Categorized | Ogólnie

V kolumna maszeruje…Śląski plan Kremla

V kolumna maszeruje…Śląski plan Kremla

 

Neoendeckie ruchy w rodzaju Nowej Prawicy i Ruchu Narodowego coraz częściej domagają się autonomii Śląska. Na taki precedens tylko czeka Moskwa, dążąca do faktycznej dezintegracji Polski.
Kto chce regionalizacji Polski?
W Polsce działa wielu polityków, publicystów i uczonych, którzy postulują poważną autonomizację kraju, zazwyczaj skupiając się na przypadku Górnego Śląska. Są zazwyczaj związani z nurtem neoendeckim, działając w ramach takich ugrupowań jak UPR, Nowa Prawica czy Ruch Narodowy. Co więcej, postulaty autonomii i regionalizacji bardzo często idą w parze z otwartą prorosyjskością ich głosicieli. Trzeba tu wobec tego zauważyć, że w sprawie śląskiej autonomii istnieje poważne nieporozumienie. Otóż przyjmuje się na ogół, że za ruchami separatystycznymi w tym regionie mogą stać Niemcy. Tymczasem jest wręcz pewne, że na autonomii tego regionu skorzystałaby przede wszystkim Moskwa! Przyznanie Śląskowi specjalnego statusu stałoby się wspaniałym precedensem, który Kreml mógłby wykorzystać w przyszłości, dążąc do dalszej decentralizacji Państwa Polskiego, a wreszcie przyłączając do Federacji niektóre obszary. Po pierwsze, Moskwa mogłaby stać się gwarantem niepodległości Śląska i zainstalować tam rząd pozostający pod jej kierownictwem. Po drugie, autonomia Śląska bez wątpienia stałaby się pierwszym krokiem do dalszej regionalizacji reszty Polski, a zatem do odrywania kolejnych obszarów od Warszawy.
Gruzja, Naddniestrze, Ukraina – zawsze ten sam scenariusz
Wydarzenia ostatnich lat pokazują, że to właśnie wspieranie autonomicznych żądań jest metodą Moskwy na poszerzanie granic. Dokładnie tak było w Gruzji. Moskwa przez wiele lat podsychała w Osetii Południowej oraz w Abchazji nastroje separatystyczne. Dzięki jej wsparciu nielegalne rządy w tych regionach mogły sprawować władzę de facto, bo nie de iure, niezależną od Tbilisi. Po eskalacji konfliktu w 2008 roku to właśnie Federacja Rosyjska stała się gwarantem niepodległości Osetii Południowej i Abchazji, nieuznawanych przez praktycznie całą społeczność międzynarodową.
Ten sam scenariusz Rosjanie starają się realizować w Naddniestrzu. To oficjalnie autonomiczny region Mołdawii, który w 1990 roku ogłosił się niepodległym państwem, nie uznawanym jednak jak dotąd nawet przez Kreml. W rzeczywistości wszelka niezależność Naddniestrza jest możliwa wyłącznie dzięki rosyjskim wojskom, które stacjonują w tym obszarze, oficjalnie dla zapewniania spokoju w regionie. Po oderwaniu od Ukrainy Krymu, władze Naddniestrza wzywały Federację Rosyjską do uregulowania sytuacji prawnej, co sprowadza się do ogłoszenia niepodległego państwa, którego gwarantem stałaby się Moskwa.
List do Putina
W tym kontekście przyznawanie autonomii Śląskowi czy jakiemukolwiek innemu regionowi Polski jest niezwykle groźne. Tym bardziej, że polscy zwolennicy autonomii rzeczywiście zwrócili się już do Władimira Putina w sprawie swojej rzekomej odrębności od Polaków. Uczynił tak w grudniu 2013 roku Związek Ludności Narodowości Śląskiej[1]. Opublikował list do prezydenta Rosji, w którym skarży się na historyczną niesprawiedliwość, gdy Górny Śląsk znalazł się w polskich granicach. Związek skarży się też na „rusofobię” polskich władz i prosi, by Putin inną miarą traktował Śląsk, a inną Polskę. To przecież dokładnie ta sama argumentacja, której Rosjanie używali odrywając Krym od Ukrainy.
Autonomia, o jakiej RAŚ nawet nie marzy
