Piosenką „Lawina” oddajemy hołd wszystkim tym, którzy zginęli w walce o wolność ojczyzny, a w szczególności żołnierzom Narodowych Sił Zbrojnych ze zgrupowania kapitana Wojska Polskiego Henryka Flame pseudonim „Bartek”. W oddziale tym, łączniczką była nasza ciocia, najmłodsza siostra taty, Stanisława Golec pseudonim „Gusta”. Miała 18 lat, kiedy wraz z towarzyszami broni, została zamordowana przez funkcjonariuszy UB i NKWD, jesienią 1946 r.
— mówi Paweł Golec w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Klimatyczny, refleksyjny utwór powstał do filmu pod tym samym tytułem. Obraz opowiada o akcji „Lawina”, która miała na celu zgładzić żołnierzy NSZ z oddziału „Bartka”, przez Urząd Bezpieczeństwa.
Fundacja Via Veritatis, Fundacja „Łączka” i IPN podjęły się produkcji dokumentu fabularyzowanego, opowiadającego o tej historii. Reżyserzy Jędrzej Lipski i Piotr Mielech, zwrócili się do nas z prośbą o napisanie muzyki. Nie mogliśmy odmówić z kilku powodów, a najważniejszym z nich był fakt, że ta historia bezpośrednio dotyczyła naszej rodziny.
— dodaje.
Bracia Golcowie liczą, że piosenka skłoni do refleksji nad historią, o której, jak podkreślają, Polacy mieli się nigdy nie dowiedzieć.
Ta piosenka, to osobista i emocjonalna opowieść dotycząca losów naszej cioci, ale też 167 żołnierzy, których przez 70 lat nie można było odnaleźć. Ich młode życie nagle zostało brutalnie przerwane w podstępny sposób. A oni przecież chcieli żyć w wolnym i suwerennym kraju
— podkreśla.
Tekst piosenki napisał Michał Zabłocki, a muzykę Edyta i Łukasz Golec.
Michał pisząc słowa, w genialny sposób oddał sens i charakter tej historii. Temat podziemia nie był mu obcy, ponieważ jego mama, aktorka śp. Alina Janowska walczyła w Powstaniu Warszawskim
— kontynuuje opowieść Łukasz Golec.
Zgrupowanie NSZ dowodzone przez „Bartka” działało w Beskidzie Żywieckim i Śląskim. Byli synami tej ziemi, nie zgadzali się na sowiecką okupację. W latach 1943-1947 było największym oddziałem podziemia antykomunistycznego w południowej Polsce. W okresie największego rozwoju, w 1946 r. oddział liczył 350 żołnierzy zrzeszonych w 16 leśnych grupach. Zgrupowanie przeprowadziło ponad 240 akcji zbrojnych. Wykonywało wyroki na niebezpiecznych przedstawicielach nowych władz okupacyjnych – funkcjonariuszach i donosicielach UB oraz na aktywistach Polskiej Partii Robotniczej. Legendarne było przejęcie kontroli nad Wisłą 3 maja 1946 r. kilkusetosobowy oddział NSZ w odświętnych mundurach z orzełkami trzymającymi miecz w szponach, z ryngrafami z Matką Boską urządził defiladę w miasteczku. Stacjonujący w Wiśle oddział sowiecki i oddział Ludowego Wojska Polskiego nie zareagował. Funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej i UB przerażeni barykadowali się na posterunkach. Niektórzy uciekli z miasteczka. Władza „ludowa” nie mogła wybaczyć takiej demonstracji.
W struktury NSZ Stanisławę Golec wprowadzili starsi bracia, Zygmunt i Franciszek. Za swoją podziemną działalność, byli prześladowani praktycznie do lat siedemdziesiątych. Zygmunt spędził 7 miesięcy w więzieniu na Montelupi, a Franciszek żył z wyrokiem śmierci przez ponad 20 lat. Obaj zmarli w latach 90 i nigdy nie poznali tragicznych losów ukochanej, jedynej siostry.
Podejrzewali, że zginęła, ale nie mieli na to stu procentowych dowodów
— mówi Łukasz Golec.
Na cmentarzu w rodzinnej miejscowości Golców, Milówce, w grobowcu rodzinnym znajduje się symboliczna tablica upamiętniająca Stanisławę.
W czasach PRL, takie historie były niewygodne, dlatego je ukrywano. Żołnierzy tych przedstawiano, jako zbrodniarzy i pospolitych bandytów, a w rzeczywistości byli godnymi najwyższych honorów polskimi bohaterami, którzy z najgłębszych pobudek patriotycznych i ideowych, podjęli walkę z narzuconym przez czerwonego okupanta, reżimem komunistycznym. Polacy o tej historii mieli się nie dowiedzieć. Prawda jednak przetrwała
— dodaje.
Oddział „Bartka” był liczny i świetnie uzbrojony. Żołnierze Ci, w większości górale, cechowali się niezwykłą walecznością
— ocenia Łukasz Golec.
