

Related Sites