Janusz Korwin-Mikke podkreślał w czasie kampanii wyborczej do PE swoje poparcie dla idei autonomii dla regionów. Uczynił tak na przykład podczas wizyty na Śląsku, co w połączeniu z jego osobistym startem z tego regionu, okazało się relatywnie skuteczną taktyką i pozwoliło mu uzyskać niemal 68 tysięcy głosów. Szef Nowej Prawicy od lat podkreśla, że Polska powinna zostać zdecentralizowana, a autonomię mógłby uzyskać każdy region, nawet Wielkopolska. Zarazem Korwin-Mikke sprzeciwia się postulatom RAŚ o uznaniu „narodowości” śląskiej. Twierdzi, że byłoby to zbyt kosztowne i nie należy robić tego „na życzenie pana Gorzelika”, przewodniczącego RAŚ[2]. Nie zmienia to jednak najważniejszej kwestii, a więc poluźnienia związków Śląska z Warszawą. W tekście z 2011 roku Korwin-Mikke zapewniał: „Gdy Nowa Prawica dojdzie do władzy, to nie tylko Śląsk, ale każda historyczna dzielnica Polski będzie miała autonomię, o jakiej Ruch Autonomii Śląska zapewne nawet nie marzy”[3]. Wyklucza przy tym przyznanie regionom prawa do prowadzenia własnej polityki zagranicznej.
Korwin-Mikke zdaje się nie dostrzegać przy tym oczywistych zagrożeń, jakie płyną z decentralizacji Polski. Ze względu na niezwykle realne moskiewskie zagrożenie taka decentralizacja może po pewnym czasie obrócić się po prostu w dezintegrację. Szef Nowej Prawicy jest jednak znany ze swoich prorosyjskich wypowiedzi, co stało się szczególnie wyraźnie po wybuchu kryzysu ukraińskiego. Sądzi najwyraźniej, że zdecentralizowana Polska, która, jak podkreśla, nie może nawet liczyć na pomoc NATO, nie stanie się przedmiotem rosyjskiej agresji. Skąd taka pewność?
Ruch Narodowy na rzecz autonomii
Zwolennicy regionalizacji Polski działają także, co ciekawe, w Ruchu Narodowym. Okazuje się, że formuła tego młodego ugrupowania jest tak pojemna, że może pomieścić zarówno zwolenników silnej Polski, jak i Polski de facto podzielonej. Najlepszym tego przykładem jest niejaki Sławomir Sławski, członek – uwaga – Unii Polityki Realnej, który związany jest także z Ruchem Narodowym. W roku 2010 Sławski kandydował w wyborach do Rady Miasta Katowic z pierwszego miejsce na liście… Ruchu Autonomii Śląska. Autonomię Górnego Śląska poparto też na łamach portalu narodowcy.net, ściśle związanego z Ruchem Narodowym. Aleksander Madej oraz Kamil Waćkowski opublikowali tam artykuł pt. „Alternatywna koncepcja autonomii dla Górnego Śląska”[4]. Twierdzą w nim, że autonomia tego regionu w żadnej mierze nie kłóci się z „ideą narodową”. Piszą wprost: „Pamiętając o historii, widząc współczesną sytuację regionu, przykład innych państw, jednoznacznie opowiadamy się za autonomią. Nie tylko dla Śląska, ale również dla innych regionów”. Straszą przy okazji, tak samo jak Jerzy Gorzelik, scenariuszem trwałego oderwania Górnego Śląska od Polski, który może się ich zdaniem sprawdzić, jeżeli polskie władze zlekceważą postulat autonomii. Tego, czy realizacja tego oczekiwania nie wpłynie w żaden sposób na zwiększenie obcego wpływu w regionie, autorzy nie rozważają.
Kresy.pl i rozmywanie niebezpieczeństw autonomii
W sposób co najmniej zastanawiający kwestia autonomii Śląska została potraktowana w ostatnim czasie przez portal kresy.pl. Chodzi tu o dwa artykuły Marka Trojana, zatytułowane „Czy Rosja może stać się gwarantem uznania tzw. narodowości śląskiej?”[5] oraz „Śląsk, Ślązak, Ślązakowiec”[6]. W obu tekstach autor obszernie przedstawia historycznie dość skomplikowany problem tożsamości wielu Ślązaków; wskazuje też, że ruchy na rzecz autonomii niejednokrotnie wiązały się w przeszłości z niemieckim wpływem. Zarazem Trojan walczy z tezą, według której także współczesne ruchy autonomiczne dążą do przyłączenia Górnego Śląska do Niemiec. Przytacza opinię prof. Zygmunta Woźniczki z Uniwersytetu Śląskiego, który sądzi, że to mało prawdopodobny scenariusz ze względu na fakt, że Górny Śląsk nie graniczy bezpośrednio z Niemcami.
Jest to niewłaściwe postawienie problemu. Autonomia Śląska, trzeba to jeszcze raz powtórzyć, jest potrzebna w pierwszej kolejności Rosjanom. Jest oczywiście niewykluczone, że dążą do tego celu także rękami niemieckich współpracowników. Można zrozumieć intencje Marka Trojana, który mniej lub bardziej słusznie walczy ze strachem przed niemiecką aneksją Górnego Śląska. Znacznie trudniej zrozumieć cel portalu kresy.pl, publikującego tekst, który ma de facto uśpić opinię publiczną i wmówić jej, że autonomia Śląska w zasadzie nie jest aż taka straszna.
Nowa Konfederacja: ustępstwa obroną godności Ślązaków?