Żołnierze świetnie znali teren, bo pochodzili z tych stron. Silne wsparcie ludności cywilnej dla partyzantów sprawiało, że władza ludowa nie była w stanie szybko rozbić leśnych oddziałów. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego z Wojewódzkim Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego przygotowało prowokację przeciw zgrupowaniu.
Do zgrupowaniu „Bartka” w bardzo sprytny sposób, wprowadzono łącznika, podstawionego przez ubecję
—opowiada Paweł Golec.
Był to Henryk Wendrowski, który występował w NSZ pod pseudonimem kapitan Lawina. Wspierał go ubek Czesław Krupowiec, pseudonim porucznik Korzeń. Agenci uwiarygodnili się jako rzekomi przedstawiciele Okręgu NSZ. Ubecka operacja o kryptonimie „Lawina” polegała na przekonaniu Henryka Flame do przerzucenia zgrupowania na Ziemie Zachodnie, a stamtąd do Anglii. Plan nie wzbudził zastrzeżeń „Bartka”, ponieważ był zbieżny z planami Komendy Głównej NSZ i Komendy VII Okręgu. Przed prowokacją ostrzegał Antoni Biegun „Sztubak”, dowódca oddziału NSZ z Milówki, rodzinnej miejscowości braci Golców. Nie dano wiary jego ostrzeżeniom.
Akcja była szczegółowo przygotowana. Nie budziła podejrzeń partyzantów. Żołnierzy NSZ zabierały ciężarówki z umówionych miejsc. Między 5 a 25 września 1946 r. zorganizowano trzy transporty. Ostatni transport dotarł 25 września do Barutu na Opolszczyźnie. Partyzantów zakwaterowano w zameczku Hubertus.
Do pomieszczenia, w którym spali wrzucono granaty, rannych dobijano z broni maszynowej
— mówi Paweł Golec.
Część żołnierzy ze zgrupowania „Bartka” zamordowano w Grodkowie Starym. Żołnierzom podczas kolacji podano środki usypiające i następnie rozbrojono ich, a budynek wysadzono
— dodaje Łukasz Golec.
Los żołnierzy był nieznany przez ponad 70 lat. Tajemnica w końcu wyszła na jaw. Może pomógł przypadek, może wyrzuty sumienia na łożu śmierci, byłego funkcjonariusza UB, który brał udział w tej akcji.
Wyjawił on całą historię. Wezwał prokuratora IPN i wyznał, gdzie zamordowano i pochowano żołnierzy „Bartka”
— wspomina Paweł Golec.
Narysował mapki i wskazał na nich zbiorowe mogiły. Saperzy z Brzegu sprawdzili te miejsca i odkryli masowe groby. Trwają poszukiwania dwóch pozostałych miejsc spoczynku
— uzupełnia Łukasz Golec.
Po Wielkanocy pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka ruszyły kolejne prace poszukiwawcze żołnierzy ze zgrupowania kapitana Henryka Flame.
Grobów oprawców żołnierzy NSZ nie trzeba długo szukać. Spoczywają na warszawskich Powązkach w alei honorowej
— z goryczą zauważa Łukasz Golec.
Tożsamość ofiar jest potwierdzana w Instytucie Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Nie ma jednak wątpliwości, że są to żołnierze NSZ.
Obecnie trwają identyfikację szczątków ofiar, mające na celu potwierdzenie tożsamości poprzez badanie DNA. Lekarze potwierdzili już z imienia i nazwiska tożsamość kilku osób z Węgierskiej Górki, Ciśca i Rajczy. Dwa miesiące temu na uroczystości w Pałacu Prezydenckim kilka rodzin otrzymało noty identyfikacyjne
— mówi Paweł Golec.
Wierzy, że kolejne identyfikacje są kwestią czasu.
Jeżeli wszystkie ofiary zostaną zidentyfikowane być może po kilkudziesięciu latach odbędzie się wspólny pogrzeb żołnierzy „Bartka”
— podkreśla.
Bracia nie tracą nadziei na identyfikację cioci Stanisławy.
W śmiercionośnym transporcie, były tylko dwie kobiety. Podczas wykopalisk odnaleziono fragmenty garderoby kobiecej, co może świadczyć, o tym, że w mogile są szczątki cioci
— mówi Łukasz Golec.
Ciocia zdecydowała się na wyjazd, ponieważ jej narzeczony, walczący w NSZ Władysław Nowotarski z Milówki, wyjechał pierwszym transportem. Oboje snuli marzenia o lepszym wspólnym życiu. Niestety zapłacili najwyższą cenę
— dodaje.
Premiera filmu „Lawina” w wybranych kinach już od 17 maja. Planowana jest również emisja telewizyjna w TVP.
Prowadzone są rozmowy na ten temat
— wskazuje Paweł Golec.
Tomasz Plaskota