DOBRY WIECZÓR!
SERDECZNIE PAŃSTWA POZDRAWIAM
Docierają do mnie pytania, dlaczego nie wystąpiłem dotychczas publicznie w dyskusji przedwyborczej. Powód jest prosty.
Nie kandyduję ani na posła, ani na senatora. Nie podjąłem też jeszcze innych decyzji. Uznałem więc za właściwe, aby nie eksponować swej obecności na ekranie, chociaż i dla mnie te gorące przedwyborcze tygodnie były i są bardzo pracowite. Dziś przyszedł czas podzielenia się kilkoma refleksjami. Nie dlatego, abym chciał agitować za tym lub innym kandydatem, zachwalać lub ganić ten czy inny program. Mam na myśli sprawy szersze, ogólniejsze.
Wybory mogą i powinny wiele w naszym kraju zmienić. Są jednak wartości niepodważalne, ogólnonarodowe, które ani dziś, ani pojutrze, ani 18 czerwca uszczerbku ponieść nie mogą.
To suwerenność państwa, jego bezpieczeństwo zewnętrzne, sojusznicza wiarygodność, gwarantująca pokojowy byt i nienaruszalność granic Polski.
To nieodwracalność śmiałych, głębokich reform politycznych i gospodarczych potwierdzonych przy „okrągłym stole.”
To umacnianie fundamentalnych zdobyczy ustrojowych – zasad sprawiedliwości społecznej, równości szans, bezpieczeństwa socjalnego, ludzi pracy i miast i wsi.
To rządy prawa, ład społeczny, spokój dla każdego polskiego domu, wspólna troska o godność narodową, o dobre imię Polski.
Być może zbyt często przywołuję te prawdy podstawowe. Będąc politykiem nie przestałem być żołnierzem o zaszczepionym głęboko poczuciu obowiązku i odpowiedzialności. Odpowiedzialności za to, co było wczoraj i za to, co przyniesie jutrzejszy dzień. Przed nami, przed naszym narodem i państwem, wielka nieznana przestrzeń. Co okaże się silniejsze – zagrożenia czy szanse? Spokój, w którym można osiągnąć wszystko, czy zamęt, w którym można wszystko stracić?
Prawda jest taka, że nie istnieje polisa ubezpieczeniowa od nieszczęśliwych wypadków historycznych. Naród nasz niejednokrotnie mógł się o tym przekonać. Nadszedł moment, abyśmy – wszyscy – wszyscy bez wyjątku uświadomili sobie, że rywalizacja nie toczy się łącznie o miejsca w nowym parlamencie, to przede wszystkim spór o Polskę – jaka będzie jutro, za rok, za lat kilka, jej godne miejsce w Europie i świecie.
Powiem to jeszcze dobitniej. Chodzi o potwierdzenie, że „okrągły stół” nie był pomyłką ani epizodem, lecz rozumnym i pożytecznym kompromisem. Taki dowód jest pilnie potrzebny.
W toczącej się obecnie kampanii dostrzegam bowiem wyraźnie dwa zjawiska. Jedno – to oczywista w tej sytuacji gorączka, przedwyborcze serenady, mniej lub bardziej udana retoryka. Nie jest od niej wolna żadna ze stron. Drugie to konfrontacyjność, intencje sponiewierania tych, którzy mają odmienne czy niezależne poglądy, dążenie do miażdżącego zwycięstwa. Nie jest to dobra droga.
Do „okrągłego stołu” wszyscy jego uczestnicy szli długo i mozolnie. Wiele musiało dojrzeć i wiele musiało się zmienić, po to, aby górę wzięło przekonanie, że dialog jest niezbędny, że porozumieć się trzeba.
Społeczeństwo przyjęło to z aprobatą i nadzieją, jako zwycięstwo tego, co zbliża i łączy, nad tym, co różni i dzieli. A więc wspólne zwycięstwo.
Wybory będą wielką próbą utrzymania tej linii. Nie wolno igrać z ogniem. Byłoby zgubne dla Polski pójście drogą wrogości, napięć, wstrząsów. Byłoby zbawienne dla Polski pójście drogą porozumienia, demokracji, odpowiedzialności. koalicja stoi i stać będzie mocno właśnie na tym gruncie.
Szczycę się tym, iż moja partia potrafiła – jak nikt inny – dokonać odważnej, uczciwej samooceny, rzucić wyzwanie samej sobie, stanąć w awangardzie przemian. Ich cel nadrzędny – to pomyślność narodu. Oczywiście, każdy rozumieć to może inaczej. ale czas ucieka. Od samych słów nie przybędzie chleba. A dziś najważniejszy i najpilniejszy jest przełom w gospodarce, szybsza poprawa bytu materialnego społeczeństwa. Tym kierować się muszą wszystkie siły polityczno-społeczne. Te które działają dziś i te, które powstaną w toku dalszej demokratycznej, pluralistycznej ewolucji.
Wyciągamy rękę do każdego, komu dobro kraju rzeczywiście leży na sercu. Z tą myślą wzywam do stworzenia szerokiej powyborczej koalicji, swego rodzaju paktu na rzecz reform gospodarczych, wzbogacenia demokracji, umocnienia państwa, rozwój Polski.
Od aktu wyborczego dzieli nas już tylko kilkadziesiąt godzin. Wielu wyborców jeszcze się waha, przeżywa rozterki. Trudno się dziwić. To przecież nie jest zwykłe głosowanie – każdy głos to cząstka odpowiedzialności za przyszłość Rzeczypospolitej. Tym bardziej wznieść się trzeba ponad emocje, mieć oczy otwarte.
Jeśli więc miałbym dziś do czegoś namawiać, do czegoś przekonywać – to przede wszystkim do decyzji dyktowanych przez rozsądek, przez rozum.
W życiu każdego narodu bywają lata lepsze i gorsze. Lecz miarą jego prawdziwej wielkości nie jest sama umiejętność przetrwania. Jest nią przede wszystkim dolność spożytkowania szans.
Czeka nas taki właśnie egzamin.
źródło: Trybuna Ludu sobota 3 czerwca 1989r.