Jeszcze bardziej zaskakujący jest artykuł dr Tomasza Słupika opublikowany na łamach „Nowej Konfederacji”. Badacz z Uniwersytetu Śląskiego w tekście pt. „Nie taki Ślązak straszny” staje w obronie, jak pisze, „godności” Ślązaków[7]. Według Słupika odmawia im się dziś „prawa do stowarzyszania, ochrony własnego języka, a nawet zgłaszania pewnych propozycji ustrojowych (autonomia regionalna), rozsądnych, czy nie, to już kwestia dyskusji”. Katowicki uczony uważa, że Ślązakom należy „przyznać status grupy etnicznej, a językowi śląskiemu rangę języka regionalnego, i po sprawie”. Słupik powołuje się ponadto na postępowanie innych państw zachodniej Europy. Wymienia Wielką Brytanię, która niedawno „przyznała status mniejszości narodowej Kornwalijczykom”. Katowicki uczony zdaje się nie dostrzegać, że Wielka Brytania znajduje się w całkowicie innej sytuacji geopolitycznej, niż Polska. Nowe prerogatywy Kornwalijczyków nie zostaną nigdy wykorzystane przez obce mocarstwa dla realizacji destrukcyjnych wobec Wielkiej Brytanii celów. A tak właśnie stałoby się w przypadku śląskim. Dr Słupik na samym początku swojego artykułu odżegnuje się jednak od podobnych koncepcji, twierdząc, że podczas dyskusji o Śląsku „niczym diabeł z pudełka wyskakują stereotypy V kolumny czy separatystów”. Problem w tym, że ten diabeł jest prawdziwy, a kto tego nie akceptuje, wykazuje wyjątkową krótkowzroczność. Tak jak w przypadku portalu kresy.pl, tak i tym razem zastanawia, dlaczego „Nowa Konfederacja” publikuje podobny artykuł. Pluralizm i dyskusja? Wolne żarty. Postulatom, które w sposób jawny godzą w dobro Polski, nie należy udzielać głosu, tylko je zwalczać.
V kolumna już działa
Jak wynika z powyższego, z pewnością niepełnego, zestawienia, postulat regionalizacji Polski jest głoszony przez rozmaite osoby, często związane ze środowiskiem neoendeckim. Czy wszyscy ci politycy, publicyści i uczeni nie dostrzegają, że działają de facto na korzyść Rosjan, nie Polaków? Z pewnością przynajmniej niektórzy są w pełni świadomi efektów swoich działań. Idee, które głoszą, mogą więc wynikać albo z całkowicie błędnej koncepcji geopolitycznej, albo z przedkładania nad polskie interesy interesów innego mocarstwa. Trzeba postawić sprawę jasno: otóż głoszenie postulatów autonomizacji Polski może być w niektórych wypadkach realnie wspierane przez obce mocarstwa. Narzuca się tu możliwość finansowania takiej propagandy przez zagraniczne podmioty powiązane z rosyjskim przemysłem wydobywczym – na przykład z Gazpromem.
W tym kontekście trzeba wspomnieć Tomasza Stasiaka, szefa jednego z plutonów Straży Marszu Niepodległości. Człowiek ten, jak pisała „Gazeta Polska”, jest związany z korporacją prawniczą Dentons[8]. W Polsce reprezentowała ona między innymi interesy EuRoPol Gazu, a więc spółki, w skład w której wchodzi właśnie Gazprom. Co ważne, prawnicy z Dentons pomagali także Gazpromowi w próbie odebrania polskiemu Gaz-Systemowi prawa do zarządzania gazociągiem jamalskim, który biegnie z Rosji do Niemiec.
Warto tu przypomnieć casus radia Hobby, nadającego z Legionowa. W lutym 2011 roku stacja ta nawiązała komercyjną współpracę z „Głosem Rosji”. Każdego dnia emitowała przez godzinę rosyjską propagandę, lobbując tym samym przeciwko gazowi łupkowemu czy niezwykle krytycznie oceniając ukraińską rewolucję. Z radiem Hobby związany był członek Ruchu Narodowego, Artur Zawisza; zapewnia jednak, że sprzedał swoje udziały w tej stacji jeszcze przed nawiązaniem współpracy z „Głosem Rosji”[9].
W 1992 roku obecny premier wygłosił referat pt. „Pomorska idea regionalna jako zadanie polityczne”, w którym postulował decentralizację Polski. W tym samym czasie, jak twierdzi Paweł Piskorski, partia Tuska – KLD – otrzymywała pieniądze z zagranicy. Jeżeli było tak w istocie, to trudno nie zapytać: czy to tylko przypadek?
źródło: Fronda.pl (Tadeusz Grzesik, Paweł Chmielewski)
zdjęcie: Fronda.pl

This post was written by:

- who has written 1008 posts on Żywiec w sieci.


Contact the author

Napisz komentarz

*

code

Related Sites